Bożena Karkut: Nam los nie pomagał

KGHM Metraco Zagłebie Lubin nie sprostało w rewanżu Pogoni Baltica Szczecin i tym samym zostało wyeliminowane z walki o medale. Dla Miedziowych to olbrzymi cios.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski
W środę (01.04.) KGHM Metraco Zagłębie Lubin ponownie poległo ze szczecińską SPR Pogonią Baltica Szczecin i tym samym ostatecznie pożegnało się z walką o medale mistrzostw Polski. Nomen omen, wielu mogłoby pomyśleć, że to tylko primaaprilisowy żart, ale takie są fakty. - Myślę, że początek całego zła zaczął się już w naszej hali. Nie wolno było dać szczeciniankom zwycięstwa w meczu, w którym do 57. minuty to my prowadziłyśmy. Takie przegrane w play-offach kosztują. Pogoń dostała skrzydeł, a my wręcz przeciwnie, stałyśmy pod ścianą - przyznała tuż po przegranym spotkaniu trener Bożena Karkut.
Miedziowym trudno było odmówić walki i chęci zmiany przebiegu widowiska. Niemniej wkradała się nerwowość, braku skuteczności w newralgicznych momentach, jak chociażby na początku drugiej połowy, kiedy to lubinianki doszły Pogoń na 14:11, a po chwili znowu przegrywały 16:11. Na ten aspekt zwracała uwagę również Karkut. - Było widać dużą nerwowość w grze. Liczyłam na to, że dziewczyny się pozbierają. Mogę powiedzieć, że bardzo chciały, ale przegrały z nerwami i stawką spotkania. W związku z tym pojawiła się nieskuteczność, duża liczba prostych błędów - dodała sama zainteresowana.Spore pretensje miała do gry obronnej swojego zespołu, czyli elementu, z którego Zagłębie zawsze było dobrze znane. - Panował zupełny paraliż w obronie. Nie poznawałam niektórych zawodniczek. Potrafią grać dużo lepiej, ale Pogoni gratuluję. Trochę nieszczęśliwie się złożyło dla nas to, że ze szczeciniankami zagrałyśmy teraz. Gdzieś od półtora miesiąca ta drużyna wygląda bardzo dobrze. Każde zwycięstwo, szczególnie te w Pucharze Europy pewnie bardziej uskrzydliły - oceniła.
Karkut stwierdziła, że duży wpływ na los dwumeczu miała przegrana w Lubinie Karkut stwierdziła, że duży wpływ na los dwumeczu miała przegrana w Lubinie
- Nam natomiast los nie pomagał, bo od początku borykamy się z poważnymi kontuzjami. Oczywiście każdy może powiedzieć, że ma w swoim zespole kontuzje, ale ważne jest kto je ma i jak długo. U mnie ten zespół diametralnie się zmienił. Wydawało się, że będzie lepiej, bo Kaja dobrze się poczuła na środku rozegrania. Złamała jednak nas i kompletnie zostaliśmy pozbawieni tego środka. Myślę, że to dość ważna pozycja w zespole - wyjaśniała szkoleniowiec Miedziowych. W drugiej połowie szkoleniowcy Pogoni zwrócili uwagę na Joannę Obrusiewicz. Z gry wyłączyła ją Hanna Yashchuk. Zdaniem Karkut problem w tym meczu zaczął się jednak wcześniej. - Myślę, że ten mecz już w pierwszej połowie odbił się na nas negatywnie. Nie można, skoro walczy się o zwycięstwo, dać sobie na wyjeździe odskoczyć na cztery bramki. Asia w pierwszej połowie oddała 9 rzutów a zdobyła tylko trzy bramki. Z pozostałych przeciwnik pociągnął kontry, więc na niej nie istniało aż takie zagrożenie. Wiedzieliśmy, że będzie wyłączona. Prosiło się, by włączyła się do walki na środku Ania, niestety, wydaje mi się, że to był jeden z jej słabszych meczów - oceniała przyczyny przegranej trenerka.

Zapytana na koniec, czy pamięta, kiedy ostatni raz jej drużyna pozbawiona była możliwości gry o medal mistrzostw Polski, odpowiedziała. - To na pewno bardzo odległe czasy, ale taki jest sport. Czasem jest się na szczycie, czasem jest się blisko tego szczytu. Trzeba to przyjąć z szacunkiem, bo myślę, że my przegraliśmy, ale nie mogę odebrać tego Pogoni. Po prostu wygrał zespół lepszy - podsumowała Karkut.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×