Odczarowały Chorzów - relacja z meczu Ruch Chorzów - Energa Koszalin

O tym, że przewaga liczebna to nie wszystko, boleśnie przekonały się zawodniczki Ruchu Chorzów. Walczące przez cały mecz niemal tą samą "siódemką" zawodniczki AZS Energa Koszalin wygrały pewnie 32:28.

Maciej Madey
Maciej Madey
Rzut oka na ławki rezerwowych obu zespołów przed rozpoczęciem meczu mógł zasugerować, że koszalinianki czeka trudna przeprawa. Długą trasę z północy Polski na Górny Śląsk pokonało ledwie... dziewięć zawodniczek. Z i tak bardzo okrojonej kadry na bieżący sezon przed sobotnią potyczką wypadła m. in. Serbka Sara Garovic, która wyjechała w rodzinne strony by... zabawić się na weselu. Trener Edward Jankowski miał więc do dyspozycji tylko dwie rezerwowe, w tym bramkarkę. W Ruchu zaś przeciwnie. Jak zawsze podczas spotkań domowych, na chorzowskiej ławce ledwie starczyło miejsca - szczelnie wypełniła je przede wszystkim klubowa młodzież, w tym Oktawia Płomińska. 17-letnia skrzydłowa sobotnim meczem zadebiutowała w najwyższej klasie rozgrywkowej, choć wspomnień dobrych mieć nie będzie.
Świetnie spisujące się w tym sezonie zawodniczki AZS stawiane były w roli murowanego kandydata do zwycięstwa, choć... - Nie pamiętam, kiedy ostatnio tutaj wygrałyśmy. To była jakaś klątwa. Przyszedł czas, żeby ją zdjąć - zauważyła Aleksandra Kobyłecka. Ruch doskonale radził sobie przez pierwszy kwadrans gry. Głównie dzięki bramkom nie pozwalał rywalkom odskoczyć, natychmiastowo odpowiadając na kolejne ich trafienia. Między słupkami świetnie sprawowała się Monika Ciesiółka, która kilkoma interwencjami pozwoliła koleżankom wyjść na prowadzenie 6:4. Inna sprawa, że szczypiornistki Energi miały spore problemy z koncentracją i notowały wiele prostych strat i niecelnych podań. W końcu zwarły szyki i nadrobiły stracone okazje w ostatnich 10 minutach pierwszej połowy, wygrywając ten fragment meczu 7:3. Doskonale sprawowała się wówczas Karolina Kalska, rzucając aż 6 goli, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 18:12 tuż przed przerwą.

Druga odsłona rozpoczęła się od trzech kolejnych bramek gości, co kompletnie wybiło z rytmu "niebieskie". Nie pomagały kolejne zmiany (łącznie wystąpiło w meczu aż 15 zawodniczek Ruchu), lecz przede wszystkim seryjnie marnotrawione rzuty karne. W całym spotkaniu chorzowianki wykorzystały zaledwie 4 z 9 prób. Na kwadrans przed końcową syreną przegrywały już 18:26 i wiadomym było, że niebywale trudno będzie im nawiązać kontakt z przeciwnikiem. Zwłaszcza, że bardzo zawodziła gra w obronie. - Nie realizowaliśmy założeń taktycznych. W ogóle! - pieklił się po spotkaniu trener Marcin Księżyk. - Szkoda, bo naprawdę mieliśmy rywala świetnie rozpracowanego.

Naturalnym było lekkie rozprężenie w szeregach koszalinianek. To mogło jednak skończyć się fatalnie - im bliżej było końca meczu, tym szybciej topniała ich przewaga. W 58 minucie było już tylko 27:31. - To, co robiliśmy w końcówce to był kabaret, nie można pozwalać sobie na takie rozluźnienie - denerwował się trener Jankowski. Koniec końców mógł jednak odetchnąć - jego podopieczne zwyciężyły 32:28, odczarowały chorzowski parkiet i umocniły się w ligowej czołówce.


KPR Ruch Chorzów - AZS Energa Koszalin 28:32 (12:18)

KPR: Ciesiółka, Montowska - Pieniowska 3, Piotrkowska, Lesik 13, Drażyk, Migała 1, Krzymińska, Masłowska 2, Doktorczyk, Sucheta, Rodak 2, Belmas 4, Ważna 3, Płomińska.

Trener: Marcin Księżyk
Karne: 4/9
Kary: 8 minut

AZS: Kowalczyk, Prudzienica – Kalska 9, Kobyłecka 7, Muchocka 4, Chmiel 1, Błaszczyk 2, Manoila 3, Matuszczyk 6.

Trener: Edward Jankowski
Karne: 8/8
Kary: 4 minuty

Sędziowali: Andrzej Chrzan, Michał Janas (Tarnów)
Widzów: 300

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×