Znane nazwiska na towarzyskim turnieju w Gorzowie. Kamil Hanuszczak: Jestem pełen podziwu

W sobotę odbył się III Handball Gorzów Cup, czyli Świąteczny Turniej Piłki Ręcznej w Gorzowie organizowany przez sympatyków dla sympatyków, graczy i kibiców.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski
Osiem drużyn, blisko setka zawodników, dużo dobrej zabawy i wspaniałej gry. Tak pokrótce można podsumować trzecią edycję turnieju, którą stworzyła dwójka Krzysztof Popławski i Kamil Hanuszczak. Ten pierwszy rozpoczął inicjatywę turniejem w Witnicy w momencie, gdy gorzowska drużyna ligowa została wycofana z I ligi. Potem turniej przeniósł się do Gorzowa. Za każdym razem obecni byli na nim nie tylko sympatycy szczypiorniaka, ale także i zawodnicy.
- Nie spodziewaliśmy się, że pojawi się aż tylu zawodników byłego gorzowskiego szczypiorniaka w postaci chociażby braci Wasilków, braci Rafalskich czy Tomasza Musiałowskiego. Naprawdę, pojawiło się wielu znakomitych graczy. Jestem pełen podziwu dla tych ludzi, którzy nie grali w piłkę ręczną od około 20 lat, a przychodzą i stawiają czoła tym młodszym, którzy grają obecnie w III lidze - mówił główny organizator imprezy, Kamil Hanuszczak.

Mimo dobrej frekwencji, lista nieobecnych i tak była dość długa. Z różnych powodów zabrakło między innymi wcześniej zapowiadanych Wojciecha Gumińskiego, Arkadiusza Bosego czy Filipa Kliszczyka. - Nie mogli się pojawić wszyscy. Z Wojtkiem Gumińskim miałem taki układ, że jak dostanie powołanie do kadry, to nie będę się z nim kłócił, żeby przyszedł na nasz turniej. Jesteśmy pełni podziwu dla Wojtka za to, że reprezentuje nasze miasto w barwach reprezentacji Polski. Nie pojawili się także bracia Krzyżanowscy, którzy mieli jakieś sprawy. Nie było kilku znanych nazwisk, ale turniej wypadł całkiem nieźle - stwierdził Hanuszczak.

Należy jednak przypomnieć, skąd wziął się pomysł na taki turniej. Z boku może to wyglądać na zlot kilkudziesięciu chętnych do grania, którzy chcą się dobrze bawić. Zjawiają się jednak gracze z naprawdę wysokiej półki, ale mający korzenie w Gorzowie. Idea zapoczątkowana została po upadku ligowego szczypiorniaka. Teraz jednak w III lidze gra Stal Gorzów. Jaki więc cel obecnie przyświeca organizatorom? - Na początku turniej był organizowany po to, żeby pokazać, że w Gorzowie są ludzie do grania i jest potencjał. Wystarczyło trochę chęci i zaangażowania pewnych osób, a można było coś z tego sklecić. Teraz chcemy pokazać, że chociaż mamy zespół Stali Gorzów w III lidze, to jest gro zawodników, którzy wywodzą się z Gorzowa i moglibyśmy spokojnie złożyć ekipę na I ligę albo i ekstraklasę - przyznaje gracz Spartakusa Buk.

Z łezką w oku gorzowianie spoglądają na takich zawodników, jak Oskar Serpina czy Tomasz Gintowt, którzy w celu dalszego rozwoju i gry w lidze musieli uciekać z Gorzowa. Takich chłopaków jest więcej. - Mamy także Marka Baraniaka, który pokazał na turnieju niesamowitą formę. Są zawodnicy, którzy już nie grają, a byli w GSPR Gorzów. To zawodnicy, którzy walczyli w ekstraklasie i nie można o nich zapominać. Są jeszcze Bartek Ruszkiewicz, Łukasz Małyszko. Oni wchodzili do Superligi i dzięki nim mogliśmy zobaczyć najlepsze zespoły w Gorzowie. O nich wszystkich trzeba pamiętać - zakończył Kamil Hanuszczak.

Teraz pozostaje się przyglądać rozwojowi trzecioligowej Stali Gorzów, która całkiem nieźle radzi sobie w rozgrywkach i niektórzy są zdania, że spokojnie mogłaby grać w II lidze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×