Piotr Przybecki: Wynik o wszystkim świadczy

Piłkarze ręczni Azotów Puławy w niedzielę dali lekcję zespołowi Śląska. Puławianie nie pozostawili rywalom złudzeń, kto jest lepszy. Po meczu trener wrocławian nie był w najlepszym humorze.

Artur Długosz
Artur Długosz

W lepszej sytuacji do niedzielnego spotkania przystąpili szczypiorniści Śląska Wrocław, którzy mieli na swoim koncie pięć punktów. Pomimo lepszego dorobku oraz atutu w postaci własnej hali, to piłkarze ręczni KS Azoty Puławy byli faworytem tego pojedynku i to w całym spotkaniu doskonale udowodnili, pewnie zwyciężając z zespołem ze stolicy Dolnego Śląska.

- Wynik o wszystkim świadczy. Jeżeli mogę skomentować najniższy wymiar kary, to szczerze powiem, że my sami sobie tę karę sprawiliśmy w przeciągu pierwszych 30 minut. Tak to trzeba określić. Podeszliśmy do tych zawodów trochę zbyt optymistycznie w sensie gry obronnej. To mnie troszeczkę zdenerwowało. Mieliśmy małe pole do popisu, bo - nie robiąc personalnych wycieczek - Maciej Ścigaj nie zagrał dobrego meczu. Chłopak był w szpitalu i widać było, że to cień człowieka przez zatrucie pokarmowe. Nie mamy możliwości zmiany na tej pozycji. On musi to ciągnąć - mówił po spotkaniu Piotr Przybecki, trener wrocławian.
- Znowu kolejne zawody rozsądnie w bramce rozegrał Aljosa Cudić, ale umówmy się, sam meczu nie wygra, bo potrzebuje z przodu pomocy naszych obrońców, a ta - szczególnie w tej pierwszej odsłonie spotkania - był znikoma. Jedyne za co można pochwalić chłopaków to za to, że w końcówce jeszcze próbowali kosmetycznie zmień obraz jeśli chodzi o wynik. Zmniejszyło się to z dziesięciu do siedmiu bramek - dodał. Przybecki zdaje sobie sprawę, że jego zespół jest w zupełnie innej sytuacji, niż drużyna Azotów Puławy. - Patrzymy dalej, mamy swoje cele, bo to trzeba sobie jasno powiedzieć. Zespół Azotów, teraz po przejęciu przez trenera Skutnika, robi postęp i to widać, ale umówmy się - ten potencjał jest o wiele większy niż w naszym zespole i na pewno oni też powinni o inne cele walczyć niż wskazuje obecny stan w tabeli - zaznaczył Piotr Przybecki.

Jego podopieczni także są świadomi tego, że od rywala byli po prostu słabsi. - Już od początku spotkania nie zrealizowaliśmy swoich założeń taktycznych. Spowodowało to to, że mecz się zaczął od 4:10. Tak naprawdę to już była gonitwa. Staraliśmy się zmniejszyć dystans, ale niestety to się nie udało. Spotkanie było pod kontrolą zespołu Azoty Puławy. Niestety punkty jadą do Puław. My musimy próbowań swoich szans w następnym spotkaniu w Kwidzynie - skomentował Andrzej Kryński

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×