Jacek Będzikowski: To spotkanie nie było rozgrywane według normalnych zasad

Polscy szczypiorniści przegrali z Tunezją 30:31 (12:17) w czwartkowym meczu towarzyskim w Hammamet. - Od czterdziestej minuty znaleźliśmy właściwe ustawienie - mówi II trener kadry, Jacek Będzikowski.

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Biało-czerwoni czwartkowe spotkanie towarzyskie z tunezyjską reprezentacją rozpoczęli bardzo słabo, w pierwszych minutach pozwalając rywalom wypracować sobie kilkubramkową przewagę. Polacy szybko odrobili straty, do szatni zeszli jednak przegrywając 12:17.

Mecz rozpoczął się dla nas źle, bo od stanu 0:5. Później zaczęliśmy odrabiać straty - wspomina Będzikowski. - Ostatnie dziesięć minut pierwszej połowy graliśmy bramka za bramkę. Przez moment był remis, ale zbyt dużo błędów indywidualnych, w obronie i w ataku, spowodowało, że rywale ponownie odskoczyli - dodaje.
Tunezyjska drużyna dobrą grę kontynuowała również po przerwie, a Biało-czerwoni przez długi czas sprawiali wrażenie nieco zagubionych w obronie. To sprawiło, że rywale wyszli w 43. minucie na prowadzenie 25:18.

Ostatni kwadrans meczu należał już do Polaków, którzy rzucili się w pogoń za rywalami. - Od czterdziestej minuty znaleźliśmy właściwe ustawienie. W defensywie odcinaliśmy od podań obrotowego - wylicza Będzikowski.

W końcowych minutach spotkania nie zabrakło sporych kontrowersji. Z boiska wyrzuconych zostało kilku zawodników, Piotr Grabarczyk doznał kontuzji nosa, a sędziowie ponadto nie uznali Polakom prawidłowo zdobytej tuż przed syreną końcową bramki.

To oficjalne spotkanie niestety nie było rozgrywane według normalnych zasad - stwierdza Będzikowski. - Prowadzili je tunezyjscy sędziowie, którzy dopuścili do momentami zbyt ostrej gry. Uważam, że bramka Lijewskiego została zdobyta prawidłowo - dodaje.

Polacy przegrali ostatecznie 30:31. Szansę rewanżu Biało-czerwoni będą mieli w sobotę. Spotkanie to, podobnie jak i czwartkowy mecz, zaplanowane zostało na godz. 17:30.

Źródło: ZPRP

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×