Oponenci mi zazdroszczą - rozmowa z Mariuszem Jurasikiem, rozgrywającym Górnika Zabrze
- Zwariowałbym gdybym miał słuchać tych marudów, którzy wypowiadają się w tym stylu chyba tylko z zazdrości, że oni już nie mogą, a ja jeszcze tak - mówi Mariusz Jurasik, gracz Górnika Zabrze.
Marcin Ziach: Chodzisz już bez większych problemów, zatem można pokusić się o stwierdzenie, że zdrowie "Józka" wraca do normy?
Mariusz Jurasik: Powoli i monotonnie moja stopa zaczyna wracać do pełni sprawności. Nie przebiega to za szybko, ale może to i dobrze. W ostatnich dniach przechodziłem zabiegi mające na celu wstrzyknięcie do stopy osocza i czynników zrostu, regularnie też przechodziłem badania USG, które pokazują, że wszystko idzie ku dobremu.
Twoje szanse na występ w Mielcu są realne czy to raczej gierka psychologiczna?
- Na ten moment nie mogę nic powiedzieć. Z godziny na godzinę jest coraz lepiej, ale tak naprawdę wszystko wyjdzie w praniu, kiedy wyjdę na rozgrzewkę i zacznę truchtać. Jeśli stopa będzie się zachowywać dobrze, to pewnie w tym meczu zagram. Z kolei jeśli pojawi się dyskomfort czy ból, to ryzykował nie będę, bo nie ma sensu, żeby uraz się pogłębiał.
Co tak naprawdę spowodowało to, że dobrze pracujący wcześniej organizm nagle odmówił posłuszeństwa?
- Ciężko powiedzieć, bo pewnie wszystko po trochu. Zabrakło trochę szczęścia, do tego doszły kwestie zmęczenia organizmu. To ścięgno - bo ono odmówiło posłuszeństwa - pobolewało mnie już od dwóch tygodni. Grałem już z urazem w Strumicy i potem w Puławach. Może gdybym wtedy zrobił 2-3 dni przerwy, to wszystko wróciłoby do normy, a może jednak by nie wróciło. Można gdybać i wymyślać, ale to nic dziś nie da.- I to jest najważniejsze. Nie ma co rozpatrywać tego co było. Mam nadzieję, że szybko wrócę do gry, bo przed nami kolejny maraton i znów czeka nas walka co trzy dni. Najpierw Mielec, potem Gdańsk u nas i Puchar EHF z Mińskiem, a mamy też na rozkładzie mecz z Płockiem. Jeśli ze Stalą nie zagram, to z Wybrzeżem w Zabrzu już na 100 procent.
Do urazu ścięgna doszła też kontuzja pachwiny. Kolejny niezaleczony temat z przeszłości...
- Kiedy chodzę, śpię, siedzę i jem, to nic mnie nie boli, więc nie narzekam (śmiech). Praktycznie od meczu z Kwidzynem nie ruszałem się za bardzo, nie biegałem, więc na tym odpoczynku zyskał też mój przywodziciel.
Twoja kontuzja jest przedmiotem żartów nawet ze strony trenera Patrika Liljestranda.
- Ale nie ma żadnej napinki, więc się nie obrażam (śmiech). Trener zapytany przez dziennikarza co mi doskwiera, powiedział, że starość. Moim jedynym problemem jest tylko ten wiek, który mi wypominają. Fizycznie czuję się jednak dobrze, praktycznie w poprzednich sezonach nie łapałem żadnych pauz spowodowanych zdrowiem. Tak naprawdę to ja nawet teraz nie jestem kontuzjowany, bo kontuzja to wykluczenie na dwa, trzy czy sześć miesięcy. Ja mam uraz, który uda mi się w ciągu dwóch tygodni zaleczyć. Takie są jednak uroki zawodowego uprawiania piłki ręcznej i to spotyka nie tylko Mariusza Jurasika.