Katarzyna Sadowska: Wszystko bym oddała za te dwa punkty
W zupełnie odmiennych nastrojach schodziły z parkietu w Szczecinie piłkarki ręczne chorzowskiego Ruchu. Nie tak miał wyglądać start rozgrywek w ich wykonaniu. Liczono na więcej.
Krzysztof Kempski
KPR Ruch Chorzów w spotkaniu z SPR Pogonią Baltica Szczecin faworytem zdecydowanie nie był. Pomimo tego, całkiem udanie rozpoczął się dla nich ten ostatni środowy mecz w ramach 1. kolejki PGNiG Superligi Kobiet. O końcowym wyniku zdecydowała fatalna momentami druga połowa. - Nie powiedziałabym, że cała druga połowa była zła. Na początku faktycznie jeszcze doszłyśmy rywalki. One potem odskoczyły, ale my jeszcze potrafiłyśmy dojść je na trzy oczka. Szkoda, że nie wykorzystałyśmy właśnie tej minuty - przyznała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Katarzyna Sadowska.
Mur, jaki postawiły między słupkami obie szczecińskie bramkarki też dał się ślązaczkom mocno we znaki. - Bramkarki ze Szczecina pewnie coś tam pobroniły, nie powiem, że nie, ale ja akurat nie w tym bym upatrywała przyczyn naszej porażki - stwierdziła skrzydłowa KPR-u, która po chwili przyznała, że osiem bramek zdecydowanie zamieniłaby na wygranie meczu. - Jest już po meczu i niczego się nie zmieni, ale naprawdę wszystko bym oddała za te dwa punkty. Te osiem bramek zdecydowanie też - zakończyła 32-latka.