Młodsza Pogoń na "czwórkę" - podsumowanie sezonu w wykonaniu Pogoni Szczecin
Udanie zakończyli sezon szczypiorniści Pogoni Szczecin. Przed rozgrywkami doszło do przetasowania w składzie i jego odmłodzenia. Krok ten okazał się być korzystny. Klub zameldował się "oczko" wyżej.
Przed sezonem
Już przed rozpoczęciem sezonu było wiadome, że drużynę ze Szczecina czeka szereg zmian personalnych. Kariery sportowe zakończyli: Paweł Biały i Sebastian Smuniewski. - Planowałem fajnie pożegnać kibiców, ale mecz tak się ułożył, że nie było okazji. Cóż, to było ostatnie 15 minut w mojej karierze. Mam nadzieję, że będziemy teraz "budować" naszą młodzież. Są następni chętni, przed którymi 20 lat, może i więcej grania. Taka jest kolej rzeczy - mówił pierwszy z wymienionych.
Odeszli także: Filip Kliszczyk, Jacek Wardziński, Tomislav Stojković, Nenad Marković i Paweł Matkowski. Doświadczonych zastąpili młodzi. W ataku zdecydowano się postawić na Patryka Walczaka i był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Obrotowy bardzo szybko wkomponował się w drużynę. Niewątpliwą "atrakcją" było zatrudnienie najmłodszego w PGNiG Dawida Krysiaka (wówczas 16-latka). Skrzydłowy Portowców pokazał, że ma atuty ku temu, by okazać się solidnym szczypiornistą.Pierwsza runda
Patrząc na "rozkład jazdy" Pogoni Szczecin można było go uznać za bardzo korzystny. Jako pierwszy do Grodu Gryfa zawitał mistrz Polski z Kielc. Już wówczas widać było, że Portowców stać będzie na bardzo wiele. Goście spotkanie wygrali dzięki lepszej koncentracji w końcówce i wykorzystaniu błędów miejscowych. Potwierdziło to 7 kolejnych spotkań bez przegranej! Wpadkę podopieczni Rafał Biały zaliczyli w spotkaniu przeciwko mielczanom.Już na 1/8 finału pucharu Polski zakończyli swoją przygodę Pomarańczowi. W losowaniu trafili na Orlen Wisłę Płock. Zdecydowanym faworytem byli srebrni medaliści. Przypomnijmy jednak, że właśnie z siódemką z Płocka Pogoń mierzyła się stosunkowo często. Raz udało im się uzyskać korzystny remis po 26. Miało to miejsce w 2012 roku. Tym razem tak szczęśliwa historia już się nie powtórzyła.
Druga runda
Rewanże rozpoczęły się od wysokiej porażki, ale potem przyszła kolejna seria i Pogoń na dobre zameldowała się w czubie PGNiG Superligi. Było to tym bardziej istotne, że drużynę reprezentowała grupa starszych zawodników oraz całkiem liczna młodzież. Ci drudzy starali się czerpać ze swoich występów, ile tylko zdołali. - Pograli młodsi, bo i Gobber zdobył bramkę, i Krysiak, i Grzegorek, który zarobił jeszcze karnego. Dla nich to kolejne minuty. Wiem, że będą one procentowały - oceniał postawę nie tak dawnych juniorów szkoleniowiec Biały.
Końcówka rundy zasadniczej była niemalże identyczna do tego samego okresu z zimy. Jedynym wyjątkiem było spotkanie ze PGE Stalą Mielec, które szczecinianie tym razem wygrali i to na parkiecie przeciwnika. Z tego też tytułu rewanż okazał się więc mieć wyjątkowy "smaczek". Rezultaty pozostałych meczów sprawiły, że o ostatecznej pozycji szczecinian (3. lub 4.) zdecydować miał mecz z siódemką ze Śląska. Kolejny już raz padł remis, który w lepszej sytuacji ustawił konkurenta do podium.- Jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. Niestety, najpewniej zajmiemy 4. miejsce w lidze, ale mimo wszystko jesteśmy zadowoleni - przewidział Mateusz Gmerek. Jak się potem okazało o pozycji obu drużyn zdecydowały... zapisy regulaminowe. - Taki jest regulamin i dlatego, że mamy dwa remisy (z zabrzanami - dop. red.), to decydują bramki. No trudno, taki jest sport - wyjaśnił Wojciech Jedziniak. Dla Portowców oznaczało to walkę o półfinał z graczami Pawła Nocha.