Minimum spełnione, ale... - podsumowanie sezonu w wykonaniu Gaz-System Pogoni Szczecin

To był już drugi rok gry szczecinian w Superlidze Mężczyzn. W zeszłym wylądowali na miejscu 7. W tym miało być lepiej. Niewiele brakowało, a Pogoń zagrałaby o medale.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Przed sezonem

Bez specjalnie wygórowanych celów przystąpili do drugiego sezonu swoich występów w Superlidze szczypiorniści Gaz-System Pogoni Szczecin. Minimum było osiągnięcie miejsca wyższego od tego z debiutanckiego startu. - Chciałbym, byśmy zajęli miejsce wyższe niż w poprzednim sezonie, czyli żeby to były lokaty 4-6. Moim marzeniem jest to, by wejść do tego małego finału, ale realnie miejsca 4-6 będą kolejnym krokiem naprzód. Zobaczymy - mówił wówczas sternik klubu Paweł Biały.

Pomóc w tym miało zatrzymanie w zespole podstawowych zawodników oraz delikatne wzmocnienie prawego rozegrania. Nie obyło się jednak bez rozstań. Pogoń zakończyła współpracę z: Szymonem Ligarzewskim, Veselinem Chakmakovem oraz Łukaszem Masiakiem. Na wypożyczeniu przebywał środkowy rozgrywający Filip Kliszczyk, który po spadku swojego niemieckiego pracodawcy nie wrócił już na ławkę szczecinian. Poważnym wzmocnieniem było natomiast sprowadzenie do Grodu Gryfa uznanego już Siergei'a Shilovicha oraz... Piotra Przybeckiego jako dyrektora sportowego, który tak oceniał transfer Białorusina. - Kadrę trzeba wzmacniać pod innym kątem, czyli ludźmi, którzy będą ją mogli wzbogacić sportowo, a nie tylko uzupełnić. Takim ruchem jest właśnie sprowadzenie tego chłopaka z Białorusi. Tym bardziej, że do tej pory mieliśmy tylko jednego gracza na tej pozycji, czyli Zarembę. Teraz jest drugi, który ma zupełnie inny styl gry i o to chodzi. Jak to wszystko będzie ze sobą współgrało miały jednak pokazać dopiero spotkania ligowe.
Pierwsza runda

Gazownicy już na samym początku udowodnili, że są znacznie dojrzalszym zespołem niż byli rok wcześniej. - Cieszę się bardzo z tego wyniku. Wygrać w pierwszym meczu w taki sposób to coś znaczy. Myślę, że teraz pójdzie - przewidywał po spotkaniu z MMTS-em Bartosz Konitz. Jak się potem okazało, poszło nawet bardzo dobrze. Pogoń rzucała znacznie powyżej 30 bramek w jednym meczu. Pierwszą drużyną, która, w dodatku rzutem na taśmę, zdołała urwać ówczesnemu liderowi jeden punkt był Górnik Zabrze. Ostoją w ekipie Rafała Białego byli zawodnicy doświadczeni: Wojciech Zydroń, Michal Bruna, Bartosz Konitz, Jacek Wardziński czy też nowy nabytek - Siergei Shilovich.

Pierwsza porażka musiała jednak przyjść. Nie do zatrzymania okazali się być w 6. kolejce mistrzowie Polski - Vive Targi Kielce. Nikt z tego jednak tragedii nie zamierzał robić. Zarówno działacze, jak i sami zawodnicy wiedzieli, z kim się mierzą. Podobny scenariusz, czyli wyraźne zwycięstwo nad ówczesną rewelacją rozgrywek odnieśli inni faworyci ligi - Orlen Wisła Płock. Co jednak ciekawe, od wygranej na własnym terenie z puławianami Pogoń stanęła na pudle, którego już nie oddała przez całą pierwszą rundę. - Azoty to jest klasowy zespół, który na pewno pretenduje do medalu. Graliśmy u siebie, wśród swoich kibiców. Wtedy gra się inaczej. Cieszymy się, ale spokojnie, spokojnie, spokojnie - wyraźnie starał się tonować optymistyczne nastroje "Centy". Gazownicy robili jednak swoje. 14 grudnia, po czterech wygranych z rzędu, z Grodu Gryfa oczko wywiózł jeszcze tylko SPR Chrobry Głogów i tak dobiegła końca pierwsza część sezonu (bilans szczecinian: 9 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Druga runda

Rozgrywki szczypiorniści wznowili 2 lutego. Szczecinianie na swój pierwszy mecz po ponad 2 miesiącach przerwy udali się do Opola. Rozpoczęli je zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, czyli wyraźną wygraną nad beniaminkiem ligi. Jednak, jak mówi powiedzenie: szczęście nie trwa wiecznie. Bardzo boleśnie podopieczni Białego przekonali się o tym już w połowie miesiąca. Z dniem 15 lutego z klubem pożegnał się Białorusin Shylovich. Na domiar złego, jeszcze tego samego dnia w spotkaniu w Piotrkowie Trybunalskim poważnych kontuzji doznała aż dwójka zawodników Pogoni: "Zarek" oraz Paweł Krupa. Tymczasem rozgrywki zaczęły nabierać tempa. Trzy dni później do Szczecina przyjechali kielczanie. W tamtych zawodach pech przytrafił się tym razem "Oranje". Jeszcze w pierwszej połowie upadł tak nieszczęśliwie, że na parkiet już nie powrócił. - Prawdopodobnie jest to pęknięta kość śródstopia, a jeśli tak, to zostaliśmy z dwoma rozgrywającymi - przewidywał wówczas trener Biały. Rozbrat rozgrywającego z handballem potrwał ponad miesiąc.
Od meczu z kielczanami Pogoń rozgrywających musiała zastąpić skrzydłowymi Od meczu z kielczanami Pogoń rozgrywających musiała zastąpić skrzydłowymi
Po kontuzji Konitza zaczął się sprawdzać iście czarny scenariusz. Gaz-System Pogoń błyskawicznie zaczęła tracić wcześniej wypracowaną przewagę. Rozgrywających zastępowali skrzydłowi, którzy w zaledwie parę dni musieli nauczyć się kilku sprawdzonych wcześniej zagrywek. Znakomicie radził sobie z tym głównie "Zyga". - Brakowało tych graczy na poszczególnych pozycjach. Ja z konieczności grałem na środku rozegrania. To był wariant mocno awaryjny - przyznawał sam zainteresowany. Ostatecznie szczecinian tuż przed "metą" wyprzedził nie tylko Górnik, ale i Azoty. Powrót wymienionej wcześniej trójki graczy na ostatnie zawody z KPR-em Legionowo oraz jednoczesna, sensacyjna porażka podopiecznych Bogdana Kowalczyka w Mielcu, zapaliły pewne światełko w tunelu. Pogoń awansowała na 4. lokatę i do play-off mogła przystąpić z korzystniejszej dla siebie pozycji.
Gaz-System Pogoń w swoim drugim starcie w Superlidze zagrała na miarę oczekiwań?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×