Wojciech Zydroń: Zapomnijmy o tym, co było, walczymy dalej

Po przegranej w Kwidzynie pod wielkim znakiem zapytania stała walka szczecinian o 5. miejsce w play-off. Gazownicy sami jednak dość szybko postanowili rozwiać wszelkie wątpliwości.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Udany rewanż powzięli szczypiorniści Gaz-System Pogoni Szczecin nad wciąż aktualnym brązowym medalistą mistrzostw Polski - MMTS-em Kwidzyn. Wyglądało to tak, jakby gospodarze chcieli przypomnieć jednocześnie, że przegrana z KS Azotami Puławy była wypadkiem przy pracy. - Tamtego meczu z Puławami nie chcę rozpamiętywać. Myślę, że większość z nas powinna o tym zapomnieć. To jest już historia. Przed nami kolejny przeciwnik - krótko na ten temat wypowiedział się skrzydłowy Pogoni, Wojciech Zydroń, który szerzej skomentował postawę zespołu przeciwko kwidzynianom.

- Cieszę się, że tego dnia wyszliśmy jako jedna drużyna. To przyniosło efekt. Naszego zwycięstwa upatruję w grze obronnej. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, ale straciliśmy tylko 18 bramek przez 60 minut, co mówi samo za siebie. Można było tych bramek stracić jeszcze mniej, ale już nie doszukujmy się większych szczegółów - dodał "Zyga".
Skrzydłowy Gazowników zwrócił jednocześnie uwagę na fakt, że taki wynik po pierwszych trzydziestu minutach (13:4) na tym etapie rozgrywek zdarza się niezwykle rzadko. - Tak. Przeciwnik rzucił nam 4 bramki, a mógł przynajmniej o dwie mniej. Jeśli dobrze pamiętam, to w przewadze zrobiliśmy błąd, a oni pociągnęli z tego kontrę. Ale, tak jak powiedziałem wcześniej, należy się cieszyć z tego, co jest. Niemniej jednak ten mecz też trzeba przeanalizować, bo nadal popełniamy jakieś proste błędy w ataku, w obronie również. To trzeba eliminować. Wracając do tego meczu i go krótko podsumowując to uważam, ze graliśmy z wielkim sercem i chęcią. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną oraz, że walka o to 5. miejsce nam się należy.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Wspomniał również o tym, że on i jego koledzy spodziewali się, że rywal po zmianie stron może przycisnąć, by gonić wynik. - Wiedzieliśmy, że zespół z Kwidzyna rzuci się na nas po przerwie. My w pierwszych 15-20 minutach popełniliśmy błędy, o których już wcześniej mówiłem. Przytrafiło nam się kilka podwójnych kar i wtedy zaczęły się lekkie nerwy. Cieszy to, że w końcówce zachowaliśmy zimną krew, dołożyliśmy jeszcze te dwie bramki. To dało nam zwycięstwo. Waga tego meczu była wysoka, więc nic dziwnego, że pojawiły się też delikatne "spinki". Ale cóż, cieszę się, że walczymy dalej.
Zydroń przeciwko MMTS-owi rzucił 8 bramek Zydroń przeciwko MMTS-owi rzucił 8 bramek
Zydroń, na pytanie, co zdecydowało o słabszej postawie gości, nie miał wątpliwości, że wpłynęła na to wielka chęć zwycięstwa u miejscowych. - Rywal nie radził sobie właśnie dlatego, że wyszliśmy do meczu z wielkim sercem do walki. Jeżeli na każdy mecz tak byśmy wychodzili, to gralibyśmy o medal. W jednym ze spotkań przytrafił nam się słabszy moment. Nad tym też ubolewałem, ale zapomnijmy o tym. To już jest historia. Pokazaliśmy, że gdy wychodzimy naładowani energią i pewni siebie, ale z szacunkiem do przeciwnika, jesteśmy w stanie wygrać naprawdę wiele spotkań i z wieloma zespołami. To napawa optymizmem przed tymi dwoma meczami, które nas jeszcze czekają - zakończył jeden z liderów szczecinian.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×