Radomska Politechnika skazana "na pożarcie"

W ciągu bieżącego tygodnia niewiele poprawiło się w drużynie Politechniki Radomskiej. W najbliższej kolejce I ligi Akademicy nie powinni mieć nic do powiedzenia w starciu z liderem tabeli grupy B, Czuwajem Przemyśl. Nie dość, że zmierzą się z najmocniejszą ekipą, to znów rywalizować będą w mocno okrojonym składzie.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Obecny tydzień wyglądał podobnie do poprzednich - kiepska frekwencja na treningach, brak lepszej perspektywy na przyszłość, zastanawianie się nad dalszymi losami sekcji szczypiorniaka w akademickim klubie. Nic w tych kwestiach się nie poprawiło. Sytuacja może się zmienić najwcześniej po niedzieli. Wtedy dojdzie do spotkania zarządu z władzami miasta i uczelni.

Wyjazdowy mecz radomian z Czuwajem Przemyśl (początek w sobotę o godz. 17) będzie ważny zwłaszcza dla Damiana Misiewicza i Filipa Jarosza. Skrzydłowy i bramkarz jeszcze kilka tygodni temu reprezentowali barwy Politechniki. Po zawirowaniach organizacyjno-finansowych, w tym braku konsensusu co do sprawy zakwaterowania, zdecydowali się opuścić Radom. Na pewno tego kroku nie żałują i w najbliższym starciu będą chcieli pomóc swojemu nowemu zespołowi w umocnieniu go na pozycji lidera.

- Gramy tylko trzema rozgrywającymi. Nie mamy żadnego leworęcznego zawodnika - po ostatnim starciu, z ŚKPR-em Świdnica, ubolewał nad problemem prawego skrzydła trener Roman Trzmiel. Doświadczony szkoleniowiec na dobre przejął obowiązki po Edwardzie Strząbale.

Nie raz bywało tak, że skazywana "na pożarcie" drużyna sprawiała niespodziankę. W przypadku meczu w Przemyślu można by mówić o sensacji, i to ogromnego kalibru. Szczerze mówiąc, na taki obrót spraw nawet najzagorzalsi fani Akademików nie mają jednak co liczyć. Czuwaj to zdecydowany lider tabeli i na stratę punktów, szczególnie w meczu na własnym boisku, pozwolić sobie nie może. Komplet "oczek" będzie mógł sobie dopisać jednak dopiero po końcowej syrenie...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×