Dwie "wędki" Leszka Ojrzyńskiego dały efekt. "Trzeba było szybko podejmować ryzykowne decyzje"
W pierwszej połowie meczu z KGHM Zagłębiem Lubin ekipa Górnika Zabrze spisywała się fatalnie. Trener Leszek Ojrzyński już w 37. minucie postanowił pobudzić zespół i zdjął z boiska dwóch piłkarzy.
Ślązacy w pierwszej połowie popełniali proste błędy w obronie, a oba gole stracili po stałych fragmentach gry. Najpierw bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego Grzegorza Kasprzika pokonał Jakub Tosik, a następnie zbyt krótko wybitą piłkę z rzutu rożnego do siatki skierował Dorde Cotra. - Jest nad czym pracować, bo za łatwo tracimy bramki. W pierwszej połowie straciliśmy je po stałych fragmentach, a po wrzucie z autu mogliśmy przegrywać 0:3, ale Kasprzik obronił - przyznał Ojrzyński.
Zabrzanie muszą pracować nie tylko nad poprawą gry w defensywie. - W niektórych momentach brakuje nam charakteru, odpowiedzialności, komunikacji między sobą i agresywności. Jak to poprawimy, to możemy wygrać z każdym, ale żeby to zrobić to trzeba mieć siły, być zgraną drużyną. Jest nad czym pracować i w niedzielę się przekonamy jak będziemy grać. Niektórzy zawodnicy dali z siebie bardzo dużo i obawiam się o ich zdrowie. Ważne, że mamy ten jeden punkt, ale nadal jesteśmy czerwoną latarnią i oby to był kop i dobry zastrzyk na przyszłość - stwierdził trener Górnika.