Trener Arki Gdynia: Dostaliśmy nauczkę, bo obrośliśmy w piórka

Choć Arka Gdynia była faworytem meczu w Sosnowcu, to nie było tego widać na murawie. - Zagraliśmy poniżej oczekiwań - zaznaczył Grzegorz Niciński, którego podopieczni wyraźnie ulegli beniaminkowi.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Przed sobotnią konfrontacją tytuł zdecydowanego faworyta należał do gdynian. Już w pierwszych minutach potwierdzili oni te zapowiedzi, gdyż gola zdobył Michał Nalepa. Jednak radość drużyny nie trwała zbyt długo, gdyż w miarę upływu czasu poprawiała się gra sosnowiczan.
Piłkarzom Zagłębia Sosnowiec skrzydeł dodała bramka Jakuba Araka na wagę remisu 1:1. Od tego momentu stroną przeważającą w pojedynku byli gospodarze, którzy ostatecznie triumfowali 4:2.

- Przegraliśmy. Wiedzieliśmy, co nas tutaj czeka, Sosnowiec to trudny teren. Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zagrać dobrze, aby wywieźć stąd punkty. Niestety, zagraliśmy poniżej oczekiwań, kilku moich zawodników nie zagrało tak, jak myślałem, co się przełożyło na naszą dyspozycję - szczerze przyznał Grzegorz Niciński.

Szkoleniowiec Arki ubolewał nad ostatecznym rozstrzygnięciem spotkania, lecz jednocześnie doceniał klasę rywala, Zagłębie zdobyło bowiem gole w efektowny sposób. Choćby w 34. minucie, gdy spod końcowej linii piłkę wycofał Jovan Ninković, a ta trafiła właśnie do Matusiaka, który minął obrońcę i huknął zza pola karnego w sam róg bramki. Było to trafienie na 2:1.

- Mimo że prowadziliśmy 1:0, to straciliśmy bramki, bardzo ładne bramki, bo gol na 2:1 to było bardzo piękne uderzenie, potem rywal nas kontrolował i wygrał zasłużenie. Zasłużenie, bo mieliśmy mało atutów. Szkoda, ale takie jest życie sportowca. W środę następny ligowy mecz, bardzo chcemy się zrehabilitować. Dostaliśmy nauczkę, po tych trzech spotkaniach niby wszystko jest fajnie, troszeczkę można powiedzieć, że obrośliśmy w piórka i Zagłębie to wykorzystało. Sosnowiczanie zagrali z zębem i wygrali zasłużenie - powiedział.

Na szarżę sosnowiczan zawodnicy Arki zdołali odpowiedzieć tylko jednym trafieniem. Po czterech straconych bramkach do siatki rywali trafił Rashid Yussuff i to cztery minuty po wejściu na murawę. - Próbowaliśmy różnych schematów. Ale przegraliśmy przez boczne sektory boiska, jednak zawodnicy skrzydłowi byli na tyle mocni, że stworzyli tam przewagę i z tych rejonów poszły dokładne akcje - podkreślił Niciński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×