Miłosz Przybecki: Sam się nie wywaliłem
Szarża najszybszego zawodnika Pogoni Szczecin pozwoliła zremisować z Wisłą Kraków. Miłosz Przybecki miał również czego żałować.
Sebastian Szczytkowski
Spotkanie z Wisłą Kraków nie układało się Portowcom zgodnie z wymarzonym scenariuszem. Bliżej zwycięstwa w starciu niepokonanych byli goście, którzy w 14. minucie wyszli na prowadzenie po strzale Rafaela Crivellaro z rzutu karnego. Przewaga gola utrzymała się do przerwy. Trener Czesław Michniewicz spojrzał wówczas w kierunku ławki rezerwowych i podniósł z niej Miłosza Przybeckiego.
Miłosz Przybecki rozegrał najlepsze 45 minut w barwach Pogoni Szczecin
- Ewidentnie wyprzedziłam przeciwnika, wstawiłem nogę i przecież sam się nie wywaliłem. Zostałem zahaczony. Może nie był to brutalny faul, ale moim zdaniem karny powinien być i był - opisał Przybecki. - Mecz się jeszcze otworzył. Mieliśmy szansę, by strzelić na 2:1 i dopiero wtedy byśmy się cofnęli. Trochę szkoda, ale zarazem można cieszyć się, że nie przegrywamy - dodał.
Pogoń Szczecin jest jedną z dwóch niepokonanych drużyn w Ekstraklasie, ale już cztery razy zremisowała, przez co paradoksalnie traci kontakt ze ścisłą czołówką tabeli. - Nie jestem zadowolony, bo Wisła była słabsza i zdecydowanie do ogrania – powiedział Jakub Czerwiński. - W drugiej połowie przeważaliśmy i kontrolowaliśmy sytuację. Na szczęście uratowaliśmy punkt, ale boli, że nie możemy wygrać na swoim stadionie.