Patryk Małecki nigdy nie przeprosił Kazimierza Moskala

Lista grzechów Patryka Małeckiego ciągnie się w nieskończoność i jest systematycznie poszerzana. W dodatku nie po każdym wybryku "Mały" chciał zapracować na rozgrzeszenie.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Patryk Małecki nie byłby sobą, gdyby co jakiś czas nie wywinął numeru rujnującego wizerunek, który z trudem odbudowywał po wcześniejszym wyskoku. "Mały" mógłby napisać autobiograficzny scenariusz drugiej części filmu "Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi", a przecież ma dopiero 27 lat.

Ośmiokrotny reprezentant Polski ma na koncie m.in. zniszczenie ławki rezerwowych po byciu zmienionym przez trenera, odmówienie wejścia na boisko w roli zmiennika, awanturę z dyrektorem sportowym Arki Gdynia, zwyzywanie Macieja Sadloka, Tomasza BrzyskiegoSaidiego Ntibazonkizę czy sędziego w sparingu albo meczu rezerw, grożenie dziennikarzom, krytykę kolegów z młodzieżowej reprezentacji Polski, wyproszenie gwiżdżących kibiców Wisły na Cracovię czy wreszcie pokazanie fanom Białej Gwiazdy "gestu Kozakiewicza". A to tylko te wybryki, które ujrzały światło dzienne i o których dowiedziała się opinia publiczna.
Manifestujący swój katolicyzm Małecki wie, że warunkiem uzyskania rozgrzeszenia jest szczerzy żal za grzechy, a co najmniej po jednym ze swoich wybryków pominął ten punkt. Podczas rozegranego 16 lutego 2012 roku pierwszego meczu 1/16 finału Ligi Europy ze Standardem Liege (1:1) trener Kazimierz Moskal ściągnął "Małego" z boiska już w 56. minucie, na co ten zareagował kopniakiem w bandę okalającą operatora kamery i zejściem bezpośrednio do szatni z pominięciem podania ręki szkoleniowcowi.

Dzień później Małecki przeprosił kolegów z drużyny za swoje zachowanie i zakomunikował, by nie brać go pod uwagę przy ustalaniu składu na kolejny mecz z Zagłębiem Lubin. W wyniku tego zajścia Małecki został przesunięty do drużyny rezerw, ale gdy niespełna dwa tygodnie później Moskala zastąpił Michał Probierz, piłkarz został objęty amnestią i wrócił na łono pierwszej drużyny. Nie na długo, bo trzy miesiące później został wypchnięty na wypożyczenie do tureckiego Eskisehirsporu.

Od stycznia 2014 roku Małecki jest już zawodnikiem Pogoni Szczecin, a ostatnio zasygnalizował powrót do wysokiej formy. W piątkowym meczu 6. kolejki Ekstraklasy Portowcy zagrają z prowadzoną przez Moskala Białą Gwiazdą. Jak się okazuje, krnąbrny piłkarz nigdy nie przeprosił szkoleniowca za swoje zachowanie ze spotkania ze Standardem Liege.

- Nie przypominam sobie takiej sytuacji - mówi Moskal. - Spotkaliśmy się potem na meczu Młodej Ekstraklasy w Zabierzowie. Patryk grał, przywitaliśmy się, podaliśmy sobie dłoń, ale dłuższej pogawędki nie było - dodaje trener Wisły.

Mimo incydentu z lutego 2012 roku Moskal ma dobre zdanie o Małeckim, którego zna od pierwszych kroków "Małego" w I zespole Wisły. - Pierwszy raz usłyszałem o nim chyba wtedy, gdy zrobiło się o nim głośno, kiedy jako junior miał wyjechać do Lazio. Nie był wtedy w kadrze I zespołu i mało kto o nim wiedział coś więcej. Kiedy Dan Petrescu się o tym dowiedział, dopytywał nas o Patryka i zaprosił go do pierwszej drużyny - opowiada Moskal i dodaje: - Widać było, że Patryk umie grać w piłkę. Wiadomo, żę ma trudny charakter, ale potrafi grać. Jest bardzo ambitny, jest bardzo zawzięty. Jako młody chłopak miał duże poczucie własnej wartości.

Patryk Małecki zrobiłby większa karierę, gdyby miał inny charakter?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×