Od piłkarza do kulturysty i zapaśnika. Niezwykła przemiana Tima Wiese

Jako bramkarz ważył 90 kg. W dwa lata zbudował 40 kg masy mięśniowej. Trenuje wrestling. - Odżywki robią z człowieka różne rzeczy - uśmiecha się Kamil Kosowski, który grał z nim w Kaiserslautern.

Michał Fabian
Michał Fabian

2011 rok. Na gdańskiej PGE Arena Polacy grali o pierwsze, historyczne zwycięstwo z Niemcami. Podopieczni Franciszka Smudy byli blisko upragnionego celu. Wydawało się, że wygraną "podaruje" nam Tim Wiese, który w 90. minucie sfaulował w polu karnym Pawła Brożka. Jakub Błaszczykowski trafił na 2:1, ale Niemcy, jak to Niemcy, grali do końca. W 94. minucie wyrównał Cacau, a marzenia o pokonaniu odwiecznego rywala musieliśmy odłożyć (na trzy lata).

Wiese był po tym meczu krytykowany w niemieckiej prasie. Nie miał szczęścia do kadry. W sześciu występach w drużynie narodowej nigdy nie zasmakował zwycięstwa. W jego kolekcji są brązowe medale MŚ 2010 i Euro 2012, ale otrzymał je bez choćby jednego występu. Złośliwi twierdzą, że bramkarz potrzebny był Joachimowi Loewowi tylko po to, by... wygłaszać w szatni mowy z podziękowaniami dla kanclerz Angeli Merkel.
Odmówił Mourinho i Realowi

2012 rok. Wiese po siedmiu latach zdecydował się odejść z Werderu Brema. Dostał propozycję z Realu Madryt, od samego Jose Mourinho. Portugalczyk szukał wówczas kogoś, kto wygryzie ze składu Ikera Casillasa. Niemiec namyślał się, w końcu jednak odrzucił ofertę. Po latach przyznał, że to był błąd. - Chciałem z przyczyn osobistych pozostać w Niemczech. Z perspektywy czasu wiem, że ze względów sportowych powinienem był pójść do Realu. Nie wierzyłem jednak wówczas, że Mourinho posadzi Casillasa na ławce - powiedział w rozmowie ze "Sport Bildem" w 2014 r.

Zamiast tego urodzony w Bergisch Gladbach golkiper związał się czteroletnią umową z TSG 1899 Hoffenheim. I to był kolejny błąd. U "Wieśniaków" Wiese zagrał tylko w 10 spotkaniach i szybko popadł w niełaskę. Został "zdegradowany" do tzw. Trainingsgruppe 2, w której znaleźli się zawodnicy niechciani. Ostatni mecz zagrał w styczniu 2013 r. Rok później podpisał z klubem porozumienie o zakończeniu współpracy. Kontraktu jednak formalnie nie rozwiązał. Hoffenheim chciał się w ten sposób zabezpieczyć - na wypadek, gdyby piłkarz znalazł nowego pracodawcę. Tima jednak do futbolu już nie ciągnie. Ba, miałby kłopot z wykonywaniem bramkarskiego fachu. Zmienił się bowiem nie do poznania.

"Riese Wiese" ("Wiese gigant/olbrzym") - tak nazywany był niemiecki bramkarz, gdy występował w Werderze. Imponował refleksem, popisywał się efektownymi paradami. "Riese Wiese" nabrało ostatnio zupełnie innego znaczenia. Dosłownego.

"Trzeba chodzić na siłownię i... żreć"

W czerwcu 2014 r. do sieci wyciekło zdjęcie (niezbyt dobrej jakości) z prężącym muskuły Wiese. W niczym nie przypominał bramkarza. Raczej kulturystę.
Fot. Twitter Fot. Twitter
Sam Niemiec skomentował to z humorem. - To zdjęcie jest stare. Obecnie jestem jeszcze szerszy - mówił. Grając w piłkę, ważył ok. 90 kg. Na wspomnianym zdjęciu - ok. 120 kg. - Wkrótce będę taki szeroki, że żadnej piłki nie przepuszczę - żartował, wiedząc już pewnie, że o futbolowej karierze powinien mówić w czasie przeszłym.

Niemcy początkowo byli zszokowani przemianą byłego kadrowicza. W sieci pojawiły się krytyczne komentarze o "napompowanym" bramkarzu. Najdalej poszedł były kolega Wiese z boisk Bundesligi. Ansgar Brinkmann wprost oskarżył byłego golkipera o niedozwolone praktyki. - Co się dzieje, gdy bierze się doping, widać dokładnie u Tima Wiese. Wygląda teraz jak "Marshmallow Man" (postać z Ghostbusters - przyp. red.). Możecie mi mówić, co chcecie, ale on tego nie wytrenował. To są "kupione" muskuły, to żenujące - mówił Brinkmann.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×