Nie interesuje mnie 5 minut, chcę więcej - rozmowa z Grzegorzem Krychowiakiem

- Sezon był wyjątkowy. Najwięcej punktów w historii klubu, awans do Ligi Mistrzów, wygrana Liga Europy i moja bramka w finale przed polską publicznością... - mówi Grzegorz Krychowiak.

 Redakcja
Redakcja

Marek Wawrzynowski: Jest jakieś konkretne zdarzenie, które sprawiło, że wskoczył pan na wyższą półkę?

Grzegorz Krychowiak: To przede wszystkim ogromna praca. Postawiłem sobie za cel, żeby w każdym roku stać się lepszym piłkarzem. Żeby to osiągnąć trzeba przechodzić etapy, zmieniać kluby, grać o większe cele. Uważam, że ten rok pod tym względem to ogromny krok do przodu, awansowaliśmy z klubem do Ligi Mistrzów wygraliśmy Ligę Europy, myślę że to jest ten mój początek sukcesów, chciałbym, żeby tak było.

A indywidualnie?

- Nie stawiam sprawy w ten sposób, żeby mieć cele indywidualne. Po prostu chcę iść wyżej. Cele klubu są moimi celami. I teraz była to wygrana w Lidze Europy. Od początku zakładaliśmy to zwycięstwo. A ja w tym czasie muszę pracować na treningu, polepszać się jako piłkarz.
I jaka różnica między panem sprzed transferu do Sevilli i tym z pucharem za Ligę Europy?

- Ten rok przede wszystkim grałem systematycznie i dlatego pod wszystkimi względami polepszyłem się jako piłkarz. Pod względem taktycznym, technicznym, ale też fizycznym, a to przecież była zawsze moja bardzo mocna strona.

Skoro we Francji był Robocop to kto jest w Hiszpanii, Robocop 2?

- W Hiszpanii intensywność treningów jest znacznie większa niż we Francji. Jeśli podczas treningu biegasz więcej, szybciej, to ta wydolność się powiększa. I to jest przyczyna. Poza tym grałem więcej meczów. Liga Europy, puchary. W sumie rozegrałem 55 spotkań, a w poprzednim sezonie dochodziłem do 40. To był mój pierwszy sezon gdzie grałem często co trzy dni i wytrzymałem tempo.

Ciekawe z tą intensywnością, gdyby porównać do siebie stereotypowych zawodników, to ci z ligi francuskiej wyglądają na takich, którzy ćwiczą najwięcej.

- Trafiłem na trenera, dzięki któremu rozumiem bardziej słowa "szacunek" i "praca". Wymaga od nas bardzo dużo. Jeśli chcesz rywalizować z takimi zespołami jak Real Madryt czy Barcelona, to musisz coś im przeciwstawić. W tym czym możemy być lepsi od nich, to jest praca.

I dzięki tej pracy trafił pan do jedenastki sezonu Marki.

- To jest wyjątkowe wyróżnienie. Dla mnie kolejny bodziec do ciężkiej pracy. Nie chce mieć swoich 5 minut, chcę mieć więcej. To pokazało, że mam do czego dążyć, że mogę osiągnąć jeszcze więcej, realizować większe cele, grać w Lidze Mistrzów.

W końcu nie musi pan zmieniać klubu, żeby to osiągnąć.

- I to jest bardzo pozytywne.

Lubi pan codziennie czytać o ofertach, które dostaje?

- Raczej na luzie do tego podchodzę. Dostałem kilka telefonów z zapytaniami, ale na razie się nie emocjonuję, nie ma żadnych konkretów. Jeśli będzie coś na rzeczy, to wtedy będę myślał. Z każdym okienkiem transferowym tak to funkcjonuje. Przychodząc tutaj wiedziałem, że jeśli dobrze będzie grał zespół, to docenieni zostaną wszyscy zawodnicy. Wystarczy spojrzeć na transfery, które robi Sevilla. Stąd można iść do każdego klubu świata. I nikt ci nie zarzuci, że tu grasz dobrze, ale nie ma gwarancji, że gdzie indziej sobie nie poradzisz.

Mówi się jednak, że klub stara się robić jeden transfer na okienko, żeby mieć za co płacić pensje. To znaczy, ze dla was okienko zostało zamknięte przez transfer Aleixa Vidala?

- Nie wiem czy jest taka zasada ale jestem pewny, że klub rozważa każda ofertę i dopiero wtedy podejmuje decyzje. Wystarczy prześledzić dwa ostatnie sezony, tych transferów było znacznie więcej.

Więc?

- Nie wypowiadam się na temat swojego ewentualnego transferu.

Liga Europy to największe osiągnięcie w życiu?

- Tak, cały sezon był wyjątkowy. Najwięcej punktów w historii klubu, awans do Ligi Mistrzów, wygrana Liga Europy i moja bramka w finale przed polską publicznością... ale to nie jest jeszcze to czego chcę. Myślę, że mogę więcej. To pierwszy krok, to początek sukcesów.

Ma pan taki wynik, to odcina się od niego?

- Jestem raczej człowiekiem, który jest bardziej podekscytowany przed meczem niż po. Naprawdę, wiem, że to ogromny sukces, ale podchodzę do tego spokojnie. I nie jest tak, że ten sukces to moje maksimum. To dopiero początek.

Właśnie tak to wyglądało, że wszyscy się cieszą, a pan chodzi po boisku...

- Doszło do mnie, że zrobiliśmy robotę, zrealizowaliśmy cel.

Adam Nawałka jak Jose Mourinho?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×