Pechowy Kamil Kurowski. Nieudany powrót w rodzinne strony
Pochodzący z regionu sądeckiego pomocnik Olimpii Grudziądz wystąpił przeciwko Sandecji Nowy Sącz, w której miał grać w rundzie wiosennej. Przez kontuzję spędził na boisku jedynie kilka minut.
Krzysztof Niedzielan
Kamil Kurowski już w 7. minucie starcia Sandecji z Olimpią nabawił się urazu po starciu z Mateuszem Bartkowem. Grający w osłabieniu przyjezdni stracili bramkę, zanim na murawę wszedł rezerwowy Denis Popović. - Mogę mówić o dużym pechu. Mam nadzieję, że to nic poważnego, ale kolano boli. Wyszedłem w pierwszym składzie i liczyłem, że pokażę się miejscowej publiczności, ale niestety było mi dane zagrać bardzo krótko - żałował 20-letni gracz.
- Zostałem tu potraktowany trochę nie fair. Minęło już trochę czasu, ale w środku jest jakiś żal. Tak nie powinno się stać, ale na pewne rzeczy nie ma się wpływu. W Sandecji walczyłem od początku przygotowań i myślałem, że będę podstawowym zawodnikiem u trenera Piotra Stacha. Do Olimpii trafiłem dwa dni przed końcem okienka transferowego, nie przepracowałem z drużyną okresu przygotowawczego, ale nie żałuję - zapewnił Kamil Kurowski.
Niedosyt Olimpii Grudziądz po meczu z Sandecją. "Sędziowie wprowadzali nerwowość"