Legia - Jagiellonia. Sędziowska kontrowersja przy Łazienkowskiej. Jagiellonia jak Górnik sprzed 21 lat?

Decyzja sędziego Pawła Gila o podyktowaniu kontrowersyjnego rzutu karnego, który pozbawił Jagiellonię Białystok punktu przy Łazienkowskiej wzburzyła kibiców. Nie był to pierwszy taki przypadek.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Jednym z najbardziej znanych przypadków, gdy Legia Warszawa zyskała na decyzjach sędziego jest pamiętne spotkanie aspirującej wówczas do mistrzostwa Polski stołecznej drużyny z Górnikiem Zabrze. Rozgrywane w sezonie 1993/94 starcie decydowało o koronie mistrza kraju. Po tę sięgnęła Legia - przy wydatnej pomocy sędziego Sławomira Redzinskiego.

Spotkanie to miało skandaliczny przebieg. Warszawianom do mistrzowskiego tytułu wystarczył remis, Górnik zaś musiał wygrać. Zabrzanie przyjechali do stolicy gotowi na ciężką walkę i nie odpuszczali od początku do końca. Chcieli zrewanżować się Legii za przegrany finał Pucharu Polski.
Skutecznie z rytmu wybijał jednak piłkarzy śląskiej drużyny sędzia, który już w 48 sekundzie gry żółtą kartką ukarał Grzegorza Mielcarskiego. Redzinski w kolejnych minutach jeszcze kilka razy sięgnął po "żółtko", co było finalnie dla gości brzemienne w skutkach. Po pierwszej połowie, to jednak Górnik był mistrzem Polski, bo prowadził 1:0 po bramce Marka Szemońskiego.

Łyżką dziegciu był jednak fakt, iż do przerwy na boisku nie wytrwał Henryk Bałuszyński, który w krótkim przedziale czasowym obejrzał dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. - Sędzia w tym meczu ewidentnie szukał zaczepki. Przerywał grę po każdym kontakcie i zazwyczaj rozstrzygał każdą wątpliwą sytuację dla Legii. O mojej kartce trudno w ogóle mówić, bo żadna z żółtych nie powinna być pokazana - mówił w rozmowie z naszym portalem nieżyjący już "Balu".

Na tym jednak festiwal Redzinskiego się nie skończył. Krótko po przerwie z drugim "żółtkiem" z boiska wyleciał Grzegorz Dziuk. Grający w dziewięciu na jedenastu rywali zabrzanie dzielnie się bronili, ale nie zdołali upilnować we własnym polu karnym Adama Fedoruka, który w 70. minucie gry strzałem głową wyrównał stan meczu.

Górnik - niczym ranne zwierze - próbował atakować. Momentami nie było widać, że drużyna ze Śląska gra w podwójnym osłabieniu. Kiedy jednak osiem minut po bramce dla Legii z boiska wyleciał trzeci gracz gości Jacek Grembocki, jasne było, że mistrzowski tytuł zostanie w Warszawie.

- Graliśmy ostro, ale nie brutalnie. Takie były wtedy czasy, że jak na boisku odstawiałeś nogę, to nie miałeś tam czego szukać. Sędzia Redzinski walkę nam skutecznie wybił z głowy. Brak mi słów na to co on wyczyniał. Minęło już dwadzieścia lat, a ja ciągle tym meczem żyję. To nie do pomyślenia, co tam się stało - wspominał na łamach naszego portalu Grembocki.

- To co wtedy zrobił z Górnikiem sędzia Redzinski do dziś burzy we mnie krew. Zabrzanie byli lepsi, a wygrywając w Warszawie mogli się cieszyć z mistrzowskiej korony. Sędzia wyrzucił jednak z boiska trzech piłkarzy Górnika, żeby tylko ten mecz nie zakończył się naszym zwycięstwem i mistrzowska patera nie pojechała na Śląsk - dodawał Ryszard Stanek, inny świetny przed laty gracz zabrzańskiej drużyny.

Co prawda środową batalię trudno porównywać do tej sprzed 21 lat, ale nie ulega wątpliwości, że Jagiellonia Białystok przez sędziowski wielbłąd została pozbawiona szans na zdobycie mistrzostwa Polski. Opinie piłkarzy były tożsame z tymi sprzed nieco dwóch dekad. Największą różnicą jest to, że Legia wciąż nie może być pewna mistrzowskiej korony i musi gonić Lecha Poznań. Czy sztuka ta się stołecznej drużynie uda?

Czy wierzysz, że pomyłka sędziego Pawła Gila była dziełem przypadku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×