Hit bez ognia - relacja z meczu Arka Gdynia - Wisła Płock

Bezbarwna pierwsza połowa i nieco lepsza druga - starcie na szczycie tabeli nie było widowiskiem złym, ale nie spełniło pełni oczekiwań. Wynik 0:0 ucieszył kibiców w Lubinie oraz Niecieczy.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Do niedzieli Wisła Płock zagrała jeden mecz z drużyną z czołówki. Zaprezentowała się mocno przeciętnie i przegrała z KGHM Zagłębiem Lubin. Po serii spotkań bez porażki była gotowa na następny poważny egzamin. Wybrała się do niepokonanej w 2015 roku i niewygodnej dla siebie Arki Gdynia.
Nafciarze rozpoczęli ostrożnie, pozwolili rywalom rozgrywać i zrezygnowali z wysokiego pressingu. Atakowali agresywniej żółto-niebieskich dopiero na 20-30. metrze przed własną bramką i uciekali się do fauli. O środek pola próbował jeszcze zawalczyć Krzysztof Janus, ale na marne szły jego starania, gdy brakowało wsparcia od partnerów. W ten sposób Wisła Płock była groźna jedynie po stałych fragmentach.

Nieco lepsze wrażenie sprawiała Arka Gdynia, która starannie rozgrywała i z czasem doszła do sytuacji podbramkowych. W 19. minucie Marko Radić wybił nieporadnie wrzutkę Michała Renusza pod nogi jego imiennika - Nalepy, który bez przyjęcia uderzył wprost w Seweryna Kiełpina. Interesująco zrobiło się jeszcze w końcówce po akcjach Przemysława Stolca na skrzydle i nieznacznym pudle Bartosza Ławy z rzutu wolnego.

Generalnie starcie na szczycie rozczarowywało. Po jednym celnym strzale i dwóch niecelnych przez 45 minut - takie statystyki na nikim pozytywnego wrażenia nie zrobiły. Brakowało żądeł na szpicy i elementu ryzyka. Trenerzy mieli za zadanie zmienić coś w przerwie, by hit kolejki nie został nazwany "kitem". Po powrocie z szatni Piotr Wlazło zastąpił upomnianego kartką i narzekającego na drobny uraz Macieja Kostrzewę.

Nie wiadomo czy dzięki defensywnemu pomocnikowi, czy wskutek twardszej rozmowy w szatni Wisła Płock wróciła na boisko naładowana energią. Dowodem statystycznym były dwa strzały Marcina Krzywickiego i jeden Marko Radicia. Szczególnie ta druga sytuacja była godna odnotowania. Po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego przez Stefańczyka i Iliewa Serb huknął blisko okienka bramki.

W 58. minucie dla odmiany Arka Gdynia była o krok od gola. Marcus Vinicius da Silva został obsłużony kapitalnym podaniem przez Marcina Warcholaka, po czym przegrał pojedynek sam na sam z Kiełpinem. Po chwili poprawił minimalnie niecelnie Nalepa. Sytuacji podbramkowych było więcej, ale wynik na tablicy nie ulegał zmianie. Zanosiło się więc na bezbramkowy remis.

Szansa otworzyła się jeszcze przed Wisłą po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej karce dla Krzysztofa Sobieraja. Płocczanie nie rzucili się jednak do ataku, paradoksalnie to Kiełpin zobaczył kartonik za przedłużanie gry, a szansę na gola mieli dopiero w doliczonym czasie. Dobre okazje mieli jeszcze Arkowcy, ale nic nie zwojowali. Wynik 0:0 ucieszył najbardziej kibiców w Lubinie oraz Niecieczy, gdzie grają rywalizujące z Nafciarzami o awans kluby.

Arka Gdynia - Wisła Płock 0:0

Składy:

Arka: Miszczuk - Stolc, Marcjanik, Sobieraj, Warcholak - Ława (76' Lech), Łukasiewicz - Renusz (71' Szubert), Nalepa (90+2' Rzuchowski), Wojowski - Marcus Vinicius da Silva.

Wisła: Kiełpin - Stefańczyk, Szymiński, Radić, Hiszpański - Kostrzewa (46' Wlazło), Góralski - Janus, Iliew, Darmochwał (84' Ruszkul) - Krzywicki (72' Kacprzycki).

Żółte kartki: Sobieraj, Lech, Nalepa (Arka) oraz Kostrzewa, Iliew, Kiełpin (Wisła).

Czerwona kartka: Sobieraj (Arka) /78' - za drugą żółtą/

Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Zielona Góra).

Strawa za gola w modzie na Pomorzu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×