Szymon Jary: Musieliśmy wziąć się w garść
- Wiadomo, o co gramy. Musieliśmy wziąć się w garść - mówi Szymon Jary z ROW-u Rybnik. Po udanym meczu jego drużyna znów wskoczyła na miejsce, dające awans do I ligi.
Beata Fojcik
Dwie strzelone bramki i czyste konto pozwoliło rybniczanom zgarnąć komplet punktów w pojedynku z MKS-em Kluczbork. Było to dopiero drugie zwycięstwo ekipy trenera Marcina Prasoła w rundzie rewanżowej. Wcześniejsze spotkania nie układały się po myśli jego podopiecznych. - Były takie mecze, w których brakowało nam pazerności i chciwości w polu karnym, a z pewnością także odrobiny szczęścia. Zdarzało się, że biliśmy głową w mur i piłka nie wpadała do siatki - wyjaśnia ostatnie niepowodzenia obrońca zielono-czarnych, Szymon Jary.
Szymon Jary przyczynił się do powstrzymania drużyny z Kluczborka
- Niedobrze zaczęliśmy rundę, a rywale strzelali nam bramki po błędach. Na jesień wiele spotkań zagraliśmy na zero z tyłu i dążymy do tego, żeby znowu tak było - dodaje Jary, który po raz pierwszy od listopada ubiegłego roku mógł cieszyć się z długo wyczekiwanego meczu bez straty gola.Z kolei na triumf ROW czekał niecały miesiąc. Czy wygraną nad MKS-em Kluczbork zapoczątkuje nową passę? - Wiadomo, o co gramy. Musieliśmy wziąć się w garść, bo mecze i punkty uciekały. Nie chcemy stracić szansy na awans. Mam nadzieję, że zaczniemy zwycięską serię, która szybko się nie skończy i poprowadzi nas do celu - prognozuje obrońca.
Paweł Mandrysz jak boiskowy wyjadacz. Świetny występ pomocnika ROW-u Rybnik