Największe wpadki Grenia: "To Nikodem Dyzma polskiej piłki"

Kazimierz Greń to jedna z barwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci w polskiej piłce nożnej. Poznaj największe afery z jego udziałem.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Były właściciel jednego z rzeszowskich sex shopów, samorządowiec, przebojem wdarł się do Polskiego Związku Piłki Nożnej. I to głównie dzięki niemu Grzegorz Lato został prezesem piłkarskiej centrali, a kilka lat później załatwił Zbigniewowi Bońkowi poparcie w terenie.
Kiedy w poniedziałek pojawiła się informacja o aresztowaniu Grenia przez irlandzką policję za nielegalną sprzedaż biletów przed meczem Irlandia - Polska, wybuchła potężna afera. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia w jego życiu.

Greń - między innymi w latach 2004-08, już jako prezes Podkarpackiego ZPN wydzwonił ze służbowej komórki kwotę ok. 80 tys. zł (1700 zł na miesiąc). W 2009 roku działacze PZPN przyznali sobie ogromne premie: Greń zainkasował 60 tys. zł. Oburzenie kibiców było ogromne. Związek nie miał wówczas wysokich notowań.

Były wiceprezes Podkarpackiego PZN, Wincenty Morycz, na łamach "Gazety" powiedział kiedyś: "Greń to Nikodem Dyzma polskiej piłki. Tak jak tamten nie ma przygotowania i tak jak tamten zajdzie wysoko. Już zaszedł".

Zamieszanie z wykształceniem

Kilkanaście lat temu Greń prowadził w błąd swoich wyborców w Rzeszowie, gdy kandydował do Rady Miejskiej. Otóż twierdził, że ma wykształcenie średnie, a tak naprawdę ukończył zasadniczą szkołę zawodową przy Zelmerze.

Kiedy jeden z dziennikarzy się o tym dowiedział i postanowił całą sprawę opisać, podobno usłyszał od Grenia, że ten ma nowotwór i dobrze by było, gdyby go oszczędził. Emocjonalny szantaż nie pomógł, sprawa wyszła na jaw. Późniejszy działacz PZPN natychmiast zmienił front.

- Przepraszam wszystkich wyborców, ja naprawdę myślałem, że szkoła zawodowa daje wykształcenie średnie. Dlatego tak napisałem - przyznał oficjalnie.

Ma parcie "na szkło"

W 2005 roku Greń wydał książkę o bogatej historii Podkarpackiego ZPN. Z okazji 60-lecia tego związku. Idea jak najbardziej słuszna, warta pochwał. Ale…

W książce, która liczyła 300 stron, na samym końcu zamieszczono 29 kolorowych zdjęć. Na 25 z nich główny bohater to oczywiście sam Greń. Sytuacja o tyle kontrowersyjna, iż dopiero od 1,5 roku pełnił stanowisko prezesa podkarpackiego futbolu.

Regionalni działacze byli oburzeni. Padały oskarżenia o profanacji pięknej historii piłki nożnej, o megalomanii działacza, o "parciu na szkło". Czas leczy rany. Po kilku dniach zamieszania, wszystko wróciło do normy.

"Zaatakował" celników

W sierpniu 2008 roku trzy autokary wypełnione działaczami PZPN wracały ze Lwowa, gdzie nasi piłkarze grali mecz towarzyski. Jeden z autobusów chciał ominąć obowiązkową odprawę celną. Kiedy został zatrzymany przed ostatnim już szlabanem, z drzwi miał wyskoczyć Greń i krzyczeć: "Wiecie, kim ja jestem? Zwolnię was wszystkich z pracy". Po czym z jego ust wypłynęła wiązanka wulgaryzmów.

W autobusie jechali: ówczesny prezes PZPN, Michał Listkiewicz oraz rzecznik piłkarskiej centrali, Zbigniew Koźmiński. Obaj twierdzili, że sytuacji nie widzieli, bo w tym czasie spali w środku pojazdu.

- Celnicy wykonujący rutynowe czynności służbowe zostali znieważeni - żaliło się kierownictwo Izby Celnej w Przemyślu.

Zapowiedział samobójstwo

- Wiem, że obiecane są nagrody za moją głowę i zrobicie wszystko, aby mnie zniszczyć. Ciekaw jestem jaka jest nagroda. Czy to awans czy wyższy stopień? Wiem, że poparłem w wyborach nie tego człowieka. Odchodzę. Mój problem był tylko jeden: zawsze chciałem dobrze dla ludzi. Odchodzę z tego świata z czystym sumieniem (...) Nie wiem jak długo będziecie niszczyć moje życie, ale już wiem, że niedługo - w styczniu 2009 roku Greń ze łzami w oczach przeczytał tej treści oświadczenie podczas zjazdu Podkarpackiego PZN.

- Kochana żono, kochane dzieci, wybaczcie, że odchodzę. Będę Tam czekał na was - na zakończenie dodał łamiącym się głosem.

Działacze byli zszokowani zapowiedzią samobójstwa, Greń wyglądał na człowieka załamanego. A wszystko było efektem afery wokół pewnej faktury. Prokuratura poinformowała, że Greń wydał 8,5 tys. zł z dotacji ministerstwa sportu na mocno zakrapianą imprezę. Te pieniądze były przeznaczone na rozliczenie akademii w szkole mistrzostwa sportowego. Działacz tłumaczył się, że podpisuje tysiące takich faktur i doszło po prostu do pomyłki.

Nie zna przepisów?

Przed rokiem doszło do ostrego starcia na linii Greń - Boniek. Jako szef Komisji ds. Futsalu i Piłki Plażowej PZPN, działacz z Podkarpacia podjął decyzję o nieprzyznaniu licencji na grę w Lidze Futsalu Wiśle/Krakbet Kraków. Powód? Hala tego zespołu miała nie spełniać wymogów wymiarowych (18 metrów x 36 metrów, zamiast wymaganych 18x38).

Zbigniew Boniek natychmiast zareagował. Wyjaśnił, że w przepisach dotyczących futsalu jasno jest napisane, iż do rozgrywek krajowych wystarczą wymiary 16x25 m. Trudno więc żądać od krakowian wydłużenia swojego obiektu, skoro wymogi są spełnione. Dzięki szefowi PZPN klub z Krakowa otrzymał licencję.

Greń oczywiście z decyzją Bońka się nie zgadzał, wdał się z nim w pyskówkę, obraził się.

Kazimierz Greń aresztowany w Irlandii! (aktualizacja)  

Czy Kazimierz Greń powinien zasiadać w zarządzie Polskiego Związku Piłki Nożnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×