Trener Cracovii o porażce z II-ligowcem: Zostaliśmy zamordowani

- Na pewno padną mocne słowa. Może nie na konferencji, ale mamy o czym porozmawiać - powiedział po sensacyjnej porażce z II-ligowymi Błękitnymi trener Cracovii Kraków.

Patryk Neumann
Patryk Neumann

Przypomnijmy, że w środę doszło do wielkiej sensacji w ćwierćfinale Pucharu Polski. II-ligowi Błękitni Stargard Szczeciński po mocnej końcówce pokonali przedstawiciela T-Mobile Ekstraklasy, Cracovię 2:0. - Przede wszystkim gratuluję gospodarzom w pełni zasłużonego zwycięstwa. Wygrał zespół bardziej zdeterminowany i taki, który wiedział, po co pojawił się na boisku. Pozwoliliśmy gospodarzom na zbyt wiele. Dużo stałych fragmentów, bardzo wolno rozgrywaliśmy swoje akcje. Zwycięstwo uważam za w pełni zasłużone - stwierdził trener Pasów, Robert Podoliński.

Jego zespół mimo przedmeczowych zapowiedzi nie zaprezentował się lepiej niż we wcześniejszych rundach tych rozgrywek. Choć na stadionie przy ulicy Ceglanej zagrał praktycznie najsilniejszy skład, wyżej notowany team zawiódł. - Mordowaliśmy się w tym Pucharze Polski i mordujemy się dalej. W środę zostaliśmy zamordowani. Po Ostrovii, gdzie dostaliśmy bardzo mocny sygnał ostrzegawczy, w tym meczu powtórzyliśmy swoje stare błędy - przyznał Podoliński.

To jednak nie koniec rywalizacji. Na tym etapie odbędzie się jeszcze rewanż, który zostanie rozegrany 17 marca w Krakowie. Pasy nie poddadzą się, lecz chętniej niż o drugim starciu z Błękitnymi trener Cracovii mówił o błędach popełnionych przez jego zespół w środę. - Ja sobie nie wyobrażam, żebyśmy zagrali drugi taki sam mecz w Pucharze Polski. Nie zastanawiam się jeszcze nad tym, ale mam bardzo ciekawy materiał do analizy. Powiem szczerze, że przy dwóch straconych bramkach dawno takich zachowań w grze defensywnej nie widziałem w swoim zespole. Czym to jest spowodowane? Nie wiem, ale bramka na 1:0 wzbudziła moje bardzo duże zdziwienie, bo takiego zachowania jednego z moich obrońców dawno nie widziałem. Jest materiał do analizy i kto wyjdzie, jeszcze nie wiem - komentował.

Faworyci dwumeczu nie narzucili rywalom swojego stylu gry. Pierwsza połowa była wyrównana, a po zmianie stron więcej szans mieli Błękitni, którzy przewagę udokumentowali w ostatnich minutach. - Powinniśmy cały mecz rozegrać jak na zespół Ekstraklasy przystało. Wiadomo, że Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Nie spodziewałem się naszej nawałnicy i absolutnej dominacji nad Błękitnymi, bo to nie ta dyscyplina sportu. W końcówce meczu przy wyniku 0:0 zaczęliśmy grać nieco szybciej piłką. Szybciej transportowaliśmy piłkę pod pole karne Błękitnych i wtedy dostaliśmy dwie nieszczęśliwe bramki. Podkreślę jednak jeszcze raz, że sprowokowane idiotyzmem w zachowaniach defensywnych. Na pewno zbyt wolno tą piłkę rozgrywaliśmy. Mieliśmy duży problem z przedostaniem się przez strefę środkową i dostarczeniem piłki do naszych napastników. To był ogromny problem a tak naprawdę przy drugich zbitych piłkach Błękitni rozpędzali się w każdym kontrataku i jak widać w tym elemencie jest to bardzo groźny zespół - ocenił Robert Podoliński.

Goście liczyli, że przerwą serię trzech remisów, jaką rozpoczęli rundę wiosenną. Nie spodziewali się jednak, że jedyne trafienie, jakie uzyskają tego dnia to samobójczy gol Sretena Sretenovicia. - Przed nami bardzo ciężki mecz z Łęczną. Mieliśmy zagrać dobry mecz, podbudować się, strzelić bramkę przede wszystkim. Jak widać mamy z tym ogromne problemy, oprócz bramek samobójczych, które strzelamy. Jak widać umiemy to robić - ironizował szkoleniowiec Cracovii.

Czy Cracovia awansuje do półfinału Pucharu Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×