Czas zmienić ludzi rządzących w klubie - rozmowa z Piotrem Stachem, byłym trenerem Sandecji Nowy Sącz

Wokół I-ligowego klubu znów utworzyło się ogromne zamieszanie. Runda wiosenna za pasem, a trzeba było zmienić szkoleniowca. Dlaczego Piotr Stach podał się do dymisji?

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Krzysztof Niedzielan: Na 1,5 tygodnia przed rozpoczęciem rundy wiosennej poprosił pan o rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Skąd taki niespodziewany ruch?

Piotr Stach: Wnioskowałem o to przede wszystkim z powodu sytuacji kadrowej naszego zespołu i niedociągnięć ze strony zarządu na czele z panem prezesem Dankiem, jeżeli chodzi o transfer Kamila Kurowskiego. Zawodnik dogadał się z klubem, uzgodnił warunki, podpisał kontrakt i był brany pod uwagę przy ustalaniu pierwszej jedenastki. Informacja o tym, że jest naszym zawodnikiem poprzez stronę internetową klubu i inne media poszła w Polskę, a po kilku dniach nagle dowiaduję się, że Kamil podpisał dokument, ale już prezesi nie, więc nie jest piłkarzem Sandecji. Dla mnie jest to śmieszne zachowanie. Mamy do czynienia z dziwnymi sprawami. Z klubu odeszło czterech zawodników podstawowego składu: Łukasz Grzeszczyk, Adrian Frańczak, Mouhamadou Traore i Robert Cicman oraz Irakli Gerkenaszwili, który grał mniej. W zamian dołączyło do nas trzech zawodników: Bartłomiej Dudzic, Bartosz Sobotka i Kamil Hempel. Trzeba było wypełnić luki, a dalej brakowało nam ofensywnego pomocnika.

Kamil Kurowski miał być tym brakującym ogniwem.

- Spełniał moje oczekiwania i przypuszczam również oczekiwania drużyny. To, że jest młodzieżowcem, było tylko dodatkowym punkcikiem w jego osobie. Jest to wyróżniający się zawodnik i chciałem, by został. Nie jest to moja rodzina, żebym go forował, tylko była potrzeba chwili. Tym bardziej, że Kamil był w naszym zasięgu finansowym.
I tu pojawiają się sprzeczności. Dyrektor Paweł Cieślicki twierdzi, że Sandecji nie stać na płacenie Legii Warszawa za Kurowskiego, a poza tym w klubie są inni zdolni młodzieżowcy.

- Osobiście rozmawiałem z dyrektorem sportowym Legii Warszawa i załatwiłem wypożyczenie darmowe. O kwocie kontraktu indywidualnego nie jestem upoważniony rozmawiać. Mogę powiedzieć jedynie, że można by utrzymać tu 2-3 młodzieżowców z taką pensją. Tłumaczenie braku zatrudnienia Kamila Kurowskiego z powodów finansowych jest bzdurą.

Kiedy dowiedział się pan, że ostatecznie Kurowski nie będzie zawodnikiem Sandecji?

- W środę dyrektor Paweł Cieślicki poinformował nas o tym w szatni.

Transfer Kamila Kurowskiego to była jedyna kość niezgody?

- Żeby była jasność, tu nie chodziło o personalne ustawienie do tego zawodnika, a o to, że miałem grać w lidze 18 piłkarzami. Przypomnę, że w trakcie przygotowań odszedł od nas Traore. Obniżanie liczby zawodników w tym zespole jest nie na miejscu. Kadrą 18-osobową można dysponować w drużynach III-ligowych, a nie w I lidze. Runda wiosenna jest zdecydowanie cięższa, mamy kartki, a poza tym gdzie jest rywalizacja przy tak małej ilości zawodników? Żeby zrobić krok do przodu, trzeba umiejętnie dysponować ludźmi. Tutaj zawsze słyszałem, że są problemy. Jeżeli włodarzy nie stać na klub w I lidze, to pozostaje II czy III. Bardzo żałuję, że zostawiłem wspaniałą grupę ambitnych, zdolnych chłopaków. Co za tym idzie, szkoda mi kibiców, bo bardzo nas wspierali.

Historia lubi się powtarzać. Krótko przed rozpoczęciem tego sezonu z klubu odszedł trener Ryszard Kuźma. Potem stosunkowo szybko zrezygnował z pracy jego następca, Jozef Kostelnik.

- Ja myślę, że najwyższy czas zmienić ludzi rządzących w klubie, skoro to się nagminnie powtarza. Klub jest dla wszystkich - dla kibiców, dla miasta, a ta polityka nie poszła w odpowiednim kierunku. W tym sezonie było już czterech trenerów, teraz przyjdzie piąty. Ja i zawodnicy doszliśmy do wspólnych wniosków i mieliśmy udaną końcówkę jesieni. Wyszliśmy z marazmu, ale niestety zarząd nie trzyma ciśnienia. Przykro, że przyszło zostawić taką ekipę.

Teraz prezesi mogą powiedzieć, że wcale nie chcieli pana odejścia, bo przecież nie zwolnili, a przystali na prośbę o rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron.

- Gdyby faktycznie chcieli dalej ze mną współpracować, nie przyjęliby rezygnacji, nie podpisaliby rozwiązania umowy. Zdecydowałem się na taki ruch, żebyśmy usiedli do rozmów. Jeżeli ktoś próbuje narzucać swoją dyktaturę i nie umie rozmawiać na argumenty, to niestety. Nie przekonują mnie argumenty pana Danka typu - poradzi sobie pan, albo jest tylko 15 meczów. Ja mówię tak - mamy tylko 15 meczów, żeby punkty zdobywać. Ja mam rację po swojej stronie, z resztą widziałem jak zareagowali zawodnicy po ogłoszeniu decyzji zarządu. To dla mnie budujące i myślę, że prezes Danek i członkowie zarządu powinni przemyśleć swoje postępowanie, skoro podobne sytuacje już kilka razy się zdarzały. Bardzo szanuję prezesa, bo jest to facet, który oddaje dużo serca, ale niech szuka ludzi, którym tak samo leżało na sercu dobro Sandecji i drużyna szła w dobrym kierunku.
Piotr Stach jest kolejnym trenerem, który w sezonie 2014/2015 przedwcześnie rozstał się z Sandecją Nowy Sącz Piotr Stach jest kolejnym trenerem, który w sezonie 2014/2015 przedwcześnie rozstał się z Sandecją Nowy Sącz
Od jakiegoś czasu słyszy się, że Sandecja ma i chce stawiać na swoją zdolną młodzież. Czy taki argument pana przekonuje, również w odniesieniu do sytuacji z Kamilem Kurowskim?

- Kamil miał do nas przyjść, nie jako młodzieżowiec, a następca Łukasza Grzeszczyka. Ma predyspozycje, by grać na pozycji nr 10. Z naszych młodzieżowców na pewno numerem jeden jest Przemek Szarek, numerem dwa, a niemal na równi jest Szymon Kuźma i dalej mamy Adriana Danka. I może to był problem przyjścia Kamila Kurowskiego do zespołu, tylko nie mówi się o tym otwarcie?

Poważnie uważa pan, że takie względy mogły być decydujące? Ojciec chciał mocniejszej pozycji syna w zespole?

- To już pytanie do prezesa Andrzeja Danka.

Uważa pan, że Sandecja przystąpi do rundy wiosennej osłabiona?

- Nalegałem, by drużyna z rundy jesiennej została w tym samym składzie, wzmocniona o 2-3 zawodników. Wtedy można by walczyć o naprawdę wysokie cele. Tutaj też było pole do popisu dla zarządu.

Przygotował pan drużynę do drugiej części rozgrywek, ale w lidze poprowadzi ją już Dariusz Wójtowicz.

- Nie mam żalu, bo takie jest życie trenera. Ale najwyższa pora, żeby ludzie w Nowym Sączu otrząsnęli się z letargu. Najpierw prezes afiszuje się, że pozyskaliśmy Kurowskiego, a potem okazuje się, że kontrakt nie jest podpisany. To samo mówi przez się. Stałem się osobą, która wymagała minimum z minimum od działaczy. Zawsze słyszałem, że niepotrzebne są transfery, że sobie poradzimy. Te 3 transfery, które udało się przeprowadzić, też nie były mile widziane. Musiałem spędzić mnóstwo godzin, by przekonać działaczy do Bartłomieja Dudzica, Bartosza Sobotki i Kamila Hempela. Ja wychodziłem z założenia, że jeśli się nie wzmacniamy, to spadamy. Gdybym miał dziś zestawić skład na Widzew to mam 15 zawodników. Dawid Szufryn i Kamil Hempel są kontuzjowani, a z tego co mi wiadomo, Szymon Kuźma dostanie powołanie do reprezentacji prowadzonej przez Rafała Janasa.

Nowego trenera czeka zatem spore wyzwanie.

- Jest doświadczonym szkoleniowcem i wierzę, że zrobi dobry wynik, choć będzie mu bardzo trudno. Zespoły z dołu tabeli wzmocniły się, nikt nie chce spaść. Uważam, że Sandecji trzeba jeszcze jednego zawodnika w miejsce Kamila Kurowskiego.

Oficjalnie: Trener żegna się z Sandecją

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×