Jak w tobołku u cyganki - rozmowa z Wojciechem Łazarkiem o Pucharze Narodów Afryki
Były trener reprezentacji Sudanu z wielkim smutkiem obserwuje wydarzenia w Gwinei Równikowej. Skończyła się złota era afrykańskiego futbolu? Na to wygląda.
Marek Bobakowski: Mam wrażenie, że afrykańska piłka się przejadła. Zainteresowanie europejskich dziennikarzy obecnym PNA jest mizerne. Dlaczego?
Wojciech Łazarek: Mamy zbieżność odczuć. Myślę, że złożyło się na to wiele czynników. Przede wszystkim zamieszanie organizacyjne. Przypomnijmy, z powodu epidemii przeniesiono w ostatniej chwili miejsce rozgrywania turnieju z Maroka do Gwinei Równikowej. Już widzę, że ten kraj nie był przygotowany, aby przejąć tak dużą imprezę. Panuje chaos, nie wygląda to dobrze.
To czynnik bezpośredni. Odnoszę jednak wrażenie, że problem afrykańskiej piłki nie tkwi tylko w tym turnieju. Dzieje się źle, tak ogólnie.
- Racja. Afrykańska piłka straciła spontaniczność. Zespoły nie grają już ofensywnie, nie prezentują doskonałej techniki, nie ma tej lekkości. Na siłę próbujemy, jako Europejczycy, narzucić im założenia taktyczne, nauczyć systemów, innych schematów. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić, a przy okazji niszczymy to, co jest tam najpiękniejsze. Mamy bałagan taktyczny, na boisku jest jak w tobołku u cyganki. Obserwując poszczególne mecze nie zauważyłem żadnego z trendów, które można zauważyć w światowym futbolu.
Niecelne strzały, proste błędy - to wszystko denerwuje przeciętnego widza. Tak powinny wyglądać mistrzostwa kontynentu?
- Oczywiście, że nie. Jednak spójrzmy prawdzie prosto w oczy, skończmy z mitami. Owszem, w klubach europejskich mamy wielu piłkarzy z Afryki, ale w 99 procentach są oni rezerwowymi, albo nawet nie łapią się na ławkę. Wydrenowaliśmy przez kilkanaście lat afrykańską ziemię. Brzmi brutalnie, ale tak jest. Gwiazdy światowego formatu można policzyć na palcach jednej ręki. Ci najlepsi na dodatek na turniej w ogóle nie przylecieli. Może dlatego nawet na trybunach jest jakby smutniej.
Właśnie, miałem o to pytać. Gdzie się podziali szamani, kibicowski folklor?
- Pewnie część sympatyków zrezygnowała z przyjazdu ze względu na zmianę organizatora. Jednak nie zrzucałbym w 100 procentach tego problemu na tę decyzję. Zauważmy również, że w turnieju nie ma czołowych ekip: Maroka, Nigerii, Egiptu.
To jakbyśmy z mistrzostw Europy "wyciągnęli" Hiszpanię, Francję i Anglię.
- Na dodatek Burkina Faso, Zambia, Kamerun, Wybrzeże Kości Słoniowej nie są w najwyższej formie. Czym się emocjonować? Źle to wygląda.
W Afryce, o czym Kasperczak się już przekonał, w jednym momencie można stracić szacunek pracodawców. Jeden przegrany mecz, brak awansu z grupy i Polak, oby nie, pożegna się z posadą.
- A w Europie jest inaczej? Na całym świecie ludzie, a trenerzy piłkarscy szczególnie, żyją na krawędzi. Nie wiemy, co przyniesie jutro. Nie obawiałbym się o pracę Heńka. Nawet jak ktoś w Mali dojdzie do wniosku, że się nie nadaje, to nie zmieni to wyników jego ekipy. Dobrych wyników.