Lechia jest królem polowania - rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem, byłym trenerem m.in. Lechii Gdańsk

- Sebastian Mila został w Śląsku nadzwyczajnie w kategoriach ludzkich skrzywdzony - mówi Bogusław Kaczmarek, były trener Lechii, który reprezentanta Polski już wcześniej chciał w Gdańsku.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Sebastian Mila został piłkarzem Lechii. To chyba dobry czas, aby ten zawodnik trafił do klubu z Gdańska?

Bogusław Kaczmarek: Znam jego wartość. Wiele lat temu ściągnąłem go do Dyskobolii Grodzisk. Wrócił do V-ligowej Lechii z wypożyczenia, bo był w Płocku, grał w II lidze, ja go wziąłem do Grodziska. Znam więc jego wartość. Dwa lata temu, jak pracowałem w Lechii, prowadziłem rozmowy w momencie, gdy odszedł Razack Traore. Mila miał być w Lechii, ale starego właściciela nie interesowała Lechia według mojej filozofii i jakiejś wizji przyszłościowej Lechii. Mila nie przyszedł, mnie zwolniono, a on został w Śląsku. Wtedy miał kartę na ręku i nie trzeba było za niego nic płacić.
Po tym, jak narzekano, że Lechia sprowadza zawodników, którzy nie utożsamiają się z klubem, to transfer Sebastiana Mili jest ruchem idealnym. To piłkarz, który od lat podkreśla swoje wielkie przywiązanie do tego klubu.

- Wreszcie czas, żeby za słowami poszły czyny, bo na razie, to on się dla tej Lechii nie nagrał. Miał jakiś epizod w II lidze i w juniorach, a później wszystko co najlepsze, to spotkało go w Dyskobolii Grodzisk, gdzie zdobył z tą drużyną wicemistrzostwo Polski, zadebiutował w reprezentacji i grał w europejskich pucharach.

Myśli pan, że Sebastian Mila na trybuny stadionu w Gdańsku przyciągnie dodatkowe kilka tysięcy osób?

- Bezwzględnie tak. Myślę, że są ku temu sprzyjające okoliczności. Lechia na starcie tej drugiej części rundy zasadniczej gra u siebie z Wisłą, z Zawiszą, na wyjeździe chyba z Ruchem i u siebie z GKS-em Bełchatów. Trudno o bardziej sprzyjające okoliczności. Też dla Mili, dla tych nowych zawodników, którzy przyszli oraz myślę, że ku temu, aby przyciągnąć publiczność, bo siedem tysięcy widzów z Piastem Gliwice, to na kolana nie powala przy 41 tysiącach miejsc na stadionie.

Sebastian Mila, dwóch obrońców, jeszcze jeden dobrze zapowiadający się skrzydłowy. Chyba w końcu dosyć znaczące transfery Lechii - nie wiem czy nie najlepsze ze wszystkich drużyn w zimowym okienku.

- W wielu wywiadach powiedziałem, że Lechia jest królem polowania na tym na razie bezpłciowym rynku transferowym. Myślę, że Lechia wreszcie ściągnęła zawodników takich, jakich potrzebuje, a nie takich, jacy byli na rynku i jakich przywozili menadżerowie, gdzie jak wiemy dobrze, z dwudziestu piłkarzy, którzy przyszli, to ponad 50 proc. do niczego się nie nadawało.

Sebastian Mila mówił, że wiele zawdzięcza Tadeuszowi Pawłowskiemu, szkoleniowcowi Śląska Wrocław. W Lechii jest nowy trener, Jerzy Brzęczek. Myśli pan, że on też będzie w stanie tak dobrze współpracować z Sebastianem, aby ten był takiej formie, w jakiej był przez ostatnie pół roku?

- Odpowiem przewrotnie - jeżeli mu się tak dobrze pracowało z Pawłowskim, jak powie wielu ludzi i kilku pana kolegów dziennikarzy, to dlaczego nie został w Śląsku tylko przyszedł do Lechii? Dlatego, bo został w Śląsku nadzwyczajnie w kategoriach ludzkich skrzywdzony. On dobrze o tym wie, że ma zadrę w sercu, został upokorzony. Zabrano mu opaskę kapitana, gdzie tę drużynę doprowadził do mistrzostwa Polski, Superpucharu, gry w europejskich pucharach. Upokorzyli go na forum publicznym i na końcu go nie chcieli. Drużyna gra o mistrzostwo Polski, europejskie puchary i oddaje swojego najlepszego piłkarza? Ma pan do tego jakąś ideologię? Ja mam. Po prostu mając jeszcze 1,5 roku kontraktu Śląsk nie widział miejsca dla Mili. I taka jest prawda. Obojętnie co będą ludzie mówić.

Mila jest doświadczonym, 32-letnim zawodnikiem. Czy paradoksalnie to, czego od niego wymaga i oczekuje w Gdańsku, trochę go nie spali?

- Nie, ekstraklasa to nie jest Serie A. Myślę, że on bogatszy o te doświadczenia z Austrii Wiedeń, z Valarengii Oslo w Norwegii, tutaj sobie na pewno poradzi. Natomiast Lechia mimo tych wszystkich ułomności w grze w defensywie, to biorąc pod uwagę zasoby ludzkie, to to był zespół na pierwszą szóstkę, nie na trzynaste miejsce w tabeli. Dlatego przyjście tych trzech ludzi, to myślę spokój, to dodanie pewności. Jest coś takiego w metodologii, bo Mila odegra dwie role: jedną stricte sportową w układzie przydatności i wartości dodanej czysto sportowo, a drugą, edukacyjną. Przy nim taki Janicki, taki Garbacik, nabiorą przede wszystkim pewności. Na pewno też w mniejszym stopniu i Borysiuk, i Łukasik, ale są to już ludzie 24-letni, którzy grali w europejskich pucharach i w reprezentacji Polski. Trudno ich zaliczać do jakichś młodzieńców. Ta grupa młodych zawodników, oby ich było jak najwięcej, to tak jak Mila przeszedł bezpłatny uniwersytet piłkarski w Grodzisku, gdzie w tym procesie jego inicjacji piłkarskiej brał udział Wieszczycki, Radek Sobolewski, Ivica Kriżanac czy Grzesiek Rasiak, tak on myślę tę nabytą wiedzę i doświadczenie, spokój będzie się starał emanować na resztę zespołu, a przede wszystkim dodawać pewności tym młodym zawodnikom.

Lechia Gdańsk z polskim trenerem, bardziej oparta na polskich zawodnikach, może zacząć liczyć się w polskiej lidze w takim stopniu, jakie są oczekiwania w stosunku do niej?

- Myślę, że tak. Trener Brzęczek wygrał los na loterii, bo z trenera anonimowego pracującego w III lidze, dostał w prezencie drużynę Lechii. W takim klubie, w takim mieście, z takimi kibicami, z taką bazą szkoleniową. W jednym ze swoich felietonów napisałem, że trudno będzie wiosną to spieprzyć. I może pan to napisać.


Czy Lechia Gdańsk z Sebastianem Milą w składzie zacznie odnosić sukcesy w T-Mobile Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×