Zaczynam wszystko od początku - rozmowa z Michałem Masłowskim, piłkarzem Zawiszy Bydgoszcz

- Myślę, że ten rok był bardzo trudny. Słaby piłkarsko, zdrowotnie - mówi Michał Masłowski, któremu kontuzje pokrzyżowały wiele planów. Wiosną zawodnik Zawiszy Bydgoszcz chce wrócić do dawnej formy.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Na przełomie roku sporo zamieszania musiała w pana życie wprowadzić wypowiedź trenera Śląska Wrocław.

Michał Masłowski: Trochę tak.

Był pan chyba zaskoczony tym, że Tadeusz Pawłowski powiedział to w takiej formie? ("Nie wiem, jaki ma kontrakt pan Masłowski, ale myślę, że on chciałby grać gdzieś wyżej, w jakiejś drużynie o całkiem wysokie cele. My chyba jesteśmy dla niego za słabym klubem" - Tadeusz Pawłowski po meczu Zawiszy Bydgoszcz ze Śląskiem Wrocław - dop.red.).
- Trochę tak. Wiadomo, że jakbym sam to pierwszy raz czytał, to tak bym dziwnie popatrzył na tę wypowiedź. Chciałem to sprostować i stąd moja wypowiedź dla serwisu slasknet.com. Wiele nieprzyjemnych rzeczy działo się wokół pana w ostatnich miesiącach. Najpierw kontuzja, potem słaba gra Zawiszy Bydgoszcz. Nie tak pewnie wyobrażał pan sobie ten 2014 rok.

- Na pewno to był trudny czas. Nic to nie dało, że grałem praktycznie do końca marca, bo występowałem cały czas z jakimiś problemami zdrowotnymi. Myślę, że ten rok był bardzo trudny. Słaby piłkarsko, słaby zdrowotnie.

Uraz musiał mocno pokrzyżować pana plany sportowe, bo pewnie gdyby nie on, to teraz prawdopodobnie rozmawiałbym z piłkarzem Legii Warszawa, a nie Zawiszy Bydgoszcz.

- Szczerze, to nie wiem. Na pewno jakieś rozmowy są prowadzone, ale nie da się ukryć, że uraz pokrzyżował mi trochę plany, ale może wyjdzie mi to na dobre.

Te kontuzje to chyba spędzają panu sen z powiek?

- Tak, dokładnie. To trudna sytuacja. Najgorzej, że jeszcze jedną kontuzję przywodziciela miałem niedoleczoną, doszło kolano, później znowu zostałem pocięty. To nie było przyjemne, bowiem w trzech miejscach byłem konkretnie operowany. Trudno było leczyć dwie kontuzje praktycznie od zera.

Z pana zdrowiem teraz jest już wszystko w porządku?

- Teraz już jest wszystko w porządku. Cały czas się wzmacniam. Fajnie pracuję i wchodzę w ten 2015 rok zdrowy.

Gdzie pan będzie grał wiosną? Dalej w Zawiszy?

- Mam tutaj kontrakt, także wszystko na to wskazuje. Zobaczymy jednak, jak to się potoczy.

Będzie pan pełnił rolę kapitana Zawiszy?

- Już jakiś czas temu drużyna i trener zadecydowali, że mam przejąć opaskę kapitana i pełnię tę funkcję.

Wiosnę zobaczymy innego Zawiszę niż jesienią? Sam pan wie, jak zespół wyglądał w ostatnich miesiącach.

- Wydaje mi się, że na pewno innego, bo trzeba zmian, zdecydowanie. Nie ma co się oszukiwać. Jesteśmy w bardzo trudnej pozycji. Mało kto był w takiej sytuacji, jak my. Wiele, wiele trzeba zrobić w jak mi się wydaje różnych aspektach, żeby to jakoś funkcjonowało i żeby się utrzymać, bo praktycznie tylko o tym myślimy.

Wietrzycie chyba trochę nadzieję w reformie rozgrywek i podziale punktów, bo bez tego byłoby chyba jeszcze trudniej o utrzymanie.

- Na pewno, ale nawet jak będzie podział punktów, to będzie bardzo trudno. Jestem piłkarzem Zawiszy i cały czas wierzę w to, że się uda. Wiadomo, że gdybym nie wierzył, to najlepiej, żebym przestał grać w piłkę. Przed nami spore wyzwanie i zobaczymy, jak się wszystko potoczy.

Trudno się chyba gra, gdy sytuacja w tabeli jest, jaka jest, a do tego nie pomagają kibice?

- Wiadomo, jaka jest sytuacja w Bydgoszczy. Jest konflikt na linii właściciel - kibice, fanatycy. My w tym wszystkim tkwimy. Nie jest to komfortowe i na pewno nie pomaga. Dużo złego spadło na nas w ostatnich miesiącach. Wiadomo, że gdyby był jakiś w miarę fajny wynik, to inaczej by się to odbierało. Tak naprawdę teraz można powiedzieć, że same złe rzeczy spadły na Zawiszę. Wszyscy nas negatywnie odbierają. Jest to trudna sytuacja.
Ostatnie dobre mecze reprezentacji oglądał pan sprzed telewizora. Musiało chyba boleć, bo był pan bardzo blisko tej kadry.

- Fajnie, że chociaż przez chwilę się zobaczyło, jak jest na kadrze. Z tego co wiem, jakieś większe plany już były co do mojej osoby od selekcjonera. Miałem dostać później jeszcze powołanie. Kontuzja wszystko pokrzyżowała. Nie ma co się jednak załamywać. To jest część sportu wyczynowego, zawodowego. Trzeba dalej próbować. Jedna kontuzja przeszkadza, a ja miałem aż dwie. Później jeszcze złamany palec. To był bardzo trudny rok. Szkoda, że tak się stało, ale fajnie, że reprezentacja odpaliła. Oby tak dalej. Nie mam teraz argumentów do tego, aby otrzymać powołanie. Zaczynam wszystko od początku.

Wiosna będzie dla pana przełomowa?

- Na pewno przede mną trudne zadanie. Muszę się totalnie sprężyć. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Zdrowie jest, oby tak było jak najdłużej. Teraz tylko grać w piłkę.

Myśli pan o transferze zagranicznym czy jednak teraz przede wszystkim występy dla Zawiszy?

- Przede wszystkim patrząc na siebie, to chcę systematycznie grać, bo wiadomo, że jak się ma kontuzje, to nie jest to możliwe. Także trzeba myśleć o tym, żeby się jak najlepiej prezentować i o dobrym wyniku drużyny. Zobaczymy, jak to będzie. Myślałem również o transferach, ale to jakiś czas temu. Kontuzja praktycznie wymazała to wszystko.

Tak z ręką na sercu, wierzy pan w to, że uda się utrzymać ekstraklasę w Bydgoszczy?

- To trudne pytanie. Co ja mogę teraz powiedzieć... Patrząc na tabelę, na całą sytuację, na naszą grę, to wszyscy spoglądają na nas negatywnie - że będzie spadek i tak dalej. Nie co się jednak załamywać. Przede wszystkim jednak trzeba zrobić wszystko, żeby na koniec sezonu stanąć przed sobą z chłopakami i powiedzieć sobie, że daliśmy z siebie wszystko. Jaki będzie wynik tego wszystkiego, to zobaczymy.


Czy Michał Masłowski wiosną wróci do dawnej, wysokiej formy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×