Szczęsnego zamach na świętość

Szczęśni zawsze mieli niewyparzone języki, może dlatego w sporcie osiągnęli tak dużo. Maciej jako jedyny piłkarz zdobył mistrzostwa z czterema różnymi klubami - zmieniał drużyny, ale nie przyjaciół.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk

Tych w życiu ma tylko kilku, trudno przekonuje się do ludzi, a ludzie do niego. Kiedyś, gdy Franciszek Smuda zadeklarował mu, że w czasie zimowej przerwy weźmie się za naukę języka, Szczęsny zapytał go: - Trenerze, polskiego? Wreszcie!

Maćka za tamte słowa nie spotkała kara, mimo że Smudzie chodziło o język hiszpański. Ale Smuda to nie Arsene Wenger. Jeżeli wierzyć Johnowi Jensenowi, byłemu graczowi Arsenalu - Wojciech po ostatnim ligowym meczu z Southampton, w którym zawinił przy dwóch bramkach, miał w szatni odpowiedzieć na słowa trenera: - A ty jesteś bardziej zaangażowany niż ja?
Szczęsny uderzył w świętość. Arsenal to Arsene. Francuz pracuje w Londynie już dziewiętnasty rok, zmienił w klubie wszystko, uznawany jest za jednego z rewolucjonistów, ojców założycieli współczesnej Premiership. To on nauczył piłkarzy, że ważna jest dieta, to on pokazał, że można wygrywać bez wydawania pieniędzy ponad stan. Przeprowadził drużynę na nowy stadion, a kiedy mierzyła się z Barceloną, mówiono, że walczą ze sobą dwa najpiękniej grające zespoły na świecie. Brak sukcesów w ostatnich latach sprowokował kibiców do żądania dymisji Wengera, ale ten nadal robi swoje i ma poparcie zarządu.

Szczęsny w meczu z Southampton popełnił dwa błędy, które kosztowały dwa gole, ale Wengerowi chodziło ponoć bardziej o reakcję Polaka. Nie wyglądał na specjalnie zmartwionego. Według Jensena Szczęsny został ukarany finansowo, a jego konkurent do gry w bramce David Ospina będzie teraz grał w pierwszym składzie. Najbliższe tygodnie pokażą czy to prawda, ale jeśli Ospina nie zawiedzie, Polak może się pakować. Na pewno nie pozwoli sobie na to, by jak Łukasz Fabiański przez lata przyglądać się, jak grają inni.

Wojtek do tej pory zawsze wygrywał na swojej otwartości. Kilka lat temu powiedział, że jest najlepszym bramkarzem Arsenalu, a kiedy kontuzje konkurentów pozwoliły mu stanąć między słupkami, miejsca już nie oddał. Podniósł się po wypadku, w którym na siłowni złamał dwie ręce, podniósł się po fatalnym Euro 2012, kiedy w meczu inauguracyjnym zobaczył czerwoną kartkę i znowu jest pierwszym bramkarzem reprezentacji. Jak kot, zawsze spadał na cztery łapy.

Jeżeli w niedzielę w meczu przeciwko Stoke Szczęsny wyjdzie w pierwszym składzie, tajemnica pozostanie w szatni, a pozycja Polaka będzie jeszcze mocniejsza. Jeżeli usiądzie na ławce na kilka spotkań, dostanie nauczkę od Wengera, który już wcześniej potrafił pokazać Wojtkowi, że musi popracować nad formą. Ale jeśli nie zagra do końca sezonu, wyjdzie na to, że jednak czasami lepiej ugryźć się w język.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×