Trener Termaliki żałuje, że I liga nie gra systemem wiosna-jesień

- W 2014 roku zdobyliśmy już 68 punktów. Nie chcę nawet myśleć co by było, gdyby był tu inny system rozgrywek - powiedział po meczu z Chrobrym Głogów Piotr Mandrysz. Termalica Bruk-Bet wygrała 3:0.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan
- Myślę, że z przebiegu spotkania byliśmy lepsi. Mieliśmy plan na ten mecz i udało się nam wyjść na prowadzenie. To spowodowało, że mogliśmy prowadzić taką grę, jak chcieliśmy. W I połowie byliśmy zmuszeni grać atakiem pozycyjnym, a po wyjściu na 2:0 zmieniliśmy ustawienie. To Chrobry miał więcej grać, a my pokusić się o parę szybkich ataków. Mogliśmy z nich zdobyć więcej goli, ale jedna taka akcja zakończyła się dobiciem przeciwnika - analizował szkoleniowiec Słowników.
Dwa gole zdobył w tym spotkaniu Emil Drozdowicz, a jeden dołożył Jakub Czerwiński. W obu potyczkach Termalica strzeliła zespołowi z Głogowa aż 9 goli, nie tracąc żadnej.

- Wynik dwumeczu jest bardzo mylący, bo Chrobry gra dobrze w piłkę. To beniaminek, który wrócił na ten szczebel po 17 latach i za swoją postawę nie ma się czego wstydzić. Czasem tak bywa, że im dalej w las, tym więcej problemów. My też je mamy, bo ani razu w rundzie jesiennej nie udało się nam wyjść takim składem, jak planowałem. Na szczęście ci co grali spisywali się na tyle dzielnie, że na pewno będziemy zimować na wysokim miejscu. Został jeszcze jeden mecz, ale trudno nie pokusić się o taką dygresję - szkoda, że nie obowiązuje u nas system wiosna-jesień, bo po 34 meczach mielibyśmy 68 punktów. Nie chcę mówić co by to znaczyło - zauważył Piotr Mandrysz.

Droga do T-Mobile Ekstraklasy jest jeszcze bardzo długa, ale po 18. kolejce Termalica Bruk-Bet prowadzi w I lidze z przewagą 3 punktów nad Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin. Chrobry Głogów jest trzynasty i jak na beniaminka radzi sobie nieźle mimo porażki w Niecieczy.

- Mieliśmy problemy kadrowe, ale nie chce się tym tłumaczyć. Chcieliśmy przede wszystkim zagrać konsekwentnie w defensywie i nie ukrywam, że przyjechaliśmy tu po punkt. Niestety wystarczyło, że ktoś wrzucił piłkę w pole karne i skończyło się to bramką. Podobnie było przy drugim golu, kiedy akcja rozpoczęła się od rzutu z autu. Nie tylko bronienie przy stałych fragmentach jest naszą bolączką, ale też odwrotna sytuacja. Mamy przygotowane warianty, pracujemy nad nimi, ale na ileś tam prób tylko jedna jest dobra. Mamy problem z wykonawcami. Mogliśmy się pokusić o bramkę honorową, bo mieliśmy dwie sytuacje przy wyniku 2:0. Szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy. Jedyny pozytyw z tego meczu jest taki, że nikt nie złapał kontuzji i nie wyleciał za kartki. Wróci Karol Danielak i sytuacja będzie ciut lepsza przed meczem z Flotą - wyjaśnił trener głogowian Ireneusz Mamrot.

Emil Drozdowicz: Po prostu robimy swoje

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×