Wielkie emocje w Ostrowie Wlkp! Ostrovia o włos od największego sukcesu w historii
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. żegna się z Pucharem Polski w wielkim stylu. By pokonać biało-czerwonych, Cracovia potrzebowała aż 120. minut! - Zabrakło dosłownie kilku centymetrów - mówi Kempiński.
Wielkie piłkarskie święto w Ostrowie Wielkopolskim, tłumy ludzi na trybunach, heroiczna postawa Dawida w walce z Goliatem - tak w skrócie można opisać środowy pojedynek 1/8 Pucharu Polski. Choć biało-czerwoni byli nieugięci, przez 120. minut zostawili na boisku wiele zdrowia, nie odpuszczali nawet na moment, z końcowego sukcesu cieszyli się jednak przyjezdni. - Czujemy na pewno duży niedosyt. Z tego miejsca mogę tylko podziękować swojej drużynie, która naprawdę zaszła bardzo daleko. Myślę, że oprócz ambicji i woli walki, posiadaliśmy również umiejętności sportowe. Cracovia to ograny, dobrze grający w piłkę ekstraklasowy zespół, co było widać w dzisiejszym spotkaniu - mówił po meczu trener Ostrovii 1909, Piotr Konstanciak.
Szkoleniowiec gospodarzy był zadowolony z postawy swoich podopiecznych: - Moi zawodnicy świetnie wywiązywali się z założeń taktycznych. W pierwszej połowie straciliśmy bramkę, ale ten kto był na wszystkich meczach pucharowych z naszym udziałem wie, że taki cios dodaje nam tylko skrzydeł, a nasza piłka wznosi się na wyższy poziom. Był taki moment w meczu, w którym mogliśmy zwyciężyć już w 90. minutach - 2:1 lub 3:1. Niestety, taka jest piłka - jedna kontra Cracovii, jedna strzelona bramka więcej. Z tego miejsca chciałbym im pogratulować i życzyć zdobycia Pucharu Polski. Wtedy my na pewno nie będziemy mieli się czego wstydzić - dodaje z dumą Konstanciak.Choć mawia się, że szczęście sprzyja lepszym, trudno powiedzieć, by to powiedzenie miało swoje odzwierciedlenie w środowym pojedynku 1/8 Pucharu Polski. Zdaniem wielu, drużyną przeważającą - szczególnie w drugiej połowie - byli miejscowi. Ostrovia ostatecznie nie zdołała postawić kropki nad i, opadła z sił w dogrywce i musiała uznać wyższość klubu z Krakowa. - Zabrakło dosłownie kilku centymetrów. Gdybym w dzieciństwie dłużej wisiał na trzepaku, dzisiaj byłbym wyższy i może udałoby się tą upragnioną bramkę strzelić. Myślałem, że wraz z piłką wpadnę do bramki, ale niefortunnie odbiła się ona od poprzeczki i niestety nie wpadła do siatki. Marnując dobrą okazję, automatycznie daliśmy szansę Cracovii, żeby jeszcze się podniosła i spróbowała przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - mówił po meczu kapitan Ostrovii 1909, Tomasz Kempiński, jeden z największych pechowców środowego pojedynku.
- Z przebiegu całego meczu widać, że goście oddali na naszą bramkę naprawdę niewiele celnych strzałów. Byli na pewno o wiele bardziej wypoczęci, dobrze operowali piłką i oczywiście posiadali o wiele większe umiejętności. Teraz czeka ich odpoczynek, a my na siódmą do pracy. Musimy mierzyć siły na zamiary, ale tak jak powiedział trener Podoliński - Puchar Polski rządzi się swoimi prawami i niewiele zabrakło, żebyśmy ten mecz wygrali - podsumowuje Kempiński, który był zdecydowanie jedną z najjaśniejszym postaci w szeregach nie tylko swojej drużyny, ale i całego spektaklu.
PP: Trzy klasy różnicy zupełnie niewidoczne - relacja z meczu Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. - Cracovia