Pogoń Szczecin zmyła z siebie klęskę 0:5
- Trener Kocian kazał nam traktować porażkę 0:5 jak wybryk - powiedział obrońca Pogoni Szczecin Wojciech Golla po przełomowym zwycięstwie z Cracovią.
Sebastian Szczytkowski
Za Portowcami gorący tydzień ze szczęśliwym zakończeniem. Po kompromitującej porażce 0:5 z Jagiellonią Białystok zakończyli współpracę z trenerem Dariuszem Wdowczykiem, a rozpoczęli z Janem Kocianem. Roszada na ławce została dokonana w środę, więc czasu na przygotowania do sobotniego pojedynku z Cracovią było bardzo mało.
Przed Gollą i spółką konfrontacja z mistrzem Polski Legią Warszawa
- Czasem zdarza się klapa, czasem występ jest ok. tak jak w sobotę, dlatego nie ma co oceniać zawodnika przez pryzmat jednego spotkania. Nie miałem indywidualnych rozmów z trenerem, a to że pojawiałem się z przodu wynikało z sytuacji na boisku. Maks Rogalski asekurował mnie, więc nie bałem się zaatakować. Stanowiliśmy kolektyw - opowiadał Golla.
Portowcy dali się w końcówce zepchnąć głęboko, a są dopiero na początku maratonu spotkań. W czwartek zmierzą się w Pucharze Polski z Legią Warszawa, a następnie zagrają z Górnikiem w Zabrzu. - Cofnęliśmy się, ale to naturalne gdy prowadzi się. Cracovia grała nawet czwórką w przodzie, więc trzeba było zostawać, asekurować się i przestawić na kontrataki, żeby nie stracić zwycięstwa. Przed nami mecz Pucharu Polski i on jest najważniejszy.