Adrian Frańczak: Ktoś musiał wziąć na siebie odpowiedzialność
Przy wyniku 1:1 w meczu z Chrobrym Głogów Sandecja Nowy Sącz miała rzut karny, już w doliczonym czasie gry. Do piłki podszedł Adrian Frańczak i nie zawiódł swojej drużyny.
Wybiła już czwarta dodatkowa minuta, gdy 26-letni obrońca strzałem pod poprzeczkę dał swojej drużynie upragnione trzy punkty po trzech porażkach. - Tak się zdarzyło, że podszedłem do tego karnego. Ktoś musiał wziąć na siebie odpowiedzialność. Udało się strzelić i pozostaje się tylko cieszyć - powiedział Adrian Frańczak.
Po chwili sędzia Sebastian Jarzębak zakończył mecz, a piłkarze Sandecji Nowy Sącz cieszyli się, jakby wygrali mistrzostwo świata. Trudno się im dziwić, bo Chrobry prowadził od 42. minuty, a wyrównujący gol padł dopiero w 90. minucie. Jego autorem był Marcin Makuch. Biało-czarni mogli odetchnąć z ulgą. - Może kibice mieli do nas pretensje, ale cały mecz staraliśmy się i walczyliśmy o trzy punkty. Próbowaliśmy konstruować akcje, ale to rywale prowadzili 1:0. Dobrze, że na koniec wyrównaliśmy i strzeliliśmy zwycięskiego gola. Pokazaliśmy charakter - podkreślił były gracz Olimpii Grudziądz. Właśnie ten zespół będzie najbliższym rywalem sądeczan.Sandecja strzeliła czwarty gol z rzutu karnego w tym sezonie. Oprócz Adriana Frańczaka do siatki trafiali wcześniej dwukrotnie Mouhamadou Traore i raz Matej Nather. Senegalczyk raz pomylił się z jedenastego metra, a Słowak dwukrotnie. Pudło zaliczył też Łukasz Grzeszczyk. Pomyłki były brzemienne w skutkach w przypadku dwóch meczów. W pierwszej kolejce biało-czarni dwukrotnie nie wykorzystali strzałów z wapna i wywalczyli jeden punkt zamiast trzech w starciu z GKS-em Tychy. Gdyby Matej Nather strzelił karnego w jedenastej serii spotkań, to sądeczanie wywalczyliby remis z Pogonią Siedlce. Oczywiście to czysta teoria, bo przy lepszej skuteczności piłkarzy z Nowego Sącza, losy tych spotkań mogłyby potoczyć się inaczej i punktów mogłoby być jeszcze więcej.
Marcin Makuch: Paradoksalnie zagrałem najsłabszy mecz od dłuższego czasu