Patryk Małecki znów narozrabiał. Coraz szersza kartoteka "Małego"!

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

[tag=5783]Patryk Małecki[/tag] nie byłby sobą, gdyby co jakiś czas nie wywinął numeru rujnującego wizerunek, który z trudem odbudowywał po wcześniejszym wyskoku. Teraz "Mały" znów dał znać o sobie i to nie na boisku.

Tym razem Patryk Małecki zasugerował trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi, że lepszy dla odbudowy jego formy będzie występ w III-ligowych rezerwach Pogoni Szczecin zamiast w I zespole przeciwko Górnikowi Łęczna. [ad=rectangle] "Wdowiec" przystał na prośbę Małeckiego, który zagrał w meczu "dwójki" z KS Chwaszczyno, ale na boisku przebywał raptem 63 minuty, bo wyleciał z niego z czerwoną kartką po tym, jak... zwyzywał sędziego i zachęcił go do czynności, których opis nie nadaje się do zacytowania w tym miejscu.

"Małego" spotka kara za niesportowe zachowanie niegodne piłkarza ekstraklasy, a po rozmowie z samym zawodnikiem, zespołem i przede wszystkim zarządem klubu trener Wdowczyk podejmie decyzję w sprawie najbliższej przyszłości pomocnika.

To nie pierwszy raz, gdy Małecki wolał nie brać udziału w meczu mistrzowskim I zespołu swojego klubu i nie pierwszy raz, gdy zdarzyło mu się zwyzywać w czasie spotkania sędziego z niższej ligi. Przypominamy listę grzeszków "polskiego Cantony", a ta kartoteka z każdym rokiem jest coraz dłuższa!

W identyczny sposób "Mały" zachował się też wiosną 2012 roku. W 56. minucie rozgrywanego 17 lutego 2012 roku pierwszego meczu 1/16 finału Ligi Europejskiej ze Standardem Liege (1:1) trener Kazimierz Moskal postanowił ściągnąć Małeckiego z boiska, na co ten zareagował kopniakiem w bandę okalającą operatora kamery i zejściem bezpośrednio do szatni z pominięciem podania ręki szkoleniowcowi. [ad=rectangle] Dzień później Małecki przeprosił trenera i kolegów z drużyny, ale zakomunikował równocześnie, żeby nie brać go pod uwagę przy ustalaniu składu na najbliższy mecz z Zagłębiem Lubin. Po spotkaniu w Lubinie głos w tej sprawie zabrał sam Moskal: - Patryk ogłosił w szatni, przy wszystkich zawodnikach i sztabie, że nie chce być brany pod uwagę przy ustalaniu "18" wyjeżdżającej do Lubina i nie chce trenować z nami. To jego decyzja. Trudno mi w takiej sytuacji takiego zawodnika na siłę brać do autobusu. Ta decyzja w ogóle nie miała związku z tym, co się stało na meczu, czyli z tym, że on czuł się rozżalony tym, że został zmieniony i nie podał mi ręki. To podanie ręki nie ma w ogóle wpływu na to, co się dalej wydarzyło. Ważne było to, co się stało następnego dnia, a więc to, że Patryk dalej będąc rozżalony tym faktem, że został zmieniony, podjął taką decyzję, iż nie chce jechać na mecz i nie chce trenować z nami.

W wyniku zajścia Małecki został przesunięty do drużyny rezerw, ale gdy Moskala zastąpił Michał Probierz, piłkarz został objęty amnestią i wrócił na łono drużyny. Nie na długo, bo trzy miesiące później został niemal siłą wypchnięty do tureckiego Eskisehirsporu.

Okazanie braku szacunku dla trenera w czasie meczu ze Standardem i odmówienie występu w spotkaniu z Zagłębiem to nie pierwsze i też - jak widać dziś - nie ostatnie takie zachowania Małeckiego. [ad=rectangle] W czasie przygotowań do sezonu 2010/2011 Wisła grała sparing z Hannover 96. Prowadzący wówczas zespół Henryk Kasperczak chciał wpuścić wychowanka Wigier Suwałki do gry z ławki, ale ten ogłosił, że... nie ma na to ochoty. Po powrocie ze zgrupowania w Niemczech "Mały" trafił na dywanik do prezesa Bogdana Basałaja, który kilka tygodni wcześniej wrócił do klubu, a parę lat wcześniej podczas swojej pierwszej kadencji przy Reymonta 22 sprowadził Małeckiego-trampkarza do Wisły i roztaczał nad nim ojcowską opiekę. Po rozmowie dyscyplinującej zawodnik przeprosił - według oficjalnego oświadczenia - właściciela Wisły Kraków Bogusława Cupiała, trenera Kasperczaka, kolegów z drużyny oraz wszystkich kibiców Białej Gwiazdy, "obiecując, że nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzy". Na 22-letniego wówczas Małeckiego nałożono również bardzo wysoką karę finansową.

W październiku minionego roku w ten sam sposób popadł Franciszkowi Smudzie. Gdy ten ściągnął go z boiska w meczu z Lechią Gdańsk, Małecki zamiast zejść do środka boiska, przeciął linię boczną na wysokości ławki rezerwowych, kompletnie ignorując czekającego na jakikolwiek gest "Franza". Po tym spotkaniu stracił miejsce w wyjściowej "11".

Po incydencie z Kasperczakiem Małecki się pokajał, więc nie został odsunięty od drużyny i wystąpił w meczach eliminacji Ligi Europejskiej z FK Szawle i Karabachem Agdam. Wiśle nie udało się przejść tej drugiej ekipy, a za niepowodzenie posadą zapłacił Kasperczak. Chwilowo zastąpił go Tomasz Kulawik, który bez zawahania stawiał na "Małego", ale docelowo pierwszym szkoleniowcem Białej Gwiazdy został Robert Maaskant, który nie ukrywał, że słuchy jakie doszły do niego o dyscyplinie Małeckiego, nie napawają go optymizmem. [ad=rectangle] Holender szybko na własne oczy przekonał się o krnąbrnym charakterze swojego podopiecznego. W pierwszej za jego kadencji przerwie na mecze reprezentacji Wisła zagrała towarzysko z Koszarawą Żywiec i Małecki wyleciał w tym sparingu z boiska z czerwoną kartką za... zwyzywanie sędziego.

Maaskant przeprowadził z zawodnikiem rozmowę dyscyplinującą, a w następnym meczu ligowym z Jagiellonią Białystok posadził go na ławce rezerwowych, wpuszczając do gry w II połowie. W 8 minut po pojawieniu się na boisku Małecki dostał żółtą kartkę za... krytykę decyzji sędziego. Holender wybuchł przy ławce rezerwowych i niesiony złością pędził wzdłuż linii bocznej do swojego podopiecznego. W kolejnym spotkaniu z Koroną Kielce na otwarcie nowego stadionu przy Reymonta 22 Małecki zaliczył minutowy epizod.

Mecz z Koszarawą był tylko sparingiem, ale Małecki nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy też w spotkaniach oficjalnych. W sierpniu 2009 roku po zejściu z boiska wdał się w awanturę zakończoną przepychanką z ówczesnym dyrektorem sportowym Arki Gdynia Andrzejem Czyżniewskim. [ad=rectangle] Cztery miesiące później podczas meczu z Ruchem Chorzów zwracał się tymi słowami do Tomasza Brzyskiego: "Wstawaj, k..., śmieciu! Wstawaj, ch...!", a tymi do Macieja Sadloka: "Kim ty k... jesteś, kim ty k... jesteś, ped...?".

Los bywa przewrotny: obaj mają dziś status reprezentantów Polski, Brzyski jest mistrzem Polski z Legią Warszawa, a Sadlok wyrasta na ulubieńca kibiców Wisły Kraków, podczas gdy za "Małym" w Krakowie nikt nie tęskni.

Z kolei w maju 2011 roku w 10. minucie 183. derbów Krakowa zaatakował wślizgiem Saidiego Ntibazonkizę, a po wstaniu z murawy zaczął coś krzyczeć w stronę Burundyjczyka. Realizatorzy transmisji nie zdołali wychwycić słów Małeckiego, ale z ruchu ust zawodnika Wisły dało się odczytać, że odniósł się do rywala w mało wybredny sposób i przede wszystkim okrasił swoją wypowiedź słowami: "j... czarnuchu".

Wezwany na dywanik przez zarząd Wisły Małecki przyznał, że obraził Ntibazonkizę i za pośrednictwem ówczesnego kapitana Pasów Arkadiusza Radomskiego przeprosił rywala. Wisła ponadto nałożyła na niego karę finansową.

Derby to mecz inny wszystkie, więc i reakcje Małeckiego w czasie tych meczów i po końcowych gwizdkach były inne. Po Świętej Wojnie z listopada 2010 roku w strefie mieszanej na stadionie Cracovii. Małecki w żołnierskich słowach przekazał dziennikarzowi Gazety Wyborczej, co sądzi o jego pracy i "radził" mu oraz go "ostrzegał", by nie przychodził więcej na Reymonta 22.

Oberwało się też próbującej uspokoić "Małego" pracownicy biura prasowego Wisły. Przy Kałuży 1 zaleciało rynsztokiem.

Gorąca głowa sprawiła też kiedyś, że w czasie spotkania "młodzieżówki" z Holandią nie zastosował się do zaleceń trenera Andrzeja Zamilskiego i zmarnował rzut karny, którego w ogóle miał nie wykonywać.

Po meczu natomiast rozdawał razy kolegom z reprezentacji i samemu selekcjonerowi: - Holandia pokazała nam, gdzie jesteśmy. Z zespołem przebywałem 10 dni i mówię otwarcie, że połowa nie nadaje się do reprezentacji. I to nie jest tylko moja opinia. Trener też to powinien wiedzieć. Skład z Holandią był pozmieniany i nawet na ławce siedzieli lepsi zawodnicy od tych, którzy występowali. Trener na pewno wie, że popełnił błąd, wystawiając taki skład. Przez 30 minut jakoś to wyglądało, ale później był wielki dramat.

"Mały" przez długi czas był ulubieńcem wszystkich kibiców Wisły, ale tylko do czasu, kiedy część z nich - nazwaną przez siebie piknikami - wyprosił na "drugą stronę Błoń", czyli na Cracovię. [ad=rectangle] Działo się to po meczu z Lechią Gdańsk w ramach 5. kolejki sezonu 2011/2012. Biała Gwiazda po kiepskiej grze przegrała u siebie 0:1, a część kibiców dała wyraz swojemu niezadowoleniu z postawy drużyny. - Mamy wspaniałych kibiców, ale tym piknikowym, którzy przychodzą, żeby zjeść kiełbasę i pooglądać mecz, proponowałbym, żeby poszli na drugą stronę Błoń. Takich kibiców nie potrzebujemy. To jest niedopuszczalne, bo kibice powinni być z drużyną nawet jak przegrywamy. To co zrobili kibice z trybuny wschodniej pokazuje, że to nie są kibice. Chciałbym, żeby nie przychodzili na mecze - naprawdę wolałbym grać przy pięciu tysiącach. Tacy kibice niech nie przychodzą na mecze, bo nam nie pomagają, a przeszkadzają - mówił Małecki.

I klub znów musiał sprzątać po swoim zawodniku: "W związku z pomeczowymi wypowiedziami zawodnika Patryka Małeckiego klub Wisła Kraków podkreśla, że każdy kibic przychodzący na stadion przy ul. Reymonta 22 jest dla niego bardzo ważny. Zachowania wszystkich pracowników klubu, a w szczególności piłkarzy, które niosą znamiona braku szacunku dla kibiców, są w klubie traktowane jako najwyższe przewinienia dyscyplinarne. Wisła Kraków przeprasza wszystkich kibiców, którzy poczuli się urażeni słowami Patryka Małeckiego po meczu z Lechią Gdańsk."

Małecki został za to odsunięty od drużyny, ale tylko na moment, bo wrócił do niej przed pierwszym meczem fazy grupowej Ligi Europejskiej z Odense BK, podczas którego samowolnie nie wyszedł na rozgrzewkę. Sprawę łagodził trener Maaskant: - Zawodnicy mogą się dowolnie rozgrzewać przed meczem, nie muszą wychodzić na murawę. Patryk dokonał mądrego wyboru nie pojawiając się na murawie biorąc pod uwagę reakcję kibiców na niego.

"Mały" mało przejmuje się reakcjami kibiców innych klubów, których regularnie prowokuje. Tak "cieszył się", kiedy 11 maja 2010 roku Wisła w 79. minucie meczu Wisła objęła prowadzenie w derbach z Cracovią:

fot. wislakrakow.com
fot. wislakrakow.com

Kwadrans później po samobójczym golu Mariusza Jopa Wisła straciła szanse na mistrzostwo Polski, a Cracovia utrzymała się w ekstraklasie.

2 kwietnia 2012 roku, czyli ledwie sześć tygodni po aferze z Moskalem i odmówieniu gry w Lubinie, Małecki został złapany na tym, jak po meczu z Legią pokazywał w stronę kibiców Wojskowych odwróconą "eLkę". Z kolei po przegranym półfinale Pucharu Polski 2011/2012 z Ruchem Chorzów kibiców Niebieskich pozdrawiał z murawy środkowymi palcami.

Małecki mógłby napisać autobiograficzny scenariusz drugiej części filmu "Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi". Gdy w styczniu 2014 roku pożegnał się z Wisłą Kraków, nie zostawił suchej nitki na warsztacie trenera Smudy: - Po przyjeździe z letniego obozu byłem wrakiem. Treningi nie były dostosowane do indywidualnych potrzeb piłkarzy. Podczas obozu, jak również po powrocie, trener nie skierował nas nawet na badania, żeby sprawdzić poziom zmęczenia. Żeby wrócić do formy, musiałem chodzić do fizjoterapeuty na własną rękę. [ad=rectangle] To jednak jeszcze nic wobec tego, co zrobił, gdy w maju przyjechał z Pogonią grać przy Reymonta 22. Najpierw w przerwie spotkania pokazał trybunom "gest Kozakiewicza", a w mix zone po końcowym gwizdku tylko dolał oliwy do ognia, uderzając we władze klubu, dzięki któremu może pozwolić sobie na godne życie piłkarza: - Sentyment do Wisły mam. Kocham ten klub, ale nienawidzę ludzi, którzy tym klubem rządzą i decydują o jego losach. Większość tych ludzi nie powinno tu być. Klub będę zawsze miło wspominał, bo tu zadebiutowałem w ekstraklasie, tu zdobyłem mistrzostwa Polski, stąd trafiłem do reprezentacji - mówi Małecki.

Dopytany o to, czy wśród ludzi, których "nienawidzi", jest też Cupiał, odpowiedział:  - Powiedziałem: ci wszyscy, którzy rządzą tym klubem, dla mnie nie istnieją. Wisła Kraków pozostanie w moim sercu do końca życia, ale tych ludzi nie chcę znać.

Źródło artykułu:
W jakim miejscu Patryk Małecki będzie w wieku 30 lat?
Otrząśnie się i będzie czołową postacią T-Mobile Ekstraklasy
Będzie grał w I-ligowym średniaku
Będzie grał amatorsko w niższych ligach
W ogóle nie będzie grał w piłkę nożną
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (13)
PatykGST
6.09.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Mały, kurde ogarnij się!! Masz talent Chłopie, nie marnuj tego  
avatar
kokojamboo
4.09.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cantonie to Małecki moze jedynie buty wyczyścić nic więcej.  
avatar
CzarnyP
4.09.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wyląduje na Monte :-)  
avatar
sportspeed
4.09.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nie docenia tego czego ma to trudno zarabia kupe kasy ale zle skonczy na budowę z nim bo tak skończy wtedy doceni zycie burak  
avatar
KSF MKS
4.09.2014
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
ZE STRONY pogonszczecin.pl: Czytaj całość