Michał Mak zagrał przy Reymonta 22. "Serce mocniej zabiło"

- Jak "młyn" ryknął, to przyjemnie się zrobiło. Wróciły wspomnienia, gdy podawałem piłki - mówi po meczu z Wisłą Kraków (0:1) skrzydłowy PGE GKS Bełchatów Michał Mak.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Bracia Makowie przeszli w Wiśle przez wszystkie szczeble piłkarskiej edukacji, ale do I zespołu już nie trafili. W 2009 roku w wieku 18 lat przenieśli się do Stadionu Śląskiego Chorzów, z którego trafili do I-ligowego Ruchu Radzionków, a kolejnym ich przystankiem był już GKS Bełchatów, w którym zaistnieli w T-Mobile Ekstraklasie. Obaj jednak nie ukrywają, że kibicują Wiśle, na meczach której bywają przy Reymonta 22.

Dla Michała występ w piątkowym meczu był pierwszym na stadionie im. Henryka Reymana w karierze. - Serce mocniej mi zabiło. Nie ukrywam tego, że kibicuję Wiśle. Jak "młyn" ryknął, to przyjemnie się zrobiło. Wróciły wspomnienia, gdy podawałem piłki - mówi Mak i dodaje: - Nie pokazałem się jednak na Wiśle z dobrej strony. Ten mecz mi nie wyszedł. Wisła zdobyła gola po mojej stracie piłki. Nie powinienem się tak zachować.

- Źle zaczęliśmy mecz. Wisła nas ewidentnie zdominowała. Mieliśmy mało do powiedzenia na boisku. W drugiej połowie gra sie wyrównała, a po czerwonej kartce Urygi mieliśmy przewagę, ale nic nam z tego, bo nie potrafiliśmy odrobić straty. Wisła była lepsza i zasłużenie wygrała - komentuje 23-latek.

Po siedmiu kolejkach Brunatni mają na koncie 12 punktów za trzy zwycięstwa i trzy remisy. To dobry wynik jak beniaminka? - To nie jest najgorszy wynik, ale nie ma się czym zadowalać. To sam początek sezonu.

Doping wrócił na Reymonta 22! (wideo)

Michał Mak byłby wzmocnieniem Wisły Kraków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×