Widzew wyszarpał remis - relacja z meczu Widzew Łódź - GKS Tychy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trwa słaby okres Widzewa Łódź. Piłkarze trenera Tylaka zaledwie zremisowali w piątek przy Piłsudskiego z GKS Tychy 1:1. Gospodarze zdobyli gola w ostatniej akcji meczu.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener gospodarzy, Włodzimierz Tylak, dokonał w składzie na piątkowe spotkanie kilku roszad w stosunku do przegranego meczu z Sandecją Nowy Sącz. W bramce zadebiutował sprowadzony latem na Piłsudskiego Bośniak, Dino Hamzić. Do wyjściowej jedenastki łodzian powrócili również Wołodymyr Pidwirnyj, Patryk Stępiński, Veljko Batrović oraz Adam Duda. Ostatni z wymienionych zastąpił dotychczasowego lidera łódzkiej ofensywy, Eduardsa Visnakovsa. Łotysz przebywa w Chorzowie i jest o krok od przejścia do Ruchu.

[ad=rectangle]

Szkoleniowiec GKS Tychy, Przemysław Cecherz, w przeciwieństwie do swojego vis-a-vis, nie zdecydował się na rewolucję w pierwszym składzie. Trener trójkolorowych zmienił w porównaniu do przegranego spotkania na własnym stadionie z Arką Gdynia. Szansę gry w Łodzi otrzymali 18-letni Mateusz Grzybek oraz Kamil Nitkiewicz.

Początkowe minuty meczu nie porwały zgromadzonych kibiców na stadionie przy Piłsudskiego. Nieznaczną przewagę mieli wprawdzie wówczas gospodarze, ale żaden z ich strzałów nie był skierowany w światło bramki Marka Igaza. Najdogodniejszą okazję do zdobycia bramki w tym okresie gry miał w 20. minucie Batrović, który strzelił niecelnie głową z pięciu metrów po dośrodkowaniu Stępińskiego. Odpowiedź gości była bezlitosna. Świetne podanie z głębi pola w szesnastkę otrzymał Maciej Kowalczyk i silnym strzałem w prawy dolny róg bramki nie dał szans Hamziciowi na interwencję.

Widzew próbował szybko zareagować, ale w dalszym ciągu nie był w stanie oddać choćby jeden celny strzał. W dodatku w 33. minucie kontuzji doznał Batrović. Czarnogórzec opuścił boisko, ale zmiennik, Mariusz Rybicki wbiegł na murawę dopiero dziewięć minut później. Okazało się, że rezerwowy pomocnik… nie był przygotowany na ewentualną zmianę i nie miał założonych butów. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie, a podopieczni trenera Tylaka schodzili do szatni przy akompaniamencie gwizdów z trybun.

Na rozpoczęcie drugiej odsłony tempo meczu opadło, a podopieczni trenera Cecherza osiągnęli w środku pola nieznaczną przewagę. Mimo wszystko zadowoleni z wyniku goście nie wchodzili w szesnastkę Hamzicia, ani nie stworzyli dogodnej sytuacji na podwyższenie rezultatu. Wyrównać za to mógł w 56. minucie Piotr Mroziński, który otrzymał prostopadłe podanie w pole karne, ale przeniósł piłkę nad bramkę tyszan.

Z upływem minut łodzianie nasilili swoje ataki na bramkę Igaza, ale, podobnie, jak w całym meczu, nic z nich nie wynikało. W 84. minucie jedna z rozpaczliwych ataków łodzian mógł dać wyrównanie, ale w zamieszaniu w polu karnym Duda nie trafił z bliskiej odległości. W doliczonym czasie gry Widzew dopiął swego. Marcin Kozłowski  otrzymał futbolówkę z lewej strony boiska i płaskim strzałem pokonał golkipera GKS. Po tej akcji sędzia Wojciech Krztoń zagwizdał ostatni raz. Tym samym łodzianie uratowali punkt w ostatniej akcji meczu.

Widzew Łódź - GKS Tychy 1:1 (0:1) 0:1 - Maciej Kowalczyk 21' 1:1 - Marcin Kozłowski 90+5'

Składy: Widzew:

Dino Hamzić - Patryk Stępiński (74' Konrad Wrzesiński), Krystian Nowak, Wołodymir Pidwirnyj, Marcin Kozłowski - Rafał Augustyniak, Bartłomiej Kasprzak, Piotr Mroziński - David Kwiek (46' Damian Warchoł), Veljko Batrović (42' Mariusz Rybicki) - Adam Duda

GKS: Marek Igaz - Marcin Radzewicz, Sergejs Kozans (65' Łukasz Kopczyk), Mariusz Masternak, Mateusz Grzybek (68' Hubert Otręba) - Damian Szczęsny, Mariusz Zganiacz, Mateusz Bukowiec, Kamil Nitkiewicz - Marcin Wodecki (69' Mateusz Mączyński), Maciej Kowalczyk.

Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn).

Żółte kartki: Mroziński, Stępiński (obaj Widzew), Zganiacz, Otręba, Kowalczyk, Igaz (wszyscy GKS).

Widzów: 3500.

[event_poll=29973]

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
max
22.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
sędzia okradł Tyszan z 3 punktów doliczenie aż 5 minut było grubą przesadą