Bogusław Kaczmarek: Rozgrywki pucharowe pokazują, gdzie nasze miejsce

Bogusław Kaczmarek przekonuje, że słabe wyniki polskich drużyn na początku eliminacji do europejskich pucharów to nie przypadek. Uważa on, że należy jak najmocniej postawić na młodzież.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Do T-Mobile Ekstraklasy w ostatnim czasie dołączyło wielu zawodników z zagranicy, jednak wyniki na arenie międzynarodowej pokazują, że nie przynosi to wymiernych efektów. - Ściąganie zawodników przeciętnych, na takiej zasadzie, że bierze się kogoś, bo jest okazja, do niczego nie prowadzi. Przeciętni piłkarze blokują miejsce Polakom, którzy przez rok, czy dwa mogliby się ograć i wejść na wyższy poziom. Nie mówię o blokowaniu transferów zawodników zagranicznych, ale muszą oni podnosić poziom drużyny, do której przyszli. Na ostatnich 160 piłkarzy z zagranicy, którzy w ostatnim czasie grali w Polsce, 158 nie było na mundialu - poza Juniorem Diazem i Osmanem Chavezem. Świadczy to o tym, że przychodzą do nas zawodnicy przebrani przez inne kluby, którzy mają operatywnych menedżerów potrafiących się odnaleźć w układach panujących w polskiej piłce. Trzeba wrócić do korzeni i szkolenia od podstaw piramidy - powiedział Bogusław Kaczmarek w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Doświadczony szkoleniowiec nie ma wątpliwości, że Polacy mogliby się odnaleźć w T-Mobile Ekstraklasie. - Jesteśmy zdolnym narodem, jeśli chodzi o gry zespołowe. Problemem jest znalezienie złotego środka. Piramida szkolenia musi być tak zorganizowana, by młodzież sukcesywnie pokonywała stopień inicjacji zawodowej. Niemcy, czy Belgowie pokazali, że to się opłaca. Bardzo obrazowy jest przykład reprezentacji Holandii, w której grało dziewięciu zawodników, którzy przeszli przez szkołę w Feyenoordzie, gdy był w nim dyrektorem sportowym Leo Beenhakker. W momencie wielkiego kryzysu, klub ten był zadłużony na 42 miliony euro i trzeba było podjąć decyzję, co zrobić dalej. Zrezygnowano z wiekowych piłkarzy, mających duże kontrakty, jak Jon Dahl Tomasson, Giovanni van Bronckhorst, czy Roy Makaay. W to miejsce weszli chłopacy 16-18 letni. W momencie zmian klub z Rotterdamu zapłacił za to głową, przegrywając 0:10 z PSV Eindhoven. Przyszedł jednak Ronald Koeman i kontynuował tę pracę i dzisiaj właśnie ta młodzież stanowi o sile kadry - przypomniał doświadczony szkoleniowiec.

Jak te przykłady można przekłuć na polskie realia? - Są orliki, ale powinien być odpowiedni program nauczania. Za granicą na dole piramidy pracują ludzie z piłkarskim rodowodem, potrafiący umiejętnie przekazać swoją wiedzę. Najważniejszy jest człowiek i jego fachowość, a kto pracuje w większości naszych akademii? Nie obrażając nikogo, są to nauczyciele WF-u dorabiający na pół etatu i ludzie po kursach, które nie do końca mają swoją wartość. Oni mają szkolić młodzież? Jeden z mądrych pedagogów powiedział, że taka Rzeczpospolita, jaka jej młodzież i wychowanie. Przykłady z innych państw pokazują, że nie można iść na skróty. Trzeba cierpliwości, ale liczy się produkt końcowy w procesie szkolenia, czyli piłkarz trafiający do pierwszego zespołu, czy do reprezentacji lub klubu zagranicznego. W momencie, w którym klub ma problemy finansowe, budżet powinien być bilansowany. U nas wszystko odbywa się do góry nogami - uważa Kaczmarek.

Cztery polskie drużyny zagrają w najbliższym czasie o awans do kolejnej rundy kwalifikacji. - Lech może wygrać i 3:0, Legia rozgromić St. Patrick, ale pozostanie niedosyt po ostatnich meczach. Najtrudniejszego rywala miał Zawisza, a ma realne szanse na awans. Polskim piłkarzom brakuje mentalności i nastawienia. Jak przecież wytłumaczyć fakt, że do Piasta przyjeżdża gość z plaży na Malediwach i po 24 godzinach wygrywa 5:1 w Krakowie? Jak bym był prezesem gliwickiego klubu, to nie pytałbym o nic trenera, a zawodników gdzie byli, jak trenował ich Brosz. To zawodowcy, więc muszą być zawsze gotowi do gry - grzmi ekspert piłkarski.

Gdyby Legia wygrała w Irlandii z St. Patrick, w kolejnej rundzie czeka nią najprawdopodobniej pojedynek z Celtikiem Glasgow. - Nie wiem, czy nie będzie to łatwiejszy mecz dla Legii. Jak wyglądał ten mecz w Warszawie? Bohaterem był Kuciak, a swoje zrobił też Astiz, wybijając piłkę z pustej bramki. Nie wyglądało to tak, jakby Legia dominowała. Nie oszukujmy się, poprzednie rozgrywki pucharowe pokazały, gdzie nasze miejsce. Przegrywamy wszystko, albo prawie wszystko, a w rankingu Fifa awansowaliśmy o osiem miejsc i jesteśmy na 61 miejscu. Gdy grałem w ekstraklasie w latach 74-86, byliśmy na miejscach 3-7. Podczas, gdy trenerem był Leo Beenhakker, byliśmy na 16 miejscu, a teraz musimy się bać Indonezji i Bangladeszu. To są kpiny. Ostatni mundial pokazał, jak mocno ta dyscyplina sportu się rozwija i w jakim idzie kierunku. My stoimy w martwym punkcie. Mamy piękne stadiony, wyższe budżety, a poziom nie wzrasta, bo nie ma systemu szkolenia najmłodszych - zakończył Kaczmarek.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×