Bogusław Kaczmarek: Rozgrywki pucharowe pokazują, gdzie nasze miejsce
Bogusław Kaczmarek przekonuje, że słabe wyniki polskich drużyn na początku eliminacji do europejskich pucharów to nie przypadek. Uważa on, że należy jak najmocniej postawić na młodzież.
Jak te przykłady można przekłuć na polskie realia? - Są orliki, ale powinien być odpowiedni program nauczania. Za granicą na dole piramidy pracują ludzie z piłkarskim rodowodem, potrafiący umiejętnie przekazać swoją wiedzę. Najważniejszy jest człowiek i jego fachowość, a kto pracuje w większości naszych akademii? Nie obrażając nikogo, są to nauczyciele WF-u dorabiający na pół etatu i ludzie po kursach, które nie do końca mają swoją wartość. Oni mają szkolić młodzież? Jeden z mądrych pedagogów powiedział, że taka Rzeczpospolita, jaka jej młodzież i wychowanie. Przykłady z innych państw pokazują, że nie można iść na skróty. Trzeba cierpliwości, ale liczy się produkt końcowy w procesie szkolenia, czyli piłkarz trafiający do pierwszego zespołu, czy do reprezentacji lub klubu zagranicznego. W momencie, w którym klub ma problemy finansowe, budżet powinien być bilansowany. U nas wszystko odbywa się do góry nogami - uważa Kaczmarek.
Cztery polskie drużyny zagrają w najbliższym czasie o awans do kolejnej rundy kwalifikacji. - Lech może wygrać i 3:0, Legia rozgromić St. Patrick, ale pozostanie niedosyt po ostatnich meczach. Najtrudniejszego rywala miał Zawisza, a ma realne szanse na awans. Polskim piłkarzom brakuje mentalności i nastawienia. Jak przecież wytłumaczyć fakt, że do Piasta przyjeżdża gość z plaży na Malediwach i po 24 godzinach wygrywa 5:1 w Krakowie? Jak bym był prezesem gliwickiego klubu, to nie pytałbym o nic trenera, a zawodników gdzie byli, jak trenował ich Brosz. To zawodowcy, więc muszą być zawsze gotowi do gry - grzmi ekspert piłkarski.
Gdyby Legia wygrała w Irlandii z St. Patrick, w kolejnej rundzie czeka nią najprawdopodobniej pojedynek z Celtikiem Glasgow. - Nie wiem, czy nie będzie to łatwiejszy mecz dla Legii. Jak wyglądał ten mecz w Warszawie? Bohaterem był Kuciak, a swoje zrobił też Astiz, wybijając piłkę z pustej bramki. Nie wyglądało to tak, jakby Legia dominowała. Nie oszukujmy się, poprzednie rozgrywki pucharowe pokazały, gdzie nasze miejsce. Przegrywamy wszystko, albo prawie wszystko, a w rankingu Fifa awansowaliśmy o osiem miejsc i jesteśmy na 61 miejscu. Gdy grałem w ekstraklasie w latach 74-86, byliśmy na miejscach 3-7. Podczas, gdy trenerem był Leo Beenhakker, byliśmy na 16 miejscu, a teraz musimy się bać Indonezji i Bangladeszu. To są kpiny. Ostatni mundial pokazał, jak mocno ta dyscyplina sportu się rozwija i w jakim idzie kierunku. My stoimy w martwym punkcie. Mamy piękne stadiony, wyższe budżety, a poziom nie wzrasta, bo nie ma systemu szkolenia najmłodszych - zakończył Kaczmarek.