Waldemar Sobota ocenia swoje występy w Belgii: Mogło być lepiej, ale nie ma tragedii
Pierwszy sezon występów Waldemara Soboty w Belgii dobiega końca. Polak przyznaje, że nie wszystko potoczyło się idealnie, ale progres w jego grze wkrótce zacznie być widoczny.
- Nie lubię oceniać publicznie mojej gry. Są od tego inni ludzie. W każdym razie trener musiał być zadowolony ze mnie po meczu z Lokeren, skoro przeciwko Anderlechtowi zagrałem od pierwszego gwizdka - przyznaje Sobota na łamach oficjalnego portalu niebiesko-czarnych. We wspomnianym pojedynku z KSC Lokeren (3:1) 26-latek został bohaterem (gol i 2 asysty), za to w meczu z RSC Anderlecht nie zdołał uchronić zespołu przed porażką (0:1).
Sobota w ekipie Michela Preud'homme'a zmaga się ze sporą konkurencją. Na skrzydłach dobrze radzą sobie również Maxime Lestienne oraz doświadczony Lior Refaelov. - Rywalizacja jest oczywiście potrzebna. Kiedy na początku fazy play-off siedziałem na ławce, trener wyjaśnił mi, że Max i Rafa są po prostu w lepszej formie. Wytłumaczenie było jasne i jako piłkarz musiałem je zaakceptować. Taki jest futbol, że w podstawowym składzie może znaleźć się tylko jedenastu graczy - tłumaczy reprezentant Polski.Nie jest wykluczone, że Sobota i koledzy wystąpią w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Aby wywalczyć przepustki do fazy grupowej, muszą zdystansować Standard oraz Anderlecht. Na trzy kolejki przed końcem sezonu klub z Liege ma w dorobku "oczko" więcej od Fiołków i Brugge.