Kibicom należy się ogromny szacunek - rozmowa z Jakubem Wójcickim, piłkarzem Zawiszy Bydgoszcz

Zawisza Bydgoszcz zdobył piłkarski Puchar Polski pokonując po rzutach karnych KGHM Zagłębie Lubin. Drużynę Ryszarda Tarasiewicza z trybun Stadionu Narodowego w Warszawie dopingowało tysiące kibiców.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Dla was to spotkanie zakończyło szczęśliwie, ale wcale tak nie musiało być, jakby David Abwo w 88. minucie wykorzystał doskonałą okazję na strzelenie gola. Wszystko w tym meczu mogło się różnie potoczyć.

Jakub Wójcicki: Tak, mecz miał wiele zwrotów akcji. Zarówno Zagłębie Lubin, jak i my, mogliśmy się pokusić o bramkę w regulaminowym czasie gry. Sytuacji było dużo. Zabrakło może trochę skuteczności, może emocje w meczu wzięły nad nami górę, bo Stadion Narodowy robi ogromne wrażenie. Dla nas najważniejsze jest to, że w końcowym rozrachunku to my się cieszymy i wracamy z Pucharem Polski do Bydgoszczy.
Dużo mówiło się o tym, że na finale będą pustki, ale wy po meczu mogliście się cieszyć z własnymi kibicami.

- Na pewno kibicom należy się ogromny szacunek, bo stawili się w Warszawie w naprawdę super liczbie. Było czuć ich wsparcie. Przy rzutach karnych było zresztą widać w jakiej liczbie pojawili się na tym spotkaniu. Ogromny szacunek dla nich i jesteśmy im bardzo wdzięczni za wsparcie.

Rzuty karne to loteria. Wy ten konkurs jedenastek rozpoczęliście źle...

- Wierzyliśmy do końca. Rzuty karne to jest loteria i zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy jeszcze w stanie powalczyć o zwycięstwo, bo mieliśmy dobrych zawodników, którzy będą strzelali. Do tego wiedzieliśmy też, że Wojtek Kaczmarek dobrze łapie piłkę przy rzutach karnych, co później pokazał.

Taki przeciągający się konkurs rzutów karnych to dla kibiców dodatkowa dawka emocji, ale i dla was chyba też?

- Oj na pewno. Emocje były olbrzymie. Najgorsze było to, że już staliśmy z boku, tak jak ja, bo zszedłem z boiska i nie byłem w stanie chłopakom pomóc. Staraliśmy się ich dopingować krzykiem i hasłami mobilizującymi, ale chyba za bardzo do nich to nie trafiało. Cieszymy się bardzo, że trafiali skuteczniej niż Zagłębie i możemy wracać do Bydgoszczy z tym Pucharem Polski.

Spada teraz kamień serca czy też jest dodatkowy pozytywny kop na końcówkę sezonu?

- Ciężko powiedzieć, bo i spada kamień z serca, i jest kop pozytywny. Na pewno te dwie sprawy, bo jest to olbrzymi sukces dla Zawiszy. Ja w najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie tego, że gdy jeszcze trzy lata temu graliśmy w II lidze, teraz zdobędziemy Puchar Polski na Stadionie Narodowym, będziemy śpiewali Mazurka Dąbrowskiego. To jest naprawdę wspaniała chwila dla nas.
Biorąc pod uwagę to zamieszanie z kibicami, europejskie puchary w Bydgoszczy?

- Szczerze mówiąc nad tym się na razie nie zastanawiamy. Chcemy się teraz cieszyć tym Pucharem, a od soboty będziemy myśleli o meczu z Lechem Poznań. To jest dla nas najważniejsze w tym momencie.

To niesamowity sezon dla beniaminka.

- Na pewno niesamowity. Tak, jak mówiłem - niesamowita sprawa zdobyć w pierwszym sezonie Puchar Polski i zakwalifikować się do tej pierwszej ósemki w której rywalizujemy z tymi lepszymi drużynami. Jesteśmy spokojni o ligowy byt. To jest nas duża sprawa, dla całej drużyny. Zrobiliśmy kawał ogromnej roboty w ciągu ostatniego roku i niedługo przyjdzie czas na podsumowanie. Na pewno ono powinno być dobre.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Czy oglądałeś z trybun Stadionu Narodowego mecz Zagłębie Lubin - Zawisza Bydgoszcz?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×