Zasłużona choć zbyt niska wygrana gospodarzy - relacja z meczu Arka Gdynia - Górnik Łęczna

Po słabszej pierwszej połowie, w drugiej części Arka udowodniła Górnikom z Łęcznej kto jest lepszy. Zwycięstwo gospodarzy powinno być o wiele wyższe. Antyfutbol w wykonaniu łęcznian został ukarany.

Aleksander Wójcik
Aleksander Wójcik

W meczu dwóch drużyn walczących o awans do T-Mobile Ekstraklasy trzecia w tabeli Arka Gdynia  pokonała wicelidera Górnika Łęczna i wykonała bardzo ważny krok w stronę ekstraklasy, jednocześnie niwelując straty do swojego rywala do zaledwie 2 punktów. Mecz obfitował w wielkie emocje, a oba zespoły spotkanie kończyły w osłabieniu.

O przewadze gospodarzy zaświadczają choćby statystyki. Gospodarze oddali aż 15 strzałów, w tym większość celnych. Natomiast drużyna z Lubelszczyzny odpowiedziała zaledwie 5 uderzeniami - w tym tylko trzy z nich były w światło bramki!

Jak widać nad morzem zatriumfował futbol radosny, natomiast ukarany został minimalizm i wybitnie defensywny styl gry. Goście od początku zainteresowani byli wynikiem 0:0, a całym ich pomysłem na grę były kontry, które skończyły się ponad 10 razy sytuacją spalonego oraz liczenie głównie na stałe fragmenty gry.

W pierwszej połowie gospodarze bardzo chcieli ale walili głową w szczelny mur defensywy Górnika. W najlepszej sytuacji, w 35. minucie Paweł Wojowski trafił z kilku metrów wprost w Sergiusza Prusaka, po świetnej akcji Mateusza Szwocha i Bartosza Ślusarskiego, która wyprowadziła Wojowskiego na czystą pozycję!

Po przerwie w Gdyni nastąpiło prawdziwe trzęsienie ziemi dla podopiecznych trenera Jurija Szatałowa. W przeciągu niecałego kwadransa żółto-niebiescy przystąpili do oblężenia i bombardowania bramki Prusaka. Tylko szczęściu goście zawdzięczają, że przegrywali po godzinie gry "tylko" 2:0, bo Arce 100 procentowych sytuacji nie brakowało, a najlepszej tradycyjnie nie wykorzystał Wojowski - będący sam na sam z bramkarzem!

Jednakże w 54. minucie, w kolejnym zamieszaniu fortuna wreszcie uśmiechnęła się do gospodarzy. Ślusarski już praktycznie leżąc w polu bramkowym, po wcześniejszym dośrodkowaniu Piotra Tomasika  - sprytnie wpakował piłkę do siatki. Choć Górnicy domagali się w tej sytuacji od arbitra odgwizdania pozycji spalonej.

Dziesięć minut później, po genialnym podaniu Michała Rzuchowskiego, Szwoch znalazł się oko w oko z golkiperem z Łęcznej ale został sfaulowany przez Patrika Mraza. Konsekwencją była jedenastka oraz bezpośrednia czerwona kartka dla defensora gości!
Chwilę później Szwoch bez problemu zamienił karnego na gola i podwyższył prowadzenie gospodarzy.

Arka miała już ustawiony mecz ale wtedy spotkanie niepotrzebnie "uatrakcyjnił" rezerwowy Radosław Pruchnik, który kilkanaście minut po wejściu na boisko w przeciągu kilkudziesięciu sekund otrzymał najpierw żółtą, a później "głupią", bezpośrednią czerwoną kartkę za brutalny faul.

W sytuacji "10" na "10", Łęcznianie zwietrzyli krew i złapali wiatr w żagle. Chwilę po wykluczeniu Pruchnika, Arkadiusz Woźniak obrócił się z piłką w polu karnym i zagrał do rezerwowego Nikolajsa Kozacuksa, który bardzo precyzyjnie, przy słupku pokonał interweniującego bezskutecznie Michała Szromnika.

Goście w doliczonym czasie gry wprowadzili do gry w polu nawet bramkarza Prusaka ale gospodarze utrzymali zwycięstwo w rękach i wrócili tym samym do gry o ekstraklasę.

Wypowiedzi trenerów: 

Jurij Szatałow (trener Górnika): Na pewno Arka była dzisiaj lepsza od nas. Nie ma tutaj dyskusji. Stworzyła bardzo dużo sytuacji podbramkowych. Na pewno będziemy rozmawiać o tym, bo dopiero jak graliśmy w „10” to zaczęła się nam kleić gra. Trochę to dziwne. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa. Pod względem kibicowania to czuć było ekstraklasę. Jednak z tym trzeba poczekać, awans trzeba wywalczyć na boisku. Na pewno przyjemnie się gra w takiej atmosferze. Tadrowski chciał pokazać się na tym stadionie, na którym już grał. Stąd ta jego nerwowość na boisku. Nie widzę podobieństwa z początkiem sezonu. Wtedy mieliśmy nowy zespół, odeszło 16 piłkarzy. Teraz nasz problem jest mentalny. Niektórzy nie wytrzymują presji, choć w zasadzie tej presji z mojej strony czy klubu nie ma. Umiejętności piłkarzom nie brakuje. Brakuje raczej "chłodnej" głowy.

Paweł Sikora (trener Arki): Chyba to był nasz najlepszy mecz, jeśli chodzi o sposób prowadzenia gry i ataku pozycyjnego. Powinniśmy zdobyć więcej bramek, bo mieliśmy sytuacje np. Wojowski czy Aleksander. Szkoda, że tego nie strzeliliśmy. Potem złapaliśmy czerwoną kartę i wkradło się trochę nerwowości. Przeciwnik był zdeterminowany, dążył do wyrównania. Dziękuję zawodnikom za zaangażowanie i dyscyplinę taktyczną, a kibicom za doping. To jest zawsze tutaj nasz 12 zawodnik. Zostało 8 meczów i zarówno ja, jak i zawodnicy musimy mieć "chłodną" głowę. Musimy mieć pokorę, bo piłka pokazała nie raz, że potrafi zaskakiwać. Szczególnie w pierwszej lidze. Jest dużo kolejek i wszystko może się zdarzyć. Radek Pruchnik na pewno nie zrobił tego specjalnie, nie chciał nas osłabić. Może trochę adrenalina w nim zagrała. Wszedł obiema nogami, niebezpieczne zagranie i od razu czerwona kartka. Myślę, że sam zawodnik przemyśli to wszystko. Otrzymał czerwoną kartkę, więc nie zagra przynajmniej dwa mecze.

Arka Gdynia - Górnik Łęczna 2:1 (0:0)
1:0 - Bartosz Ślusarski 54'
2:0 - Mateusz Szwoch (k.) 64'
2:1 - Nikolajs Kozacuks 87'

Składy:

Arka Gdynia: Michał Szromnik - Mateusz Cichocki, Kamil Juraszek, Krzysztof Sobieraj (81' Adrian Budka), Marcin Radzewicz, Michał Rzuchowski (75' Arkadiusz Aleksander), Tomasz Jarzębowski (70' Radosław Pruchnik), Paweł Wojowski, Mateusz Szwoch, Piotr Tomasik, Bartosz Ślusarski.

Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Paweł Sasin, Maciej Szmatiuk, Marcin Kalkowski, Patrik Mraz, Julien Tadrowski (89' Bartosz Kwiecień), Paweł Zawistowski, Grzegorz Bonin (78' Nikolajs Kozacuks), Tomasz Nowak, Sebastian Szałachowski (57' Bartłomiej Niedziela), Arkadiusz Woźniak.

Żółte kartki: Marcin Kalkowski, Julien Tadrowski, Paweł Zawistowski (Górnik) oraz Piotr Tomasik, Radosław Pruchnik (Arka).

Czerwone kartki: Patrik Mraz /63' - za faul/ (Górnik) oraz Radosław Pruchnik /83' - za faul/ (Arka).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 4782

Kto awansuje do T-Mobile Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×