Barca w rytmie samby
- Kariera piłkarza nie jest długa, więc zawodnicy powinni wykorzystywać swoje szanse, które mogą im zapewnić stabilizację finansową - mówi Romario, napastnik FC Barcelony w latach 1993-95.
Licząc ze sprowadzonym w czerwcu 2013 roku na Camp Nou Neymarem, trykot Barcy na przestrzeni lat przywdziewało aż dwudziestu czterech Brazylijczyków. Piłkarze ci w przytłaczającej większości nie byli wychowankami słynnej akademii La Masia, a przybywali do stolicy Katalonii z innych klubów. Czy wykorzystali swoje szanse? Część tak, część nie, lecz bez wątpienia czterech z nich grając dla Blaugrany stało się legendami, a jeden ma wszystko co potrzebne, żeby dołączyć do tego kwartetu. Mowa oczywiście o Romario, Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho oraz Neymarze - zawodnikach, którzy swoimi boiskowymi popisami nieraz ocierali się o boskość.
FUTBOL I NOCNE KLUBY
Romario nie był pierwszym brazylijskim supergwiazdorem FC Barcelony. Byłoby nietaktem zapomnieć o fenomenalnym Evaristo de Macedo i jego spektakularnej średniej 0,8 gola na mecz, osiągniętej w latach 1956-1962. To jednak bardzo stare czasy, a "Baixinho" ("Maluch") jest zdecydowanie bliższy kibicom młodego pokolenia. Między innymi on sprawił, że popularność Barcy wciąż utrzymywała wysoki poziom, osiągnięty po sięgnięciu przez "Dream Team" Johana Cruyffa po Puchar Europy w sezonie 1991/92.53 gole w 84 meczach, wliczając towarzyskie - to dorobek Romario w bordowo-granatowych barwach. Zawodnik z Rio de Janeiro rozegrał w Barcy dwa sezony, z których o wiele lepszy w jego wykonaniu był ten pierwszy - 1993/94. - Barcelona to góry, plaże, wspaniali ludzie, nocne życie oraz piękne kobiety. To wspaniałe miejsce, a sezon 1993/94 był zdecydowanie najlepszym w mojej karierze - mówi Romario. 8 stycznia 1994 roku notując hat-tricka i asystę w wygranym aż 5:0 klasyku przeciwko Realowi Madryt, "Baixinho" zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu założonego przez Joana Gampera. Romario z 30 trafieniami na koncie sięgnął po koronę króla strzelców Primera Division, a Barca wygrała zmagania o mistrzostwo Hiszpanii. Gracz Canarinhos uczestniczył również w jednym z największych blamaży w historii klubu, jakim niewątpliwie była porażka w finale Ligi Mistrzów z AC Milanem aż 0:4. Po sezonie wyjechał na mundial jako jedna z najważniejszych postaci reprezentacji Brazylii, z którą na amerykańskiej ziemi udało mu się wznieść w górę Puchar Świata. Za swoją wybitną postawę na murawie otrzymał nagrodę Piłkarza Roku FIFA 1994, pokonując w głosowaniu swojego przyjaciela z Barcelony - Christo Stoiczkowa, który został nagrodzony Złotą Piłką France Football.
"Baixinho" oprócz piłki nożnej kochał też imprezy. Ale który brazylijski futbolista ich nie wielbi? No, może preferujący towarzystwo najbliższych i ciepłe kapcie Rivaldo, lecz to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Gdy w lecie 1995 roku Romario po kiepskim i zniszczonym przez kontuzje sezonie opuszczał miasto Gaudiego, dało się słyszeć głosy, że to przez to, iż Johan Cruyff nie mógł już znieść jego wyskoków. - Cruyff pewnego razu usiadł obok mnie i powiedział: "jeśli lubisz nocne życie, ale następnego dnia strzelisz gola, a my wygramy mecz, to nie ma żadnego problemu" - broni się Brazylijczyk. Ówczesny coach Dumy Katalonii potwierdza słowa snajpera z Rio i opowiada o zakładzie, który kiedyś z nim zawarł: - Jednego razu Romario zapytał mnie, czy mógłby opuścić dwa dni treningowe ze względu na karnawał w Rio. Odpowiedziałem: "jeśli jutro strzelisz dwa gole, dostaniesz dwa dni odpoczynku ekstra". Następnego dnia już w dwudziestej minucie spotkania miał na koncie dublet i zaczął gestykulować w moją stronę, prosząc o zmianę. Powiedział mi: "trenerze, za godzinę mam samolot".