Tkwimy w stanie zawieszenia - rozmowa z Izabellą Łukomską-Pyżalską, prezesem Warty Poznań

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Jakie są pani plany na spotkanie z radnymi, które odbędzie się 7 stycznia?

- Przygotowuję właśnie zestawienie, w którym zaprezentuję finansowanie sportu w innych polskich miastach. Zbieram sporo informacji na ten temat, bo chcę, żeby radni się z nimi zapoznali.

22 punkty to dorobek daleki od gwarantującego utrzymanie. By zrealizować ten cel, trzeba zazwyczaj zgromadzić niespełna 40 oczek. Zakładając czarny scenariusz, a więc drastyczne osłabienia, trudno być chyba optymistą co do miejsca w tabeli na koniec rundy wiosennej...

- Niestety istnieje ryzyko, że przy braku pieniędzy skład będzie zdecydowanie słabszy niż jesienią. Wtedy będzie nam grozić spadek, nie możemy go na dzień dzisiejszy wykluczyć.

Jak pani wyobraża sobie funkcjonowanie klubu, gdyby znalazł się on w II lidze?

- Będę w dalszym ciągu szukać wsparcia. Na pewno nie przestanę działać. Poza tym jeśli sytuacja na rynku deweloperskim się ustabilizuje, to wrócę do częściowego finansowania klubu. Na pewno jednak nie będę tego robić na taką skalę jak dotychczas. Nie wyobrażam sobie, żebym w całości opłacała bieżącą działalność Warty, a do tego jeszcze rozbudowywała stadion, bo inaczej nie mielibyśmy gdzie grać. Chciałabym to podkreślić, bo żaden inny I-ligowiec nie znajduje się w tak trudnym położeniu infrastrukturalnym.

Sytuacja kadrowa w Warcie jest o tyle specyficzna, że większość piłkarzy nie ma intratnych ofert. Dobrych pracodawców jest w stanie znaleźć tylko kilku z nich. Można więc domniemywać, że uda się pani zatrzymać przy Drodze Dębińskiej sporą grupę zawodników. Do kiedy daje pani sobie czas, żeby się z nimi porozumieć?

- Jeśli zgromadzimy budżet, a ta kwestia jest absolutnie najważniejsza, to oczywiście będę chciała ograniczyć osłabienia, a uzupełnimy tylko dotychczasowe ubytki. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że w najbliższym czasie nie będzie tak różowo jak do tej pory. Pensje nie będą rosnąć, a raczej maleć. Nie jesteśmy jednak odosobnieni w tej sytuacji. Wiele klubów zaciska pasa.

Najbardziej łakomym kąskiem jest Wojciech Trochim. Czy w jego przypadku będzie pani dążyć do transferu, a nie rozwiązania kontraktu? To piłkarz, na którym pewnie dałoby się trochę zarobić...

- W tej chwili wszyscy zawodnicy mają wolną rękę i mogą szukać nowych pracodawców. Jeśli to im się uda, rozstaniemy się polubownie. Co do Wojciecha Trochima, wiem, że wzbudził zainteresowanie kilku klubów, lecz nie chcą one płacić sumy odstępnego. Dlatego ja problemów robić nie zamierzam. Zresztą muszę przyznać, że nie mam pretensji do poszczególnych piłkarzy. Wielu z nich spisywało się nieźle, niestety nie funkcjonowało to jako całość.

Oczekiwania nie zostały jednak spełnione...

- Kiepskie były zwłaszcza trzy ostatnie mecze rundy jesiennej. Zanotowaliśmy porażki z GKS Tychy i Miedzią Legnica, a także remis z Okocimskim Brzesko. Najgorsze jest to, że miejsce w tabeli nie uległo żadnej poprawie w porównaniu do okresu sprzed mojego wejścia do klubu. Jaki z tego wniosek? Wielkie pieniądze nic nam nie dały, więc po co je dalej wydawać?

7 stycznia nastąpi wznowienie treningów. Czy do tego czasu cokolwiek się wyjaśni? Piłkarze powinni raczej wiedzieć kto ich poprowadzi...

- Nie jestem w stanie teraz odpowiedzieć na to pytanie. Nie ustajemy w szukaniu sponsorów. Nie wiem czy wszystko będzie jasne do 7 stycznia. Oby w ogóle udało nam się dograć kluczowe sprawy, nawet jeśli miałoby to nastąpić później. Nie chciałabym niczego przesądzać, ale jeżeli jakakolwiek firma zdecyduje się wesprzeć Wartę, to poinformuję o tym jak najszybciej i zaczniemy kompletować zespół. Obecnie tkwimy w stanie zawieszenia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×