Kamil Jackiewicz: Zadyszka musiała przyjść, ale czas powstać z kolan
Bez rewelacji zaprezentowała się w Szczecinie drużyna Zawiszy, ustawiona defensywnie i rzadko goszcząca pod polem karnym Pogoni. Przyjezdni nie zdołali zgarnąć ze stadionu przy Twardowskiego nawet punktu (0:1), choć po przerwie mieli ku temu świetną okazję. - Po ostatnim gwizdku czuję zarówno złość, jak i niedosyt, gdyż powinienem trafić w sobotę do siatki - mówił wprost nieskuteczny Kamil Jackiewicz.
Sebastian Szczytkowski
Nie tylko znakomita postawa przez większość rundy, ale także otwierający sobotni mecz kwadrans mogły rozbudzić apetyty kibiców Zawiszy na pokonanie Pogoni. Drużyna Janusza Kubota ruszyła na Portowców ze sporym impetem i choć miała problemy z oddaniem groźnego strzału, to nie ustępowała gospodarzom zaangażowaniem i tempem akcji. Okres delikatnej przewagi bydgoszczan dobiegł jednak końca już po szesnastu minutach zmagań. Kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami przejęli wówczas szczecinianie, którzy udokumentowali dominację jedynym golem meczu, autorstwa Roberta Kolendowicza. Przez następne minuty praktycznie nie dopuszczali beniaminka pod własne pole karne.
- Nie ukrywajmy, że niewiele nam w Szczecinie wychodziło. Nie realizowaliśmy założeń, nie powtórzyliśmy gry z poprzednich meczów. Doceniam rzecz jasna siłę rywala, jednak mogliśmy pokusić się przynajmniej o wywiezienie remisu. Osobiście odczuwam zarówno złość, jak i niedosyt, ponieważ mogłem trafić do siatki po przerwie - przypomniał Kamil Jackiewicz o sytuacji z 67. minuty, gdy przyjął wysokie podanie w polu karnym, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. - Dobrze zabrałem się z piłką, bramkarz i obrońca interweniowali wślizgiem, a ja zamiast lobować Janukiewicza, wypatrzyłem kątem oka lepiej ustawionych kolegów. Zagrałem w ich kierunku, ale niestety jeden z defensorów wybił piłkę - obrazował atakujący Zawiszy.
Uwagę obserwatorów przykuło bardzo defensywne ustawienie bydgoszczan, którzy długo bronili się aż pięcioma obrońcami, a jedyny napastnik cofał się nawet na dwudziesty metr od swojej bramki. Ostrożna taktyka kompletnie nie zdała egzaminu. - Faktycznie, Błażej Jankowski otrzymał bardziej defensywne zadania i trochę zabrakło nam rozegrania akcji w środku pola - unikał szybkich ocen nasz rozmówca.