Nafciarze coraz bliżej dna - relacja z meczu Wisła Płock - GKS Katowice

Nafciarze ponieśli zasłużoną porażkę w spotkaniu z GKS-em Katowice. Było to pierwsze historyczne zwycięstwo w Płocku dla piłkarzy z Bukowej. Gościom udało się uciec spod topora opuszczając strefę spadkową. Gospodarze po raz kolejny udowodnili, że nie radzą sobie w spotkaniach przed własną publicznością.

Damian Kamiński
Damian Kamiński

- Będziemy głupkami, jeśli nie wygramy tego meczu. GKS jest przecież w jeszcze większym dołku niż my. Więc jeśli mamy przełamać złą passę meczów bez zwycięstwa, musimy to zrobić w sobotę - mówił przed spotkaniem trener Wisły Libor Pala. Słowa czeskiego szkoleniowca zostały wypowiedziane w niewłaściwą godzinę. Pala powoli powinien zacząć się obawiać swoich słów jak i posady. Płocczanie po raz kolejny udowodni swoją bezradność na boisku. Zaprezentowali się fatalnie wzbudzając coraz więcej negatywnych emocji wśród kibiców.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego w ligowej tabeli obie drużyny dzieliła różnica trzech oczek. Dla Wisły jak i GieKSy było to spotkanie o 6 punktów. Remis nikogo nie zadowalał. Gospodarze chcieli odbudować zaufanie wśród swoich kibiców po ostatnich porażkach. Dla katowiczan mecz w Płocku miał udowodnić, że piłkarze z Bukowej wracają na właściwe tory i zaczynają marsz w górę tabeli.

Spotkanie rozpoczęło się od niespodzianki w składzie. Wielu kibiców na stadionie im. Kazimierza Górskiego w Płocku przecierało oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli na boisku Matara Gueye w roli napastnika. Popularny Senegalczyk zazwyczaj występuje jako defensywny pomocnik. Jednak eksperymenty w składzie czynione przez Libora Palę nikogo już nie zadziwiają. W zespole z Katowic do pierwszego składu po kontuzji wrócił doświadczony Jacek Kowalczyk, który rozegrał bardzo dobre spotkanie.

Pierwsze minuty nie wskazywał na to, że Wisła polegnie z kretesem. Nafciarze rozpoczęli z wielkim animuszem zagrażając bramce Witolda Sabeli. Gdyby po dośrodkowaniu Patryka Kamińskiego w piłkę trafił Artur Wyczałkowski, płocczanie mogliby się cieszyć z prowadzenia. W kolejnych minutach piłkarze GieKSy zaczynali dominować na boisku. Grzegorz Goncerz wraz z Denissem Rakelsem sprawiali wiele problemów defensywie gospodarzy. Jako pierwszy w 16. minucie sygnał swoim kolegom do odważniejszych ataków dał Przemysław Pitry. Dobrym refleksem w tej sytuacji wykazał się Krzysztof Kamiński, który popisał się efektowną paradą po uderzeniu piłki głową. Gra drużyny z Katowic wyglądała bardzo obiecująco. Z biegiem upływających minut piłkarze trenera Rafała Góraka dochodzili do coraz groźniejszych sytuacji podbramkowych.

W 21. minucie spora grupa kibiców gości mogła cieszyć się z prowadzenia swoich piłkarzy. Będący w świetnej formie Adrian Napierała po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzałem głową nie dał żadnych szans interweniującemu bramkarzowi gospodarzy. Chwilę później płocczanie przeprowadzili efektowną akcję prawym skrzydłem. Znakomitą szybkością wykazał się Patryk Kamiński, który płasko dośrodkował do Matara Gueye. Uderzenie Senegalczyka z 11 metrów przeszło tuż nad poprzeczką. Była to ostatnia akcja Nafciarzy, która była w stanie zagrozić bramce Witolda Sabeli.

Katowiczanie wysokim "C" zakończyli pierwszą połowę. W 35. minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się Mateusz Zachara, który miał wiele szczęścia. Futbolówka uderzona z 25 metrów odbiła się od rozpaczliwie interweniującego Łukasza Nadolskiego i wpadła do bramki zdezorientowanego Kamińskiego.

Drugie 45 minut gry stało pod znakiem absolutnej dominacji piłkarzy GKS-u Katowice. Goście na boisku poczynali sobie niezwykle odważnie na połowie rywala. Nafciarze długimi fragmentami nie mogli się wydostać z własnej połowy. W oczy raziła nieudolność piłkarzy Wisły, którzy nie potrafili w wyraźny sposób zaakcentować swojej przewagi. Katowiczan satysfakcjonowały dwie bramki przewagi, dlatego postanowili skupić się na defensywie. Bramek w drugiej połowie spotkania kibice już nie oglądali. Piłkarze głównie wyróżniali się grając w nieprzepisowy sposób.

Po meczu powiedzieli:

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. Nie przychodzą one nam zbyt łatwo, ale ciężko nad nimi pracujemy. Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ Ci którzy są blisko GKS-u wiedzą przez co przechodzimy w ostatnim czasie.

Libor Pala (trener Wisły Płock): Te mecze są jakby skopiowane. Oddajemy środek pola, cofamy się przed własne pole karne i czekamy, aż przeciwnik strzeli nam bramkę. Piłkarze są bardzo zdenerwowani. Drugą połowę graliśmy lepiej, jednak nie strzeliliśmy bramki. Nie było praktycznie z czego. W spotkaniu z GKS-em chętnie wziąłbym jeden punkt. Być może psychicznie by nam to pomogło. Znów jesteśmy w tym samym miejscy w którym byliśmy po spotkaniu z Łęczną. Wszystko leży w głowach, ponieważ w piłkę potrafimy grać. Mamy najmłodszy zespół w I-lidze, ale nie chcę się usprawiedliwiać.

Wisła Płock - GKS Katowice 0:2 (0:2)
0:1 - Napierała 21'
0:2 - Zachara 36'

Składy:

Wisła Płock: K. Kamiński - Jakubowski, Wyczałkowski, Edison, Nadolski, Jaroń (33' Ricardinho), Matar Gueye (71' Joao Paulo Daniel), Góralski, Zagurskas, P. Kamiński, Biliński (57' Sekulski).

GKS Katowice: Sabela - Rzepka, Napierała, Kowalczyk, Goncerz (85' Feruga), Hołota, Zachara (80' Chwalibogowski), Chmiel (90' Farkas), Niechciał, Rakels, Pitry.

Żółte kartki: Góralski, Sekulski, Wyczałkowski (Wisła) oraz Napierała, Chmiel (GKS).

Sędzia: Piotr Wasielewski (Kalisz).

Widzów: 1500 (gości: ok. 100).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×