Triumf na przekór miastu - relacja z meczu Ruch Radzionków - Warta Poznań

Ruch Radzionków w błyskawicznym tempie pozbierał się po klęsce w Szczecinie (1:5) i w meczu z Wartą Poznań wypunktował wyżej notowanego rywala. Cidry swoją wyższość objawiły w drugiej odsłonie spotkania.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Do meczu Ruch przystąpił bez swojego kapitana Piotra Rockiego, który przez nadmiar żółtych kartek mecz oglądał z perspektywy trybun. - Nie wytrzymałem u góry i drugą połowę oglądałem już z tunelu - uśmiecha się "Rocky". Z kolei były kapitan drużyny z Radzionkowa, Tomasz Foszmańczyk wybiegł w wyjściowej jedenastce... Warty. - Był to dla mnie mecz inny niż wszystkie, ale nie "podpalił" mnie tak bardzo, żebym nie mógł grać swojej piłki. W Ruchu spędziłem wiele pięknych chwil i zawsze będę tutaj wracał z sentymentem - mówi popularny "Fosa".

W pierwszych fragmentach gry ciekawiej niż na boisku było na trybunach. Kibice Cidrów protestowali przeciwko bierności władz miasta przy budowie nowego stadionu. Na płocie okalającym murawę pojawiły się transparenty o treści: "Tobor kłamca" i "Tobor - my jesteśmy w I lidze, ty nie zasługujesz nawet na III".

Miały one bezpośrednie powiązanie z ostatnimi wypowiedziami burmistrza Radzionkowa, Gabriela Tobora, który przekonywał, że miasto stać na utrzymanie klubu na poziomie co najwyżej III ligi. Do akcji wkroczyła jednak ochrona i delegat PZPN ściągając niezwiązane z meczem transparenty. Kiedy wszystkie zostały już zdjęte fani z członkiem piłkarskiej centrali urządzili sobie kilkunastominutową pogawędkę zakończoną uściśnięciem dłoni.

Wydarzenia na zielonej murawie z pierwszej połowy na kolana powalić nie mogły. Składnych akcji z obu stron było jak na lekarstwo. Na palcach jednej ręki można było policzyć celne strzały.

W Ruchu aktywni byli Michał Mak i Piotr Giel, którzy raz za razem nękali defensywę i bramkarza Warty. Poznaniacy w destrukcji radzili sobie jednak całkiem nieźle i nawet kilka błędów indywidualnych nie przyniosło realnego zagrożenia pod bramka gości. - W pierwszej połowie gra nam się nie kleiła. Warcie zresztą również. Na szczęście druga połowa była w naszym wykonaniu zdecydowanie lepsza - komentuje Mateusz Mak, jeden z bohaterów drugiej odsłony spotkania.

Po przerwie w ofensywie Cidry poczynały sobie bowiem z większą swobodą. Odważniej zagrała także Warta, ale w najważniejszym aspekcie piłkarskiego spektaklu, jakim są bramki, w końcowym rozrachunku lepsi byli radzionkowianie.

Po raz pierwszy podopieczni Artura Skowronka zmusili Dominika Sobańskiego do kapitulacji w 64. minucie. Z rzutu wolnego z lewej strony pola karnego Warty świetnie dośrodkował Adam Giesa, a do piłki najwyżej wyskoczył Bartosz Kopacz i skierował futbolówkę do siatki. - Piłka spadła mi wprost na głowę. Nie mogłem w tej sytuacji spudłować - przyznaje defensor śląskiej drużyny.

Po objęciu prowadzenia Ruch cofnął się na własną połowę, zmuszając tym samym Wartę do ataku pozycyjnego. Poznaniacy atakowali jednak bardzo nieporadnie, wyraźnie skaleczeni bramką gospodarzy. Było to wodą na młyn dla radzionkowian, którzy groźnie kontrowali i przy lepszej skuteczności mogli dołożyć kolejne 2-3 bramki. Świetne okazje strzeleckie zmarnowali jednak bracia Giel i Mak. Każdy z nich mógł bowiem po meczu pluć sobie w brodę z powodu zmarnowanej wybornej sytuacji strzeleckiej.

Na tle pary radzionkowskich bliźniaków wybił się jednak w samej końcówce Mateusz Mak, który na boisku pojawił się po przerwie. W doliczonym czasie gry 19-latek popędził z piłką prawym skrzydłem i wobec biernej postawy defensorów gości zdecydował się na uderzenie lewą nogą lokując piłkę w siatce strzałem tuż przy prawym słupku poznańskiej bramki. - Chciałem ten strzał złamać po długim rogu. Piłka "siadła" idealnie i już wtedy wiedziałem, że to będzie bramka - przyznaje bohater ostatniej akcji spotkania.

- Pokazaliśmy burmistrzowi gdzie jest nasze miejsce. Spółka też lada chwila będzie. To wstyd, żeby klub z taką historią jak Ruch musiał Radzionków promować w Bytomiu - dało się słyszeć w kuluarach stadionu przy Narutowicza.

Komentarze trenerów:

Artur Płatek (trener Warty Poznań): Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że ten kto pierwszy strzeli bramkę ten mecz wygra. O tym, jaka była pierwsza połowa nie ma co dużo mówić, bo każdy widział. Po przerwie zaatakowaliśmy śmielej, ale przytrafił się stały fragment gry, po którym straciliśmy bramkę. Potem znowu zaczęliśmy grać śmielej, ale popełniliśmy kolejny błąd i było po meczu.

Artur Skowronek (trener Ruchu Radzionków): Dużo łatwiej jest mi mówić po takim meczu, niż po takim, jaki przydarzył nam się w Szczecinie. Było widać, że zespół po tej porażce zdołał się pozbierać i na nowo się scalił tworząc silny i zgrany kolektyw. Piłkarsko brakuje nam trochę do takich drużyn, jak Warta i musieliśmy te braki nadrabiać cechami ambicjonalnymi. Tym bardziej cieszą te trzy punkty, bo zostały zdobyte w meczu z naprawdę dobrze poukładaną, silną drużyną.

Ruch Radzionków - Warta Poznań 2:0 (0:0)
1:0 - Kopacz 64'
2:0 - Mateusz Mak 90+1'

Składy:

Ruch: Suchański - Trzcionka, Kopacz, Nalepa, Kowalski, Paweł Giel, Mróz, Giesa, Cieluch (59' Mateusz Mak), Piotr Giel (76' Skrzypczak), Michał Mak (86' Łopuch).

Warta: Sobański - Artur Marciniak, Jasiński, Wichtowski, Otuszewski, Ngamayama, Foszmańczyk, Magdziarz (66' Gajtkowski), Reiss (74' Iwanicki), Bereszyński (46' Laskowski), Klatt.

Żółte kartki: Paweł Giel, Kopacz (Ruch) oraz Wichtowski (Warta).

Sędzia: Jacek Zygmunt (Jarosław).

Widzów: 999 (w tym 10 kibiców gości).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×