Bez bramek i bez historii - relacja z meczu Olimpia Elbląg - Sandecja Nowy Sącz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wiele osób wypatrywało w meczu Olimpii z Sandecją szansy dla elblążan do opuszczenia strefy spadkowej. Biało-czarni postawili jednak trudne warunki gospodarzom. Po wyrównanym i niezbyt obfitym w sytuacje spotkaniu padł bezbramkowy remis.

Początek zawodów mógł zaostrzyć apetyty elbląskich fanów na komplet punktów. Już w 3 minucie świetny strzał Lyubomira Lyubenova z rzutu wolnego powędrował prosto w okienko bramki strzeżonej przez Marka Kozła. Golkiper Sandecji wyciągnął się jak struna i efektowną robinsonadą przeniósł piłkę nad poprzeczką. Cztery minuty później także ze stałego fragmentu gry próbował zaskoczyć go Mateusz Kołodziejski. Skrzydłowy Olimpii pokusił się o próbę umieszczenia piłki w siatce bezpośrednio z rzutu rożnego, jednak futbolówka minęła słupki o centymetry.

Pierwsze 30 minut przebiegło pod kątem dominacji zespołu gospodarzy. Nowosądeczanie nie stwarzali sobie praktycznie żadnych sytuacji strzeleckich, choć ich rywal również nie kwapił się do ataku. Gdyby nie kartki i odgwizdywane spalone, to można było odnieść wrażenie, że przy Agrykola 8 nie odbywa się mecz o mistrzostwo I ligi, a kontrolna gra wewnętrzna. Marazm na boisku w końcówce pierwszej połowy starał się przerwać Paweł Wojciechowski, ale jego strzał powędrował kilka metrów nad bramką.

Odrobinę ożywienia w drugich 45 minutach przyniosło wprowadzenie na murawę Patryka Jędrzejowskiego, który zastąpił Sebastiana Szczepańskiego. Jędrzejowski radził sobie na boisku przyzwoicie i próbował dać swojemu zespołowi bramkę na wagę zwycięstwa. W 65 minucie na 20 metr piłkę wyłożył mu Filip Burkhardt, a zmiennik Szczepańskiego minimalnie chybił.

Żółto-biało-niebiescy nie zachwycili w drugiej połowie. Nie zawiódł duet Kołodziejski-Kaczmarczyk, ale daleko im było do dokładności z poprzednich spotkań. Robił, co mógł także Lyubenov, ale próba wrzucenia piłki za kołnierz bramkarzowi Sandecji nie powiodła się. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry swoje umiejętności aktorskie zaprezentował Łukasz Zaniewski, który widowiskowo przewrócił się w polu karnym. Arbiter spotkania nie zareagował jednak na symulację i po chwili odgwizdał koniec zawodów.

Mariusz Kuras (trener Sandecji Nowy Sącz): Powiem krótko - przyjechaliśmy do Elbląga z nastawieniem, by powalczyć o trzy punkty. Myślę, że zespół Grzegorza miał podobne plany. Olimpia jest w takiej sytuacji w jakiej jest, ale my też nie jesteśmy w dużo lepszej. Był to mecz walki, z cyklu kto strzeli bramkę ten go na pewno wygra. Skończyło się 0:0, sytuacji zarówno z naszej strony i gospodarzy było jak na lekarstwo. Z jednej i drugiej wszystko kończyło się na braku ostatniego podania.

Grzegorz Wesołowski (trener Olimpii Elbląg): Mariusz powiedział praktycznie wszystko o tym meczu. Zgadzam się z nim w stu procentach. Mecz walki, który bardzo chcieliśmy wygrać. Staraliśmy się zdobyć bramkę w pierwszej połowie. Widać było dużą determinację i zaangażowanie zawodników. Ciężko się gra, jeżeli wcześniej przegrywa się trzy spotkania. Jednocześnie grając o zwycięstwo trzeba tak zagrać, by nie przegrać kolejnego. Tutaj chwała zawodnikom za realizację tego wszystkiego, co sobie nakreśliliśmy przed meczem. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale remis uważam za sprawiedliwy.

Olimpia Elbląg - Sandecja Nowy Sącz 0:0

Składy:

Olimpia Elbląg: Stodoła - Szary, Pacan, Staniek, Wojciechowski, Muszalik, Kaczmarczyk, Lyubenov, Kołodziejski, Bartosiak (57' Zaniewski), Iwan (31' Koczon).

Sandecja Nowy Sącz: Kozioł - Fechner, Frohlich, Midzierski, Woźniak, Berliński, Gawęcki (60' Wiśniewski), Janic, Burkhardt, Szczepański (46' Jędrzejowski), Aleksander (78' Trochim).

Żółte kartki: Muszalik, Zaniewski (Olimpia) oraz Berliński, Szczepański, Fechner, Jędrzejowski (Sandecja).

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Widzów: 750.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)