Gole niczym kubeł zimnej wody - relacja z meczu Pogoń Szczecin - Olimpia Elbląg

Zwycięską passę w pojedynkach na własnym obiekcie podtrzymali piłkarze Pogoni Szczecin, którzy tym razem odprawili bez punktów elbląską Olimpię. O zwycięstwie Portowców zadecydowała przede wszystkim skuteczność w newralgicznych momentach spotkania.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Scenariusz początkowych minut spotkania przypominał łudząco dotychczasowe, domowe pojedynki Pogoni w bieżącym sezonie. Do zdecydowanej ofensywy od pierwszego gwizdka ruszyli podopieczni Marcina Sasala, konstruujący składne akcje i raz po raz zapuszczający się pod pole karne Olimpii. Tymczasem schowani za podwójną gardą przyjezdni spokojnie czekali na swoje okazje do kontrataku. Pierwsze zagrożenie pod bramką elblążan stworzył duet Takafumi Akahoshi - Edi Andradina. Ten pierwszy wystąpił w roli dryblującego i dośrodkowującego, a drugi w roli strzelającego, jednak bardzo niecelnie.

Więcej szczęścia dopisało Portowcom już chwilę później, w 15. minucie. Pozostawiony bez opieki Edi dośrodkował z aptekarską precyzją w pole karne, gdzie jednego z obrońców wyprzedził Vuk Sotirović i dokładnym strzałem ulokował piłkę w bramce Olimpii. Szczecinianie postanowili pójść za ciosem i szybko podwyższyć prowadzenie. W 21. minucie tylko ofiarna interwencja Mykoli Dremliuka zapobiegła wyjściu sam na sam Adam Frączczaka. Przewaga gospodarzy w tym okresie meczu nie podlegała dyskusji, a kolejną świetną okazję pod bramką Krzysztofa Stodoły zmarnował Sotirović.

Podopieczni Grzegorza Wesołowskiego przebudzili się dopiero po niemal pół godzinie boiskowych zmagań. W 29. minucie Daniel Koczon zawahał się w polu karnym Pogoni i nie trafił w piłkę po mierzonym dośrodkowaniu Sławomira Szarego. Napastnik Olimpii przymierzył znacznie dokładniej w 36. minucie, ale zarówno jego uderzenie z rzutu wolnego, jak i późniejszą dobitkę Bartłomieja Bartosiaka zatrzymał Radosław Janukiewicz. I gdy już wydawało się, że beniaminek ligi pójdzie za ciosem i szybko doprowadzi do wyrównania, nieoczekiwane do siatki trafili gospodarze. Do dośrodkowania z rzutu rożnego autorstwa Ediego najwyżej wyskoczył Frączczak i strzałem głową wbił przyjezdnym gola do szatni.

Zdobywca bramki z ostatnich minut pierwszej odsłony rozpoczął z podobnym animuszem także drugą odsłonę, ale jego silne uderzenie z 47. minuty bezbłędnie wypiąstkował Stodoła. Na drugie tego dnia trafienie polował nie tylko Frączczak, ale także Sotirović, ale Serb zachował się w polu karnym zbyt egoistycznie i piłka po jego strzale nieznacznie minęła bramkę Olimpii. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na Portowcach w 64. minucie, gdy w narożniku boiska solidnie zamieszał Bartosiak, dośrodkował w pole karne, a tam niefortunną interwencją popisał się Emil Noll, który pod naciskiem Krzysztofa Kaczmarczyka skierował piłkę do własnej siatki.

Kontaktowa bramka wyraźnie dodała skrzydeł drużynie Grzegorza Wesołowskiego, która już chwilę później powinna doprowadzić do wyrównania. Na przeszkodzie stanął jednak Janukiewicz, dwojący się i trojący między słupkami szczecińskiej bramki, który wygrał pojedynki sam na sam z Koczonem i Kaczmarczykiem. Odpowiedzią jego partnerów z pola była akcja z 73. minuty, przynosząca decydującą dla wyniku bramkę. Do nieszczęśliwie odbitej przez Stodołę piłki doskoczył Robert Kolendowicz i bez chwili zawahania ulokował ją płaskim strzałem w rogu bramki. Odzyskane przez Pogoń dwubramkowe prowadzenie uspokoiło mecz, a atmosferę końcówki spotkania podgrzała już tylko indywidualna akcja Mateusza Kołodziejskiego z 84. minuty zakończona strzałem w boczną siatkę. Mimo ofiarnej i ambitnej postawy, Olimpia nie wywiozła ze Szczecina żadnego punktu. Elblążanie poszukają ich już w następnej potyczce z Wartą Poznań prowadzoną przez Artura Płatka, który przyglądał się sobotniemu widowisku z perspektywy trybun.

Po meczu powiedzieli:

Trener Olimpii Elbląg Grzegorz Wesołowski: Kibice mogli zobaczyć spotkanie na niezłym poziomie, szybkie, pełne spięć. Zwycięstwo odniósł zespół mądrzejszy, posiadający klasowych zawodników, który bezlitośnie wykorzystał nasze błędy. Planowaliśmy dowieźć do przerwy bezbramkowy remis i poszukać dobrego rezultatu w drugiej połowie. Stworzyliśmy sobie kilka stuprocentowych sytuacji, które trzeba wykorzystać, jeśli myśli się o korzystnym wyniku. Zawiodła nas jednak skuteczność.

Trener Pogoni Szczecin Marcin Sasal: Cieszymy się ze zwycięstwa w trudnym spotkaniu, choć ponownie zafundowaliśmy sobie niepotrzebny horror w końcówce, podobnie jak w meczu z Sandecją. Przyjezdni nie mieli w drugiej połowie nic do stracenia, podeszli wysoko, czym sprawili nam trochę problemów. Nad dzisiejszym składem długo się zastanawialiśmy, szczególnie jeśli chodzi o młodzieżowców. Musieliśmy jakoś poskładać drużynę, dokonać aż dwóch zmian na prawej stronie boiska.

Pogoń Szczecin - Olimpia Elbląg 3:1 (2:0)
1:0 - Sotirović 15'
2:0 - Frączczak 45'
2:1 - Noll (sam.) 64'
3:1 - Kolendowicz 73'

Składy:

Pogoń: Janukiewicz - Szałek (69' Wólkiewicz), Noll, Kucharski, Matuszczyk, Frączczak (69' Rogalski), Ława, Akahoshi, Edi, Kolendowicz, Sotirović (82' Djousse).

Olimpia: Stodoła - Wojciechowski, Pacan, Dremluk, Szary, Sierant (52' Matwijów), Pietroń (52' Ljubenow), Kaczmarczyk, Kołodziejski, Bartosiak (70' Zaniewski), Koczon.

Sędzia: Mariusz Korzeb (Warszawa).

Widzów: 2900.

Najlepszy zawodnik Pogoni: Edi Andradina.

Najlepszy zawodnik Olimpii: Daniel Koczon.

Najlepszy zawodnik meczu: Edi Andradina.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×