Mam ambicje grać w reprezentacji Polski - rozmowa z Rafałem Gikiewiczem, bramkarzem Jagiellonii Białystok

Rafał Gikiewicz, po tym jak przegrał w trakcie letnich przygotowań rywalizację o bluzę pierwszego bramkarza z Grzegorzem Sandomierskim, został wypożyczony na rok do drugoligowego OKS 1945 Olsztyn. Działacze żółto-czerwonych wykorzystali jednak jeden z zapisów w umowie i już po rundzie jesiennej ściągnęli Gikiewicza, gdyż Sandomierski w ostatnich miesiącach nie miał wartościowego zmiennika.

Tomasz Kozioł
Tomasz Kozioł

Tomasz Kozioł: Cieszysz się, że wracasz na Słoneczną?

Rafał Gikiewicz: Oczywiście, że tak. Do Jagiellonii trafiłem 2,5 roku temu i spędziłem tutaj fajny okres. Ostatnio byłem wypożyczony na rok do OKS i Jagiellonia miała furtkę w umowie, że może zażądać mojego powrotu wcześniej. Tak się stało i jestem z tego powodu bardzo zadowolony, bo będzie mi dane trenować na wyższym poziomie niż druga liga - nie ma co ukrywać, że tam warunki są dużo gorsze. W Białymstoku jest bardzo dobry trener i znakomita drużyna, której pozycja po rundzie jesiennej mówi sama za siebie. Nie mogę się już doczekać pierwszego treningu w Nowym Roku.

Kilka miesięcy temu trener Michał Probierz przesunął cię do Młodej Ekstraklasy. Co było powodem tej decyzji?

- To co było wypisywane w gazetach, że wyrabiałem różne dziwne rzeczy, trochę mijało się z prawdą. Miała miejsce pewna sytuacja, o której tylko ja i sztab szkoleniowy wiemy. Prawda jest taka, że źle się zachowałem na meczu z Arisem Saloniki - nie pogodziłem się z tym, że Grzesiu (Sandomierski - red.) miał bronić. Trener podjął jednak taką, a nie inną decyzję. Później zostałem zesłany do Młodej Ekstraklasy i stwierdziłem, że lepszą opcją będzie gra w drugiej lidze. Chciałem regularnie grać i korona mi z tego powodu z głowy nie spadła. Zdecydowałem się na ten krok, bo zależało mi bardziej na rozwoju niż zarabianiu pieniążków. Gdyby to było moim nadrzędnym celem, zostałbym w Młodej Ekstraklasie. Zrobiłem dwa kroki wstecz po to by występować regularnie i nie uważam tego za błąd.

Kamery w trakcie pierwszego meczu z Arisem Saloniki pokazały ławkę rezerwowych Jagiellonii, na której tylko ty miałeś uśmiech na twarzy po tym jak Jaga straciła drugiego gola.

- Przez pół roku tego nie komentowałem i teraz też nie będę. Nie cieszyłem się z tego powodu, że Grzesiek puścił bramki. "Nieuprzejmi" jednak wyciągali takie rzeczy. Na ławce rezerwowych siedzi kilka osób i wtedy rozmawialiśmy na inny temat. Mnie również było na rękę, aby Jagiellonia awansowała dalej, żebyśmy zarobili pieniądze i dalej promowali zespół w Lidze Europejskiej. Rywalizacja między bramkarzami jest, ale nie musimy się kochać. Jesteśmy kolegami z pracy, a śmianie się z nieudanego zagrania kolegi to absurd. Jesteśmy w tym samym zespole, gramy dla dobra klubu i pieniążków, bo charytatywnie nie uprawiamy tego zawodu. Ktoś kto jest mądry powinien wiedzieć, że przegrana Jagiellonii, remis czy też puszczona przez Grzesia bramka mnie nie cieszy.

Sporo tym zesłaniem straciłeś. To ty miałeś wystąpić w meczu o Superpuchar Polski.

- Zgadza się. Człowiek jest jednak mądrzejszy po fakcie, a ja jestem jeszcze młodym zawodnikiem i człowiekiem, który popełnia błędy i pewnie je będzie jeszcze popełniać. Doszło do mnie, że źle zrobiłem i w ten sposób dużo rzeczy przeszło mi koło nosa. Po czasie się rozumie i docenia to, co się miało. Wtedy były emocje i wszystko szybko się działo.

Wyjaśniliście sobie już z Probierzem wszystkie nieporozumienia?

- Minęło pół roku, porozmawiałem z trenerem Probierzem i powiedział mi, że nie jest pamiętliwym człowiekiem i chce, żebym wrócił do Jagiellonii i podjął rywalizację.

W rundzie jesiennej grałeś w OKS 1945 Olsztyn.

- W wykonaniu zespołu jesień była kiepska, bo mieliśmy walczyć o człowe lokaty, a rundę zakończyliśmy na 12. miejscu. Tabela jest bardzo spłaszczona i gdybyśmy zdobyli kilka punktów więcej, znajdowalibyśmy się na miejscu dającym awans. Jeżeli chodzi o mnie - nie miałem jakiejś rewelacyjnej rundy, bo straciliśmy dużo bramek. Zyskałem na pewno to, że byłem w rytmie meczowym, a to jest dla bramkarza najważniejsze.

Jagiellonia ma spore szanse na mistrzostwo, a także na obronę Pucharu Polski. Spodziewałeś się, że żółto-czerwoni mogą w tym sezonie grać jeszcze lepiej niż w poprzednim?

- Najważniejsza jest stabilizacja - trener Probierz długo pracuje z zespołem i te sukcesy musiały prędzej czy później przyjść. Wypada się tylko cieszyć. Nie ukrywam, że grając w OKS liczyłem, że trafimy w Pucharze Polski na Jagiellonię. Trafiliśmy jednak na Ruch Chorzów. W Polsce jest o Jagiellonii głośno. To tylko potwierdza, że dobrze zrobiłem wiążąc się 2,5 roku temu kontraktem z Jagą.

Znów będziesz walczyć z Sandomierskim o miejsce między słupkami. Czeka cię piekielnie ciężkie zadanie, gdyż twój rywal ma za sobą znakomitą rundę oraz otrzymuje powołania do reprezentacji Polski.

- Bardzo dobrze, że Grzesiu robi postępy, regularnie gra w lidze i podnosi swoje umiejętności. Selekcjoner go zauważył, wysłał mu powołanie i w grudniu najprawdopodobniej zadebiutuje w kadrze narodowej. Być może "sprzeda" coś nowego dla mnie i Kuby Słowika. Będę podpatrywał i się uczył. Każdy z nas ma do zaproponowania coś lepszego i gorszego. Ciężka praca popłaca. Powołanie dla Grzesia jest przykładem, że każdy może grać w reprezentacji i mam taki sam ambitny cel. A życie jest nieobliczalne i weryfikuje plany - dzisiaj jest tak, a jutro może być inaczej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×