Wisła na "5", ale "ściągała" - relacja z meczu Wisła Kraków - Lechia Gdańsk

Reymonta 22 znów zaświeciło blaskiem Białej Gwiazdy. Po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa piłkarze Wisły Kraków w końcu sięgnęli po komplet punktów, pokonując przed własną publicznością Lechię Gdańsk aż 5:2. Trzeba jednak podkreślić, że wynik nie oddaje w pełni tego, co działo się na boisku w ten sobotni wieczór, a swoje "trzy grosze" dorzucił też sędzia.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Lechia przystępowała do tego spotkania w roli faworyta. Ekipa Tomasza Kafarskiego w czterech ostatnich meczach zdobyła komplet punktów, aplikując rywalom 10 bramek i tracąc tylko jedną. Wisła na ligową wygraną czekała już od 28 sierpnia i starcia z Polonią Bytom (2:1).

- Czas na zwycięstwo - stawiał przed sobotą jasno sprawę Robert Maaskant. Przeciwko Lechii dokonał kilku zmian w wyjściowym składzie (wymuszonych lub nie), a strzałem w "10" było postawienie od pierwszej minuty na Andraża Kirma. Aż dziw bierze, ale dla etatowego reprezentanta Słowenii, uczestnika ostatniego mundialu w RPA był to dopiero drugi mecz w tym sezonie, w którym pojawił się w wyjściowym składzie. Kirm odwdzięczył się szkoleniowcowi 2 trafieniami i wypracowaniem 2 kolejnych bramek. - Kirm zagrał bardzo dobrze, ale nie można powiedzieć, że był najważniejszy. Ważny był każdy zawodnik - powie po meczu Maaskant.

Jednak pierwsze minuty meczu przy Reymonta nie zapowiadały takiej fiesty Białej Gwiazdy. W 11. minucie po perfekcyjnie wykonanym przez Abdou Traore rzucie wolnym głową do siatki Wisły trafił Krzysztof Bąk. Kibice gospodarzy w tym momencie zaśpiewali szyderczo: "Nigdy nie spadnie, Wisełka nigdy nie spadnie".

W kolejnych minutach wiślacy faktycznie wyglądali, jak zespół broniący się przed spadkiem, a nie aspirujący do mistrzowskiego tytułu. Lechiści jak chcieli, przedostawali się w pole karne Wisły. Tam już jednak kolejne doskonałe pozycje strzeleckie marnowali Bedi Buval i Traore. Najlepszą akcję goście przeprowadzili jednak w 29. minucie. Buval przedarł się prawą stroną, ale zamiast wycofać piłkę do wbiegającego w pole karne Pawła Nowaka, zdecydował się na strzał z ostrego kąta, który nie mógł zaskoczyć Pawełka. Wyświechtane porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, ale to sprawdził się i na Lechii. Kilkadziesiąt sekund później bowiem z lewej strony w pole karne gdańszczan dograł Kirm. Tam Bąk odciął Pawła Brożka od podania, ale do wybitej przez niego piłki dopadł Patryk Małecki i doprowadził do wyrównania. Chwilę wcześniej nie popisał się jednak sędzia Szymon Marciniak. Po dośrodkowaniu Traore z rzutu wolnego Gordan Bunoza we własnym polu karnym nieprzepisowo powstrzymywał Krzysztofa Bąka. - Przegraliśmy ten mecz w pierwszej połowie. Do straconej bramki panowaliśmy na boisku - mówił po meczu Tomasz Kafarski.

Tuż po przerwie Wisła wyszła na prowadzenie. Przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego z ok. 40 metrów od bramki Lechii na spalonym był Bunoza. Sędzia nie przerwał gry, Paweł Kapsa wypiąstkował piłkę przed pole karne, gdzie przejął ją Radosław Sobolewski. Kapitan Białej Gwiazdy uderzył w stronę dalszego słupka i Kapsa skapitulował. - Mogłem to obronić. Zmyliło mnie to, że Bunoza przepuścił piłkę pod nogami, ale powinienem to obronić - bił się w pierś golkiper Lechii.

Przez kolejne 20 minut na placu gry nie działo się nic ciekawego. Lechiści wyglądali, jakby byli zaskoczeni taką sytuacją, a wiślacy nie potrafili pójść za ciosem. Wreszcie w 68. minucie Kirm rozpoczął kontrę gospodarzy, przekazał piłkę Pawłowi Brożkowi, którego strzał z dystansu obronił Kapsa. Bramkarz gości odbił piłkę w bok i po chwili chciał ją złapać, ale w tym momencie wskoczył przed niego Kirm i sędzia Marciniak wskazał na "wapno". "11" na gola zamienił Paweł Brożek. Tutaj pojawia się kolejna kontrowersja - sam Kirm nie chciał powiedzieć czy Kapsa go faulował: - Sędzia tak orzekł, a sędzia ma zawsze rację.

Kilkadziesiąt sekund później Lechia była już znokautowana. Prostopadłe podanie od Dragana Paljicia w bramkę przekuł - a któż by inny? - Kirm. Lechia jednak nie składała broni i w 82. minucie eks-wiślak, Tomasz Dawidowski najprzytomniej zachował się w zamieszaniu w polu karnym Wisły i umieścił piłkę w jej siatce. Po chwili odpowiedział Kirm. Słoweniec tym razem pokonał Kapsę uderzeniem z 17. metrów, kończąc strzelecki festiwal w Krakowie. Jeszcze w doliczonym czasie gry pojedynki sam na sam z Pawełkiem przegrali Łukasz Surma i Buval.

- To było naprawdę trudne, ale zawodnicy pokazali charakter, pokazali, że są mężczyznami, bo tylko mężczyźni mogli się podnieść z takiej sytuacji - cieszył się po meczu Robert Maaskant, który mimo zmroku i niskiej temperatury, Reymonta 22 opuścił na rowerze. - Wisła brutalnie sprowadziła nas na ziemię. Przyda się taka lekcja - spuentował Kapsa.


Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 5:2 (1:1)
0:1 - Bąk 11'
1:1 - Małecki 30'
2:1 - Sobolewski 46'
3:1 - Paweł Brożek (k.) 68'
4:1 - Kirm 69'
4:2 - Dawidowski 82'
5:2 - Kirm 83'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek - Czikosz, Chavez, Bunoza, Paljić - Małecki, Sobolewski, Garguła (79' Rios), Boukhari (61' Wilk), Kirm - Paweł Brożek (88' Żurawski).

Lechia Gdańsk: Kapsa - Deleu, Kożans, Bąk, Wołąkiewicz (51' Kaczmarek), Nowak, Traore, Surma - Lukjanovs (71' Wiśniewski), Buval, Buzała (61' Dawidowski).

Żółte kartki: Wilk (Wisła) oraz Kożans (Lechia).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 16 000

Oceny drużyn:

Wisła Kraków: 5.0 - Wisła wysoko pokonała wyżej notowaną Lechię, ale stało się tak przy wydatnej pomocy sędziego i niefrasobliwości lechistów.

Lechia Gdańsk: 4.0 - Rzadko zdarza się, by drużyna, która przegrała 2:5 była oceniona tak dobrze. Jednak Lechia przy Reymonta 22 nie była jedynie tłem dla Wisły. Grała z polotem i rozmachem. Przy odrobinie szczęścia, wynik mógł być odwrotny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×