Cały czas pracuję nad błędami, na tym to polega - wywiad z Dawidem Mora przed FEN 6

Dawid Mora to jedna z głównych postaci organizacji Fight Exclusivre Night. W wywiadzie odnosi się on do swojej najbliższej walki, planach FEN-u oraz do swoich planów i przygotowań na ten rok

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski

Waldemar OssowskiGratuluje ci podpisania kontraktu z Fight Exclusive Night. Czujesz, że to początek czegoś nowego w twojej karierze, gdyż nie ma co ukrywać, że stajesz się jedną z twarzy drugiej siły polskiego MMA?

Dawid Mora: Wiele pozytywnych emocji kryło się w momencie podpisywania tego kontraktu. W sumie, to spełnienie i uwieńczenie mojego "fighterskiego" życia. Nagle sobie pomyślałem, że stałem się częścią tej machiny, o której marzy wielu. Lata treningów kickboxingu i Full Contact Fight przyniosły efekt. Wszystko zaczęło się tak spontanicznie, nawet nie przypuszczałem, że stary garaż, sala treningowa bez ogrzewania gdzieś na wynajętym magazynie, zamieni się w świat, gdzie trenuję pod okiem Tomka Makowskiego i walczę dla tak mocnej federacji jak FEN. Widocznie tak miało być. Przeznaczenie pokierowało moim życiem w ten sposób i tyle. Jestem bardzo zadowolony i mam nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli.
Co stało się w ostatniej walce. Szczerze mówiąc, myślałem, że pomimo dwóch walk jesteś już w stanie pokonać Viliusa. Dałeś się zaskoczyć?

- Też tak myślałem! Twierdziłem, że to zamiana zawodnika, że ma gorszy rekord od tego, z którym miałem walczyć itd. I właśnie to mnie zgubiło. Poza tym to był koniec mojego pierwszego sezonu w MMA i już myślałem o odpoczynku, bo pomimo walk na FEN, walczyłem też w tym czasie w K-1. Za dużo walk w ciągu roku i ostre przygotowania do każdej z nich dały się we znaki. Miałem walczyć z Rokasem, a wysłali Arunasa, tłumacząc się kontuzją nogi tego pierwszego. Arunas miał niezbyt mocny rekord i ważył około 15 kilogramów mniej ode mnie, więc zlekceważyłem go trochę. I to był ogromny błąd! W czasie walki zaskoczył mnie tym duszeniem. Za pierwszym razem uwolniłem się i myślałem, że już odpuści, ale on konsekwentnie dążył do tej techniki. Nie chciał się bić. Zawalczył mądrze, pokonał mnie, był lepszy tego dnia. Nie chciał rewanżu. Do tej pory zastanawiam się jak on przetrwał moją próbę uwolnienia się z duszenia. Po tym rzucie zaświszczało mi w uszach, a co dopiero jemu?! Czułem jak wyssałem z niego sporo siły, ale nie mam pojęcia jakim cudem nawet nie poluzował uścisku. Jednym słowem - "dałem ciała". Kolejna lekcja do odrobienia. Szkoda tylko, że stało się to na gali mojego trenera i pod okiem Damiana Grabowskiego, który stał w narożniku. To był fatalny dzień. Traktuję to jako chwilę nieuwagi, wypadek. Tak mniej boli.

Wiesz już coś na temat swojego rywala na FEN 6?

- Oficjalnie nie został ogłoszony, wiec nie chciałbym wychodzić przed szereg. Jeżeli to będzie ten, o którym słyszałem i jego obóz potwierdzi chęć, to mogę powiedzieć, że będzie to zawodnik, który miał swoja przygodę w M-1 Global. Nie widziałem jeszcze jego walk. Mam czas i skupiam go na sobie.

Czy przed marcową walkę coś zmieniasz w przygotowaniach? Z kim będziesz się przygotowywał?

- Przygotowania tak jak zawsze, według zaleceń mojego mistrza Tomka Makowskiego. Aktualnie trenuję pod okiem Krzysia Kaczmarka z naszego gymu, który jest świetnym fighterem i posiada na prawdę dużą wiedzę. Potrafi mnie konkretnie przepalić na treningu i zwrócić się do mnie z wieloma uwagami. Bardzo mu za to dziękuję już teraz. Luty to więcej parteru, wyjazdy do Poznania i tamtejszego Czerwonego Smoka. Prawdopodobnie popracuję z Damianem Grabowskim, jak ten tylko wróci z zagranicy. Zmiany są wprowadzane w każdym cyklu przygotowawczym. Cały czas pracuję nad błędami, na tym to polega.
Dawid Mora to czołowa postać organizacji FEN Dawid Mora to czołowa postać organizacji FEN
Czujesz, że FEN to projekt, który w Polsce może dorównać KSW, w perspektywie oczywiście kilku lat?

- Pewnie, że tak. Pamiętajmy, że FEN daje też możliwość pokazania się zawodnikom walczącym w stójce. To jest ogromny atut. Poza tym z gali na galę jest coraz lepszy fightcard oraz show. Był FightBox tv, a teraz wchodzą na Polsat i większe obiekty. Wiadomo, że KSW zawsze będzie tymi pierwszymi. Czasu się nie oszuka, ale FEN rozwija się o wiele szybciej i robi się coraz bardziej ciekawie.

Nie myślałeś, żeby na FEN stoczyć także pojedynek w formule K-1. Właśnie, czy już definitywnie przyrzuciłeś się na MMA, czy K-1 również nie odpuścisz? 

- Chyba nie. Jak już skupiłem się na MMA, to zostanę przy tym. Może po kontrakcie stoczę w K-1 jakąś walkę. Nie mam pojęcia, nie myślałem o tym. Natomiast zawsze będę postrzegany, jako ten stójkowicz, który walczy w MMA, więc niewykluczone, że pokażę się też z tej strony FEN-owskiej publiczności.

Jakie masz plany na ten rok? Ile walk chcesz stoczyć?

- Ten rok to mocne treningi w Maku Gym, jako rodzimym klubie. Pewnie jakieś wyjazdy na obozy z zaprzyjaźnionymi klubami MMA. Po podpisaniu kontraktu z FEN postarałem się o wizę, którą otrzymałem i planuję wyjazdy do USA, aby tam trenować z najlepszymi na świecie. I to jest pewne, że tam polecę na trochę. Pozostaje kwestia dogadania gdzie i z kim. Planuję stoczyć trzy walki, nie więcej. Tamten sezon pokazał mi, że jednak ma to znaczenie. Na koniec roku byłem bardzo zmęczony sezonem. Za dużo wszystkiego na początek. Rzuciłem się za bardzo na to MMA poznając je tak naprawdę tocząc walki, zamiast na treningach.

Czy twoja walka z Tyberiuszem Kowalczykiem wchodzi w ogóle w grę?

- Z "Tyberianem" walczymy w jednej drużynie i musimy się wspierać, a nie bić ze sobą. To tyle jeśli chodzi o tę kwestie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×