Jacek Kreft po FEN 4: Skończyłem walkę w dobrym czasie i stylu

Jacek Kreft pokonał na gali Fight Exclusive Night 4 przez poddanie Patryka Rogoża. Zawodnik klubu Mad Dogs Gdynia w rozmowie z naszym serwisem zanalizował swój ostatni pojedynek.

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski
Dla Krefta wygrana w Sopocie była piątą w zawodowym rekordzie MMA. Jego rywal z klubu Fightman Bochnia przystępując do walki z "Łamatorem" był niepokonany w ośmiu pojedynkach. - Zadałem pierwszą porażkę Patrykowi Rogóżowi, z czego oczywiście się ogromnie cieszę. Sposób w jaki to zrobiłem, czyli poddanie, nie jest spełnieniem moich planów na tą walkę, jednak mimo wszystko nie jestem zawiedziony. Planowałem utrzymać walkę w stójce, marzył mi się nokaut, lecz walka potoczyła się inaczej. Rywal sam sprowadzał walkę do parteru, co akurat mi nie przeszkadzało, bo grappling to mój żywioł. Uważam, że zakończyłem walkę w dobrym czasie i przede wszystkim stylu, także jest ona dla mnie satysfakcjonująca - mówi specjalnie dla SportoweFakty.pl Jacek Kreft.
Na dzień przed samą walką Patryk Rogóż nie zjawił się na ważeniu, a jego trener poinformował o zasłabnięciu swojego podopiecznego. Później okazało się, że zawodnik z Bochni nie wypełnił wymaganego limitu wagowego. Jacek Kreft również skomentował tę sytuację: - Patryk Rogóż nie zbił wagi, nie pojawił się na ważeniu, ponieważ - jak poinformował nas jego trener - znalazł się w szpitalu. To ode mnie zależało, czy dojdzie do walki. Mimo wszystko zgodziłem się i nie żałuję. Wiele osób mówiło mi, że podczas walki widać było różnicę wagową między nami. Fizycznie jednak tego nie odczułem, może też dlatego, że nie miałem na to zbyt dużo czasu. Walka skończyła się szybko, z czym nie miałem też większego problemu. Na co dzień również trenuję z zawodnikami, którzy są ciężsi, bądź lżejsi ode mnie, co w walce okazało się przydatne.
Jacek Kreft w Sopocie dopisał piątą wygraną do zawodowego rekordu Jacek Kreft w Sopocie dopisał piątą wygraną do zawodowego rekordu
Wydaje się, że wygrana zawodnika z Gdyni zwiększa jego szanse na kolejne walki w organizacji zarządzanej przez duet Sawicki i Jóźwiak. - Myślę, że to kwestia organizatorów. Moja walka z Rogóżem była pierwszą na tej gali. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję zawalczyć dla FEN. Poziom gali, samej jej organizacji czy stosunku organizatorów do zawodnika był zdumiewająco dobry. Mogę szczerze uznać tę organizację jako najlepszą, na której zawalczyłem. Zza sceny, jak i z widowni widać było pełen profesjonalizm. Mam nadzieję, że jeszcze tam zawalczę - wyznaje Kreft.

Na gali w sopockiej Hali Stulecia zgromadziło się sporo kibiców, którzy dopingowali, a później oklaskiwali wygraną zawodnika z Trójmiasta. - Chciałbym na koniec podziękować moim sponsorom, firmom: Trec Nutrition, Timemaster i Dener, a także trenerowi, rodzinie i wszystkim, którzy mnie wspierali - dodaje Kreft.

Z walki na walkę będę mocniejszy - rozmowa z Dawidem Morą po gali FEN 4

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×